Bazar disco polo

– „Ona miała wszystko po piątaku…”. – Niosło się od krańca bazaru do krańca, od Komorskiej do Zamienieckiej. Młody handlarz głos miał donośny, choć nieco sfatygowany…

– Wesoło macie, panie Eustachy – Kazimierz Główka witając się ze swoim kolegą, kupcem bieliźnianym Eustachym Mordziakiem, uśmiechał się od ucha do ucha.

– Powiem panu, panie Kaziu, że faktycznie. Odkąd te młodziaki zaczęły handlować, to faktycznie. Codziennie coś wymyślają.

– A czym handlują?

– Niech pan sam popatrzy – wszystkim: lampki, kwiatki, bławatki, fiutki-kogutki, co pan chce. I najczęściej wszystko po piątaku.

– Kolorowo się tu robi… Ale chyba nie każdemu taki handel w smak. Patrz pan, ten od dywanów ponury jakiś.

– Co się pan dziwi – śnieg pada, to towar musi trzymać na pace. Jak było słońce, rozkładał na chodniku. Cały ten kawał przed piekarnią w dywanach był. A teraz – ściśnięte, zwinięte, na sztorc postawione – kogo to przyciągnie?

– To się podobno marketing teraz nazywa.

– Co?

– No, takie handlowanie, żeby klienta przyciągnąć, zatrzymać na chwilę przy sobie. Ten, co siedzi w szoferce, marne ma szanse. Za to ten cwaniak, co śpiewa, a przy boku ma dziewczynę, która obsługuje klientów, ten parę groszy dziś zarobi. Mimo że sprzedają wszystko po piątaku. Oni ruch wytwarzają, zdobywają sympatię klientów, a w końcu – przychylność i skłonność do wydania pieniędzy. Rozumieją swój czas, ten od dywanów nie bardzo. Wiedzą, co ludziom się podoba. Na przykład disco polo podoba się bardzo. Pamięta pan: „Ona miała suknię kolorową/czarne getry, czapkę i bluzę sportową”…

– Nie znam.

– To właśnie przebój disco polo, który ten chłopak sobie przerobił na handlowy użytek.

– Wszyscy się z tego podśmiewają.

– Po pierwsze nie wszyscy, panie Kaziu, nie wszyscy. Tyle płyt, ile sprzedaje Zenek Martyniuk, to inni mogą pomarzyć. Myśli pan, że Maryla Rodowicz z miłości się do niego przykleiła..? On jej daje publiczność, ona mu uchyla drzwiczki do pieca ze swoją sławą i razem grzeją się w tym ciepełku.

– Do czasu.

– Wszystko jest do czasu, ale co ona przy nim zarobi, to jej.

– Ale obciach jaki.

– No, jaki? Osiecka nie żyje, Tyszkiewicz złego słowa o koleżance nie powie. To kto? Były premierowicz? Albo ten, no – Kmicic? To dżentelmeni są przecież. A reszcie się podoba. Dama może koncertować spokojnie. Potem, owszem – musi się reanimować, ale nie ma co narzekać. Ma co wspominać i będzie miała co wspominać.

– Pan jeszcze tego nie wie, ale ja już tak – z pamięcią różnie jest, najczęściej figle płata. Często mówimy: będzie co wspominać na starość… A na starość, jak na złość, skleroza… A pan, panie Eustachy, jakiegoś disco polo sobie nie ułożył? Skoro to tak działa…

– Panu powiem – ułożyłem. Ale trochę się wstydzę. Taki bardziej nieśmiały jestem.

– No, to niech pan przynajmniej mnie zaśpiewa.

– Naprawdę? No, to słuchaj pan – pod „Oczy zielone” sobie ułożyłem:

Odkąd zobaczyłem majty

Ciepłe, w kwiatki, no – w sam raz

Co się ze mną stało nie wiem!

Pokochałem je aż strach…

Przez twe majty, te majty zimowe oszalałem

Twoje ciało oddało im chyba cały blask

Gdy im serce ciepełka spragnione ukazałem

One rzekły – za dychę, za dychę możesz brać!

Szaser

error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content