Pjongczang

– Mówią, że jeśli chodzi o igrzyska, to sam udział się liczy. Ale powiem panu – bez medali liczy się znacznie mniej. A za to kosztuje niesamowicie. Jako kupiec liczyć umiem. Przecież każdy z tych naszych sportowców postrojony w piękne dresy, kurtki, czapki – wygląda wprost ślicznie. Sprzęt najwyższej klasy światowej… A jak przychodzi, co do czego, jak trzeba pokazać, co się umie, na co nas stać, to 30-te miejsce, 40-te, 50-te.

Żaba

– Bo z polityką jest trochę tak, jak z feminizmem – oprócz spraw ważnych i poważnych, pełno tam dziwactw, uprzedzeń, ogólnie mówiąc – idiotyzmów, które mało mają wspólnego z realnym życiem, za to dużo z pokręconymi emocjonalnie wyznawcami. Czy kiedykolwiek wpadłby pan na to, że Polska znajdzie się w stanie wojny dyplomatycznej z USA w sprawie Izraela?

Różnice ustrojowe

Dzień był jak wszystkie ostatnio – chmury chodziły po dachach, słońca ani śladu, niby nie zimno, ale wiatr sprawiał, że ziąb przeszywał człowieka do kości. W tej sytuacji, Eustachy Mordziak, kupiec z najlepiej zaopatrzonym w damskie desu straganem na „Szembeku”, wystawił na front ciepłą bieliznę bawełnianą, osobliwie majtki i nocne koszule. Sam ubrany grubo, otulony ciepłą kurtką na kożuszku, w wełnianej czapce nasuniętej na czoło, tęsknie wypatrywał klientek.

Sezon na kaca

Po świąteczno-sylwestrowej gorączce bazar był senny. Nawet w kawiarni było pustawo. Za to w aptece, co chwilę drzwi się otwierały. Powodzenie miały zwłaszcza środki łagodzące ból głowy. Na szczęście w tej dziedzinie cywilizacja nie czekała w miejscu, tylko wyszła naprzeciw potrzebom ludzkości.

Bazar disco polo

– „Ona miała wszystko po piątaku…”. – Niosło się od krańca bazaru do krańca, od Komorskiej do Zamienieckiej

„Komuna” wiecznie żywa

– Witam panie Eustachy. Jakbym nie przyszedł do pana w środku tygodnia, to w taką, dajmy na to, sobotę albo piątek, byśmy nie pogadali… – Mówiąc to, pan Kazimierz Główka uścisnął rękę Eustachego Mordziaka kupca z pl. Szembeka.

Człowiek musi mieć nałogi

– No, jak tam dzisiaj? Spokój na bazarze, jak to w środku tygodnia? – Kazimierz Główka pojawił się jak zwykle koło straganu swojego koleżki, Eustachego Mordziaka, około południa. – Ale za to na piątek i sobotę stoły już dziś porezerwowane…

Robota, to głupota…

– Coś mi się zdaje, że dziś nie pogadamy – pan Kazimierz Główka nawet nie spojrzał na taborecik stojący obok straganu jego kolegi – Eustachego Mordziaka – kupca z pl. Szembeka… – Widzę, że rąk panu nie starcza do obsługi klientek.

Wieża Eiffla

– Ja tam nie wiem, jak jest naprawdę, ja tylko wiem, że dożyłem czasów, kiedy w supermarkecie masło przed kradzieżą zabezpieczone jest jak dobra gorzała, markowe ciuchy czy maszynki do golenia marki Philips. Drogocenność, znaczy się…

Ból istnienia

– Widzę, że jakąś wrażliwą strunę poruszyłem, panie Eustachy, co? Niech się pan przyzna – z panią Krysią temat pan ostatnio zgłębiał.
Żony jakoś słabo wyrozumiałe są, jeśli chodzi o ten aspekt życia mężczyzny.

1 13 14 15 16 17 19
error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content