Marzenia z datami to cele… budżetu
Mamy już piątą edycję budżetu partycypacyjnego, który z roku na rok staje się coraz popularniejszy. Widać to po rosnącej liczbie projektów. W każdej dzielnicy są ludzie, którzy próbują naprawiać rzeczywistość właśnie dzięki możliwościom, jakie daje BP. Skąd biorą się pomysły i czy łatwo je zrealizować?
Na Białołęce Piotr Cieszkowski i Patryk Król biorą udział w składaniu projektów po raz trzeci. To dzięki ich pomysłom zainstalowano stojaki na rowery przy Modlińskiej czy doświetloną zawrotkę autobusową przy ul. Aluzyjnej. Były też inne pomysły na które zagłosowali mieszkańcy. W tym roku Białołęka dostanie drugą plażę i w końcu dostęp do promu w cywilizowanych warunkach. To projekty, które ułatwiają codzienne życie mieszkańców. Są jednak i takie, które to życie po prostu uatrakcyjniają.
Najwięcej zamieszania (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) na Białołęce zyskał projekt budowy Wodnego Placu Zabaw. Zrodził się on w głowie Dominiki Rybarczyk podczas rodzinnych wakacji we Włoszech.
– Taka instalacja w parku rozrywki podbiła nasze serca. Po powrocie zaczęłam poszukiwania w sieci i znalazłam parę takich miejsc na terenie Polski. Dotarłam do kilku wykonawców i zaczęłam prace nad moim projektem, wcześniej robiąc mały „research” wśród mieszkańców na FB – opowiada Dominika i podkreśla, że łatwo nie było – projekt natrafił na opór w urzędzie dzielnicy. Kosztowało ją to sporo nerwów i mnóstwo pracy – m.in. przy udowadnianiu, że taki projekt, przy odpowiedniej organizacji, można zrealizować w rok. Szczęśliwie projekt trafił do głosowania i ma szansę już tego lata cieszyć mieszkańców Białołęki.
Na Targówku serca mieszkańców podbił projekt „Kobiety do garów”. Pomysł nauki gry na perkusji dla pań narodził się… podczas spotkania ze znajomymi.
– Koleżanka opowiadała, że uczyła kobiety podstaw gry na perkusji, by przełamać schemat, że robią to tylko mężczyźni. A że przy stole siedziała z nami dyrektor Ogrodu Jordanowskiego zaczęliśmy się zastanawiać nad tym, żeby zorganizować coś takiego raz jeszcze – opowiada Gosia Hojanecka i dodaje, że sama też bierze udział w tym przedsięwzięciu – zajmuje się dziećmi pań, które będą się uczyć grać na perkusji.
Na Pradze Północ, dzięki budżetowi partycypacyjnemu, wybudowano natomiast m.in. ponad 100-metrową ścieżkę rowerową przy PKP Stadion. Na ten pomysł wpadł Konrad Marczyński.
– Dosyć często tamtędy przechodziłem i denerwowało mnie, jak rowerzyści jeździli chodnikiem – opowiada autor projektu.
Czy łatwe jest stworzenie projektu i doprowadzenie go do końca?
– W skali od 1 do 10 powiedziałbym, że umiarkowanie trudne – około 6. Niestety trzeba potem bronić takiego projektu przed urzędnikami, którzy chcą go zablokować. Dlaczego warto? Mam mocno mieszane uczucia. Projekty są robione strasznie wolno. A urzędnicy dopuszczają do glosowania wyłącznie te projekty, które chcą zrobić. Pozostałe blokują, mijając się nawet z prawdą. Czy zamierzam składać kolejne? Waham się.
Problemami nie zraża się natomiast Małgorzata Wujek na Pradze Południe. Aktywna mama dwójki małych dzieci, pracująca zawodowa i wciąż szukająca pomysłów na zmiany w najbliższej okolicy. To dzięki niej zrewitalizowano skwerek przy Majdańskiej.
– Jak ja to robię? Po prostu już tak mam. Wokół nas coraz więcej betonu, bloków, a wśród nich pozostała ostatnia zielona oaza. Musieliśmy ją uratować – mówi Małgosia.
Podkreśla też, że najtrudniejszy był pierwszy projekt: sporządzenie kosztorysu, wydzwanianie, dowiadywanie się wszystkiego.
W Wawrze natomiast pomysłów na projekty budżetu partycypacyjnego nie trzeba długo i daleko szukać. Tu brakuje chodnika, tam brakuje oświetlenia ulicznego, a w jeszcze innym miejscu na dużym obszarze nie ma żadnego placu zabaw czy siłowni plenerowej.
– Jeśli mieszka się w danym miejscu przez jakiś czas, to pomysły same przychodzą do głowy. Ponadto wiele pomysłów można zawsze zasłyszeć podczas rozmów z innymi rodzicami na lokalnym placu zabaw. Sam proces składania projektu jest na tyle intuicyjny, że nie sprawiało mi to jakichkolwiek problemów – mówi Rafał Czerwonka, dzięki którego projektom istnieje dzisiaj m.in. Sadulski Zakątek (na zdjęciu) czy chodnik przy Snopowej.
Nie zawsze jest kolorowo – zwłaszcza na etapie weryfikacji projektów. Wydaje się, że kryteria weryfikacji są coraz ostrzejsze. Być może wynika to z coraz większej ilości zgłaszanych projektów, która sprawia, że urzędnicy są mniej pobłażliwi i bardziej zważają na to, jak wydają publiczne pieniądze. Niezależnie od napotykanych trudności, autorzy projektów nie tracą zapału do dalszej pracy, a mieszkańcy czekają na realizację zwycięskich pomysłów.