Mieszkańcy w wodnej sieci
10 lat temu sami doprowadzili wodociąg do swoich domów. Teraz muszą zapłacić łącznie 125 tys. zł za jego legalizację, albo rozebrać instalację.
Nie od dziś wiadomo, że wodociąg czy kanalizacja na Białołęce dla wielu mieszkańców wciąż pozostaje w sferze marzeń. Oczekiwanie latami na inwestycję MPWiK czasem okazuje się wręcz niemożliwe.
Tak było w przypadku fragmentu ul. Bieszczadzkiej. Główna nitka wodociągu została położona, jednak nie dociągnięto jej do „odnogi” ulicy. W trzech domach miejskiej wody nie było. Dlatego w 2006 roku mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce.
– Woda na Białołęce jest pełna żelaza. Niszczy sprzęty, a tym bardziej nie nadaje się do prania czy gotowania. Studnia głębinowa nie zdaje tu egzaminu. Dlatego 10 lat temu, wykańczając dom, od razu pomyśleliśmy o wodociągu – mówi pan Mariusz i opowiada, że zwrócili się do MPWiK o wydanie warunków technicznych. Po ich otrzymaniu wykonany został projekt i wystąpiono o pozwolenie na budowę.
– Dzielnica wówczas odmówiła nam tego pozwolenia, zasłaniając się co najmniej dziwnymi argumentami, ale my nie mogliśmy czekać. Ponieważ wszystko było zgodne z parametrami i wskazówkami MPWiK, za własne pieniądze wybudowaliśmy przyłącze, czyli jedną nitkę dochodzącą do głównej w ul. Bieszczadzkiej, a od niej małe przyłącza dochodzące do domów – opowiada mieszkaniec i dodaje, że wyglądało na to, że pozostało załatwienie formalności – legalizację inwestycji.
Mieszkańcy wystąpili do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, ten zgodę na legalizację wydał. Wtedy do akcji wkroczyło MPWiK, które uznało, że wybudowano „sieć z przyłączami”, a nie „przyłącze” i odwołało się od decyzji.
Co to oznacza w praktyce? Mieszkańcy muszą od początku prowadzić całe postępowanie legalizacyjne. Szkopuł w tym, że legalizując „sieć z przyłączami” muszą zapłacić ok. 125 tys. zł, a nie kilka tysięcy, jak w przypadku „przyłącza”.
Trudno więc się dziwić oburzeniu ludzi, którzy wyręczyli miejską spółkę w wykonaniu inwestycji, a teraz jeszcze muszą za to zapłacić grube pieniądze, tym bardziej, że płacą za wodę.
Co na to wszystko MPWiK?
– Żaden z właścicieli nigdy nie posiadał i nie posiada zawartej umowy z MPWiK na dostawę wody. Właściciele korzystają z wody na podstawie protokołów o bezumowne pobieranie wody z sieci wodociągowej. To rozliczenie ryczałtowe na podstawie oświadczenia o liczbie osób zamieszkujących nieruchomość. Rozwiązanie to jest stosowane tymczasowo, wyłącznie w celu umożliwienia odbiorcy dopełnienia wszystkich formalności pozwalających na zawarcie z MPWiK umowy na dostawę wody – mówi rzecznik MPWiK, Roman Bugaj i podkreśla, że nielegalne pobieranie wody lub wyższe zużycie wody przez odbiorcę rozliczającego się w formie ryczałtu zwiększa koszty ponoszone przez Spółkę, a tym samym ma wpływ na cenę usług, jakie MPWiK świadczy wszystkim mieszkańcom stolicy, którzy rozliczają się za rzeczywiście zużytą wodę. (KS)