Złoty mercedes
– Coraz cieplej, coraz ładniej, idzie nowe panie Eustachy…
Kazimierz Główka zatoczył ręką po obszernym placu targowym. Jeszcze w pełni niezapełnionym straganami, ale już widać, jak tu będzie. Znaczy – ładnie będzie.
– Witam, witam. Nowe idzie, stare jedzie. Złotym mercedesem.
– Ostatecznie lila-róż okazał się – pan Kazimierz w lot zorientował się, o jakim mercedesie mowa. – W telewizji go pokazywali. Wsiadłbyś pan do czegoś takiego?
– Ja to nie, panie Kaziu, ale jak widać są tacy, co wsiedli. Widocznie bogacze w pierwszym pokoleniu. A co do tego, że u nas coraz ładniej – owszem. Jak pan widzi, ledwo bruk położyli, a już rozkopują.
– Awaria?
– Jakbyś pan wiedział. Założyli te rury, próbę zrobili – działało. Jak zakopali, to się okazało, że jedna nieszczelna – do nowego garażu się leje. No to rozkopać mus był. I wymieniać.
– Podobno już niedługo otwierają.
– Podobno. Nowa siłownia już działa.
– Akurat siłownia, że tak powiem mnie za bardzo nie rajcuje. Ja już się w życiu nasiłowałem.
– No, tak, ale młodzi walą tam jak w dym. Tak mówią, bynajmniej. Może i prawda – teraz każdy chce mieć „rzeźbę”, „kaloryfer”, itede…
– A resztę, kiedy resztę otworzą?
– Różnie mówią, ale podobno na przełomie maja i czerwca.
– No, to jubel będzie.
– Właśnie, że nie. Z marszu otwierać mają. Co będzie zrobione, będzie otwierane – sklep po sklepie, piętro po piętrze.
– Od razu będzie luźniej, bo teraz powiem panu, jeden drugiemu na plecach siedzi.
– Bez przesady. Chyba, że w sobotę do południa, to wtedy rzeczywiście ludzi tłum. Ale tak, to nie.
– A słyszał pan, panie Eustachy, że handel teraz będzie do 21.00?
– Podobno. Ciekawe, czy wszystkich to będzie obowiązywało. Bo, na ten przykład, ja z tą swoją bielizną damską, komu będę potrzebny do tej godziny? O tej porze bielizny się raczej nie zakłada. Jeśli już, to przeciwnie.
– Będzie, jak kto w umowie ma podpisane. W każdym razie spożywka, to raczej na pewno popracuje do końca. Na tym cały pomysł ma polegać: klient przychodzi dajmy na to po mikser, skarpety, albo po wersalkę, a przy okazji przypomina sobie, że chleba w domu nie ma. No i do chleba coś by się przydało…
– I na odwrót, że tak powiem – ktoś, kto przychodzi po 15 deko szynki przypomina sobie nagle, że dzieciak na jutro zeszytu do szkoły nie ma, albo, że pojutrze są imieniny dziadka, więc skoro już tu jest, to może coś znajdzie po sąsiedzku – jakiś szalik, albo kapcie. Tak to ma działać – jedno ma nakręcać drugie, więc roboty od rana do wieczora nie zabraknie.
– Cóż, handel. Kto posmakował, ten wie, że narobić się trzeba, niestety.
– Powiem panu, że nie każdemu to się tu podoba.
– Że trzeba się narobić?
– To też. Ale głównie chodzi o to, żeby człowiek na tym bazarze nie tylko w dzień, ale i w nocy handlował, to i tak na złotego mercedesa nie zarobi.
– Swoją drogą, niech mi pan powie, panie Eustachy, co się musi człowiekowi z głową porobić, żeby na państwowej posadzie takie auto sobie zażyczyć?
– Nie rozumiem tego. Ale to nie pierwszy raz. Pamięta pan – jeden już jeździł za frico mercedesem, tyle że z firankami. Jego partia słono potem za ten wybryk zapłaciła. Do dziś nie mogą się pozbierać. Nawet w Sejmie ich już nie ma.
Szaser