Capo di tutti capi
– Co pan taki zamyślony, panie Kaziu?…
Eustachy Mordziak, kupiec bieliźniany na bazarze Szembeka, od razu przystąpił do rzeczy, co było o tyle zrozumiałe, że rzeczywiście Kazimierz Główka, tutejszy stały klient i towarzysz rozmów pana Mordziaka, zamyślony był strasznie.
– A bo widzi pan, panie Eustachy nic z tego wszystkiego nie rozumiem. Ubiegłej wiosny pożegnaliśmy naszą kuzynkę, która niestety przegrała walkę z rakiem. I wyobraź pan sobie, że wystarczył zaledwie rok, żeby medycyna poczyniła niesamowite postępy!
– Że niby jak?
– Mówię, co widzę w telewizji: facet, który przeszedł podobno skomplikowaną operację, łącznie z ciężką chemią, po roku leczenia żwawy, bystry, niezmordowany – chodzi po telewizjach, robi politykę na całego, zdrowy jak rydz. Ani ta operacja, ani chemia nie zostawiły na nim żadnego śladu. Cud po prostu.
– Ale o kim mówimy, bo teraz co drugi to szołmen?
– Jak to w kampanii wyborczej, panie Eustachy. Obudzi się taki rano i mówi do żony: – A wiesz, tak sobie myślę, że i ja mógłbym być tym prezydentem… Po czym goli się, robi przedziałek, na karczycho zakłada krawat i srruu – ogłasza miastu i światu, że on dopiero spuści na nas taki dobrobyt o jakim nikomu się nie śniło.
– Wracając jednak do medycyny pozwolę sobie zauważyć, że to nie takie proste. Wyczytałem właśnie, że ten dzielny były minister, bo o nim mowa, prawdopodobnie nie będzie mógł przed komisją sejmową stanąć, bo musi wracać za granicę na dalszą rekonwalescencję. Był, trochę się spóźnił, ale był. Ponieważ komisja na niego nie poczekała, to on napraszać się nie będzie i wyjeżdża o zdrowie zadbać.
– Baju, baju! Jeden zwiał na Białoruś, drugi – wiceminister – na jesieni wyjechał nad Dunaj i przestawił się na gulasz, kolejny – też wiceminister – od kilku miesięcy pozbawiony jest immunitetu i czeka, co będzie z nim dalej, no a teraz capo di tutti capi, sam pan minister, wyjeżdża do Belgii „na dalsze leczenie”. Bujać to Szweda, Kowalski się nie da, panie Eustachy.
– Ale papiery ma mocne. Może się leczyć, kiedy chce i gdzie chce.
– Powiem panu, że wygląda na to, że nasza ojczyzna cała choruje na raka. I to naprawdę.
– Co by jednak nie mówić, panie Kaziu, to żyjemy w ciekawych czasach. Można na to patrzeć bez końca.
– A propos: przychodzi do rabina pobożny Żyd i mówi: – Rabbi ja chciałbym żyć wiecznie.
– Ożeń się, rabin na to.
– I będę żył wiecznie?
– Nie, ale pragnienie minie.
Szaser
Co tam panie na Pradze
Warszawski Lokalny Portal Informacyjny Mieszkaniec