Na początku była glina…
Rozmowa z Magdaleną Czerwosz – artystką z Saskiej Kępy, członkinią zarządu Stowarzyszenia Artystów Ceramików KERAMOS, animatorką życia kulturalnego prawobrzeżnej Warszawy, wieloletnią radną różnych szczebli stołecznego samorządu.
Od kilku lat Świętu Saskiej Kępy towarzyszą wystawy przedstawiające twórczość rodzin tej części Warszawy. W ostatnim roku w Klubie Kultury PROM prezentowana była rzeźbiarska rodzina Kowalskich, a tegorocznej edycji święta towarzyszy wystawa prac rodziny Czerwoszów.
Wystawa jest świetnym pretekstem dla „Mieszkańca”, aby spotkać się i porozmawiać z Magdą Czerwosz. Kilka dni przed wernisażem, który odbył się 23 maja, umawiamy się w jej domu u zbiegu ul. Niekłańskiej i Walecznych.
Na podwórku nie wita mnie idealnie przystrzyżony trawnik. Panuje tu artystyczny nieład. Podobnie jest wewnątrz domu, w którym od razu wpadają w oko artystyczne dzieła i dziełka. Nie mam wątpliwości – jestem gościem prawdziwej artystki.
Magda siedzi przed komputerem i przez telefon z bratem Leszkiem opracowują szczegóły rodzinnej wystawy. Artystka ma w tym doświadczenie, gdyż pełni funkcję kuratora wystaw.
Zaczynamy rozmawiać. Chętnie opowiada o historii swego rodu („mama była warszawianką, wnuczką powstańca styczniowego, a ojciec góralem z Łopusznej”). Mówi o rodzinno-regionalnych animozjach polsko-węgiersko-słowackich. Góralski dziadek Magdy pochodził ze Spisza, a było to wtedy Królestwo Węgierskie. Ożenił się jednak na Podhalu, czyli w Galicji, o czym ksiądz proboszcz informował listem Starostę Powiatowego („potem proboszcz pisał jeszcze dwa razy o przyjściu na świat poddanych węgierskich – Wojciecha i Bronisława Czerwosz”).
Pytam, kiedy zaczęła się jej przygoda z ceramiką.
– To było w Chmielnie nad jeziorem Białym – odpowiada. Rodzina Magdy nie miała tam działki, ale jeden z gospodarzy zgodził się, aby przy jeziorze postawili na palach malutki domek z dykty („był tak mały, że śniadania trzeba było jeść na zewnątrz”). – Chmielno miało wtedy jeszcze kilku garncarzy. Widziałam, jak pracują w glinie, wypalają, tworzą… – wspomina.
Pamięta, że gdy była dziewięcioletnią dziewczynką, to do Chmielna na wakacje wzięła ją babcia. Nestorka rodu nie uważała tych wakacji za bardzo udane („mówiła później, że ja zamiast być na świeżym powietrzu, to prawie cały czas przesiedziałam w warsztacie garncarskim”). Dopowiadam, że życie pokazało, że te wakacje były bardzo udane, bo przecież w pewien sposób ukierunkowały Magdę, przyszłą artystkę ceramiczną.
Jednak świadomie tą techniką sztuki zainteresowała się w wieku maturalnym. Niemniej swoje wykształcenie powiązała z geologią. Skończyła studia i zaczęła pracować w zawodzie, ale po pracy oddawała się ceramice.
W końcu wybrała. – W którymś momencie powiedziałam sobie, że dosyć tej schizofrenii – przed południem geologia, a po południu ceramika… Trzeba to połączyć.
Rzuciła pracę geologa („wtedy na taki ruch trzeba było mieć dużo odwagi i trochę bezczelności”) i zatrudniła się w Cepelii w nadzorze artystycznym nad spółdzielniami ceramicznymi. – Robiłam plenery, konkursy, wystawy dla artystów zatrudnionych w cepeliowskich spółdzielniach ceramicznych. Chodziło o to, żeby oni cały czas pozostali twórcami, a nie tylko projektantami na usługi przemysłu.
Ostatnie 20 lat Magda dzieliła między pracę w stołecznym samorządzie, twórczą, artystyczną pasję i pracę w południowopraskich instytucjach kultury.
– W roku 2000 zatrudniłam się na próbę w Centrum Promocji Kultury, a dyrektor Basia Wasiak powiedziała mi: Przecież wytrzymasz te próbne trzy miesiące. Wytrzymałam trochę dłużej… – śmieje się artystka.
Po wybudowaniu filii CPK Praga-Południe na Saskiej Kępie, w 2011 roku, przeszła do PROMU przy ul. Brukselskiej, a po „usamodzielnieniu” się PROMU została w nim kuratorem wystaw.
W ostatnich latach w twórczości Magdy Czerwosz ceramika trochę ustąpiła pola „foto-grafice”. – Nie wiedziałam, czy to co tworzę jest dobre, nie miałam porównania, trochę się bałam, jak to ludzie odbiorą… – wyznaje szczerze.
Na wszelki wypadek pierwszą wystawę fotograficznych prac zrobiła w Wesołej („to było tak daleko, że niewiele osób tam dojechało”). Teraz już nabrała śmiałości i ma świadomość wartości swoich prac.
Na wystawie w PROMIE można zobaczyć zarówno ceramikę, jak i „foto-grafikę” jej autorstwa. – Wystawimy też wiersze mojego brata, Leszka – mówi artystka. – W dość ciekawy sposób, bo będą one wisiały na takich kafelkach w formie plansz.
Nie zabraknie prac Zofii i Wojciecha Czerwoszów.
– Mama będzie prezentowana przez malarstwo ceramiczne, ale to nie to samo, co malarstwo na ceramice – podkreśla Magda i opowiada mi o tej technice sztuki.
Ojciec Wojciech specjalizował się w medalierstwie. Przez wiele lat współpracował z Mennicą Państwową. – W dokumentach znalazłam ponad 70 umów taty z Mennicą. Brał udział w zamkniętych konkursach i projektował monety – mówi Magda. W mojej pamięci odblokowuje się klapka – faktycznie, kojarzę z młodości, a zbierałem wtedy monety, stuzłotówkę z żubrem. Była autorstwa Wojciecha Czerwosza.
Na wystawie przedstawiane są fantastyczne wycinanki, które ojciec Magdy i Leszka „latami robił do szuflady”, tylko dla siebie. – Pod naciskiem rodziny i przyjaciół zgodził się pokazać je publicznie pierwszy raz dopiero w 1981 roku, czyli 30 lat od rozpoczęcia ich tworzenia. Magda pokazuje mi wycinanki taty. Razem podziwiamy kunszt i precyzję tych dzieł…
Rozmawiał Adam Rosiński
Wystawę „Czerwoszowie – artyści z Saskiej Kępy” wybranych prac Zofii (1919-2009), Wojciecha (1913-1986) oraz Magdaleny i Leszka Czerwoszów można zwiedzać do 17 czerwca br. w PROM Saska Kępa, ul. Brukselska 23
Zapraszamy do obejrzenia kilku zdjęć z wernisażu.