Kocha, lubi, szanuje…

Walentynki – dla jednych dzień miłego spędzenia czasu z ukochaną osobą, dla drugich zbędna komercyjna moda prosto z ameryki, święto kiczu i komercji. Dla wszystkich szaleństwo.

Współcześnie patronem walentynek jest Walenty, który kiedyś, w wyniku splotu zwyczajów kulturowych i legend, był patronem m.in. osób z ciężkimi chorobami umysłowymi.

Czy można zatem uznać, że miłość to szaleństwo? Okazuje się, że tak. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uznała, że miłość to choroba psychiczna (z medycznego punktu widzenia – przyp. red.), za którą odpowiedzialna jest fenyloetyloamina (hormon miłości), która z kolei powoduje wydzielanie się dopaminy (hormon szczęścia), serotoniny i noradrenaliny. WHO nadała jej numer F63.9. Zaskoczeni? My też. Mamy dobrą wiadomość! Z miłości nie należy się leczyć. Powyższe hormony, splot reakcji biochemicznych organizmu, powodują, że zaczynamy zachowywać się irracjonalnie. Jesteśmy podekscytowani, nie możemy spać, częstotliwość myśli o drugiej osobie zwiększa się niewyobrażalnie. Motyle zaczynają łaskotać w brzuchu. Prawda, że stan zakochania jest bardzo przyjemny?

Czy walentynki przyszły do nas z Ameryki, jak to się wielu osobom powszechnie kojarzy? Otóż nie. Z USA przyszła komercjalizacja tego zwyczaju, natomiast historia jego powstania ma swoje korzenie w czasach pogańskich. W Starożytnym Rzymie, 14 lutego, obchodzono wigilię Luperkaliów, święta płodności. Zgodnie z tradycją kobiety i mężczyźni dobierali się w pary: panowie losowali karteczki z imionami pań, na których, według legendy, dziewczyny, oprócz imion, dopisywały krótkie wiadomości miłosne.

Pod koniec V wieku n.e. patronem miłości i obrzędu został św. Walenty. Tylko który? Okazuje się, że było ich trzech. Pierwszy był kapłanem żyjącym w III wieku, drugi biskupem w Terni we Włoszech (błogosławił związki małżeńskie), trzeci zaś, żyjący w V wieku, był patronem osób chorych na epilepsję.

Do Polski walentynki zawitały dość późno – w latach 90. XX wieku. Polskim miastem zakochanych jest Chełmno. W kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny znajduje się relikwia św. Walentego, patrona zakochanych. Coroczne Walentynki Chełmińskie, organizowane od 14 lutego 2002 r., przyciągają turystów.

Wcześniej w naszym kraju, w nocy z 21 na 22 czerwca, obchodzono Noc Kupały (sobótkę), czyli pogańskie święto ognia, wody, miłości, namiętności i płodności. Ta noc była porą łączenia się w pary. Dzisiaj mieszkańcy stolicy bardziej kojarzą nazwę „Wianki nad Wisłą”, coroczny piknik, który jest inspirowany słowiańskimi zwyczajami, dzięki którym przetrwała tradycja plecenia wianków i puszczania ich na wodę. Tyle, że w dzisiejszych czasach żaden chłopiec nie wyłapuje wianka z Wisły, żeby później odnaleźć jego właścicielkę. Skakania przez ogień powszechnie także nikt nie praktykuje. A czy ktoś pamięta o tym, żeby szukać kwiatu paproci, który znalazcy miał zapewnić bogactwo i dostatek.

Jakie jeszcze były kiedyś zwyczaje zakochanych?

Pod poduszką kładło się gałązki rozmarynu, po to, by przyśniła się nam ukochana osoba. Wróżono z jabłka, które przekrawało się na pół – dziewczyna otrzymywała połówkę jabłka, a ilość zawartych w niej pestek odpowiadała liczbie dzieci kobiety w przyszłości. Wróżono także z wahadełka z pierścionkiem. Trzymało się je nad zdjęciami potencjalnych wybranków serca. Pierścionek zawieszany był na sznurku. Należało nim poruszyć nad zdjęciem. Jeżeli pierścionek przestał się obracać, taka osoba była wyeliminowana z kręgu zainteresowania. Za to, gdy pierścionek krążył nad zdjęciem… do zakochania pozostał już jeden krok.

Jak wyglądają współczesne walentynkowe zwyczaje? Jednym z nich jest wieszanie kłódek na mostach, na których wyryte są imiona lub inicjały zakochanych. Innym wysyłanie walentynki, czyli ozdobnej kartki z miłosnym wyznaniem. Zgodnie z tradycją kartkę powinno się podpisać słowami „Twój Walenty”, „Twoja Walentynka”. Popularnym sposobem świętowania jest kolacja przy świecach – i tu uwaga na płomień świecy. Stały i jasny zapowiada trwałe uczucie, chwiejny zwiastuje rozłąkę. Nie zapominajmy także o wręczaniu kwiatów. Przy tej okazji można powróżyć z płatków czerwonej róży. Podczas odrywania płatków, należy myśleć o konkretnej osobie, w której jest się zakochanym i wymieniać po kolej uczucia według wyliczanki: kocha, lubi, szanuje, nie chce, nie dba, żartuje. Słowo, które padnie przy ostatnim płatku róży, zwiastuje to, czego możemy spodziewać się po danej osoby. /OkMi/


Walentynkowe ciekawostki z kraju i ze świata

  • W Wielkiej Brytanii powstała pierwsza kartka walentynkowa (w XVI w), którą można obejrzeć w Bristih Postal Museum. Najdroższą kartkę walentynkową (jak dotąd) otrzymała Maria Callas. Arystoteles Onassis sprezentował śpiewaczce operowej kartkę zrobioną ze złota i drogich kamieni, zapakowaną w futro z norek.
  • Finlandia świętuje tego dnia dzień przyjaciela. Podobnie jest w Estonii.
  • W Japonii kobiety obdarowują wybranków słodyczami, panowie robią to miesiąc później.
  • W Walii święto zakochanych obchodzi się 25 stycznia, a ukochanej osobie wręcza się drewnianą łyżkę na której wyrzeźbione są serca i klucze do niego.
  • Chiny również świętują w innym terminie – 17 sierpnia. Tego dnia kobiety popisują się różnymi umiejętnościami po to, by panowie zwrócili na nie uwagę.
  • W Malezji parę skuwa się kajdankami na… tydzień. Wszystko w imię dowodu miłości. Jeżeli para wytrzyma ze sobą tych kilka dni, będzie to zwiastunem udanego związku .
  • W Tajlandii tego dnia zawiera się dużo małżeństw.
  • Czesi świętują walentynki dwa razy. 14 lutego oraz 1 maja.
  • Słowenia wierzy, że tego dnia ptaki łączą się w pary, a to oznacza nadejście wiosny
error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content