Duże problemy z małą drogą
Kiedy Fundacja im. Hoffmanowej kilka lat temu przejęła od Victoria Dom grunt z drogą na Białołęce, nie spodziewała się jakichkolwiek problemów.
Przejęta przez Fundację ulica Internetowa widniała – i tak jest do dzisiaj – w dokumentach jako droga publiczna. Pomysł był prosty – przekazanie za symboliczne grosze drogi we władanie Dzielnicy.
Fundacja chciała to zrobić, ale napotkała niespodziewane problemy ze strony władz Białołęki. Zarząd Dzielnicy, odpowiadając na pytania radnych, wyjaśniał jakiś czas temu, że owszem – fundacja wystąpiła do Dzielnicy z wnioskiem o przejęcie wybudowanej części Internetowej. Wówczas zostały określone warunki, na jakich może się to odbyć. Podstawowym było przekazanie dokumentacji powykonawczej. Jednak to do tej pory nie zostało zrobione.
Taka jest wersja Dzielnicy. A co na to wszystko Fundacja? Łukasz Kawa z Fundacji stanowczo zaprzecza tym informacjom. Twierdzi, że przede wszystkim pierwsze słyszy o jakichkolwiek dokumentach, które chciała Dzielnica.
– Owszem, kazano nam wykonać inwentaryzację, jednak okazało się, że jej koszt to 120 tys. zł. Nie będziemy ponosić tak dużych kosztów, chcieliśmy przekazać drogę za symboliczną kwotę, a nie jeszcze do tego dokładać tak wielkie pieniądze. Nieprawdą jest, że nie dostarczyliśmy wymaganych dokumentów. Kiedy kupowaliśmy grunt, pozwolenia na budowę drogi i wszystkie inne dokumenty były w urzędzie dzielnicy. Teraz rzekomo my mamy je przedstawić? – mówi Łukasz Kawa i dodaje, że rozmowy ciągnęły się od dawna. – Najpierw były wiceburmistrz tłumaczył, że Dzielnica chce przejąć drogę, ale nie podobała mu się szerokość. Przypominam, że drogę budował poprzedni właściciel na podstawie zezwoleń z Ratusza. Potem kolejny były wiceburmistrz oznajmił, że nie może przejąć drogi za złotówkę, bo potrzebny jest przetarg.
O co w tym wszystkim zatem chodzi? Urząd Dzielnicy docenia chęci ze strony fundacji, jednak przepisy są nieubłagane.
– Nie chcemy przejmować kota w worku – mówi Marzena Gawkowska rzeczniczka Ratusza. Dodaje też, że co innego pozwolenie na budowę wydane na podstawie projektu, a co innego dokumentacja powykonawcza, w tym inwentaryzacja.
– Zatwierdzony projekt zapewne był prawidłowy, ale czy droga została wykonana zgodnie z nim? To właśnie musi potwierdzić inwentaryzacja. Jeśli mamy przejąć drogę i wziąć za nią odpowiedzialność, chcemy wiedzieć m.in. gdzie są media, jak wygląda kwestia np. liczników za energię na oświetlenie, czy odwodnienie jest wykonane prawidłowo i jest wydolne – podkreśla rzeczniczka i zaprzecza, że inwentaryzacja drogi to koszt 120 tys. zł. – To astronomiczna kwota! Koszt takiej usługi to kilka tysięcy – dodaje.
Zawiła historia Internetowej jeszcze się nie kończy. Fundacja postawiła na wjeździe zakaz wjazdu. Wszystko po to, by zapobiec niszczeniu drogi i chodników, bo nie wszyscy mieszkańcy i jej użytkownicy dbają o tę własność. Co dalej?