Puchy

– Wiesz pan, panie Eustachy, nasz bazar na Szembeku, to chyba jedyne miejsce na Grochowie, gdzie można tyle ludzi na raz zobaczyć. Na Grochowskiej luźno, tramwaje puste, od razu widać, że kanikuła… Mówiąc to pan Kazimierz Główka ocierał pot z czoła, bo duszno było niemożebnie.

– Z tego powodu tylko kłopoty mam. Niestety.

– Jak to rozumieć?

– Normalnie – jak na ulicach luźno, to robota robi się niebezpieczniejsza.

– Czy ja dobrze słyszę? Czy pan, panie Eustachy, uprawiasz jakieś szemrane znajomości?

– Osobiście nie, ale to i owo sie wie.

– Na przykład.

– Na przykład dwóch cwaniaczków skroiło pasażera autobusu nocnego, no i wpadli prawie od razu. Gość zawiadomił policję, mundurowi z Grenadierów podjechali raz, dwa, pokręcili się po okolicy i nie minęła godzinka jak ich mieli. Owszem siły były nierówne, bo jeden miał ze dwa promile do organizmu wprowadzone, ale gdyby ludzi było więcej, to może nie tak od razu by ich przyuważyli. Teraz, to w ogóle powiem panu, w którą stronę się człowiek nie obróci, to go widzą. Kamer porozstawiali na ulicach, jak w jakim studio. Koleżka koleżki, trochę podminowany, bo niby napity, ale jakoś nie do końca, chciał zaprotestować przeciwko takiej niesprawiedliwości. A ponieważ akurat znalazł się na tramwajowem przystanku, to zabrał się za szyby, ledwo je zbił, ledwo zabrał się za gabloty, a tu już łapsy podjeżdżają. Jak, skąd, skoro na ulicy żywego ducha? Z ulicznej kamery, okazuje się. I jak tu żyć, panie Kaziu?

– Wiesz pan, był kiedyś bardzo mądry gość, nazywał się Antoni Słonimski. I on wiedział, jak się zachować, gdy człowiekiem targają wątpliwości: jak nie wiesz jak się zachować, na wszelki wydatek zachowaj się porządnie.

– Nie jestem pewien, panie Kaziu, czy to jest takie proste, jak wygląda.

– Co racja, to racja. Przypomniała mi się w związku z tym przygoda niejakiego Rapaporta. Dzwoni otóż do niego urzędnik z banku. – Panie Rapaport, jest sprawa. Nieprzyjemna.

– Znaczy się, że co?

– Znaczy się, że masz pan na rachunku debet.

– Duży?

– Pięćset złotych.

– A w zeszłym miesiącu?

– W zeszłym miałeś pan 1000 złotych na plusie.

– A jeszcze w zeszłym?

– Wtedy miałeś pan do przodu równe 3 tysiące.

– To dlaczego pan wtedy nie dzwoniłeś?

Szaser 

Co tam panie na Pradze
Warszawski Lokalny Portal Informacyjny Mieszkaniec=

error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl