Głupek na dachu

– Patrz pan, panie Kaziu do czego dochodzi… Kupiec bieliźniany Eustachy Mordziak bez specjalnych wstępów od razu, gdy tylko zobaczył zbliżającego się swojego kolegę, Kazimierza Główkę, stałego klienta na bazarze na pl. Szembeka, przystąpił do rzeczy…

– Ale o co chodzi, panie Eustachy, odparł zaskoczony nieco pan Kazimierz.

– O co chodzi? Ten słynny poseł, który nie omija żadnej okazji do draki, tym razem w środku nocy wlazł na dach Sejmu i chodził po nim sobie niczym po Wałach Chrobrego.

– Głupi, czy co? A po co wlazł?

– Mówi, że poczuł potrzebę zrobienie sobie pamiątkowej fotografii: „Budzi się warszawski dzień”… Na koniec wydało się, że jego wygłupy zarejestrowały kamery sejmowego monitoringu i jego tłumaczenia okazały się funta kłaków nie warte.

– Rozumiem, że w tej sytuacji nie pozostało mu nic innego, tylko przeprosić. – Co pan! Ani mu to do głowy nie przyszło. Zmienił ton i przeszedł do ataku: nie ma Centralnego Portu Komunikacyjnego, a tymczasem wszyscy zajmują się moim nocnym spacerem po sejmowym dachu, perorował.

– To znaczy, że co?

– Umyślił sobie pewnie, że są ważniejsze sprawy od jego nocnych wyczynów i że tym się wykpi.

– A nie są?

– Pewnie, że są, ale poseł największej partii opozycyjnej lunatykujący po sejmowym dachu, rzuca jednak cień na całą swoją formację. Dla wyborców może być ważne, czy nie wybrali przypadkiem kretyna demonstracyjnie kpiącego z praw i obowiązków, którym podlega każdy obywatel. Pan poseł z lekceważącym uśmiechem demonstruje pogardę do przepisów i porządku.

Gość, który jako poseł powinien dawać przykład daje popis lekceważenia wszystkich i wszystkiego.

– To co z takim robić?

– Nic. Co my możemy? Może marszałek Sejmu, ale czy postąpi jak powinien, czy może rozwodni całą sprawę, tylko on wie. W końcu nie takie już zdarzenia miały miejsce w Sejmie, więc z łatwością znajdzie usprawiedliwienie dla własnej „wyrozumiałości”. Tym bardziej, że głupek dachowy nawet nie bardzo rozumie za co miałby się wstydzić? W jego kategoriach obyczajowych nic się przecież nie stało – ot, chciał zrobić zdjęcie wschodu słońca nad Warszawą.

– To co o tym myśleć?

– Odpowiem panu słowami znanego fraszkopisarza Jana Izydora Sztaudyngera: Jestem taki, jak mnie Pan Bóg stworzył.
No – trochem świństwa od siebie dołożył.

Szaser 

Co tam panie na Pradze
Warszawski Lokalny Portal Informacyjny Mieszkaniec

 



error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content