Gwardya Narodowa, duma czy wstyd?

Rzadko kiedy we współczesnych rodzinach przechowywana jest pamięć o powstaniu styczniowym z 1863 roku, a co dopiero listopadowym z roku 1831. Często nie wiemy, jak nazywała się z domu babcia czy prababcia, a co dopiero co robili antenaci i to tyle pokoleń wstecz? Nie wiemy, ilu naszych przodków zginęło bezimiennie w okopach powstania listopadowego. Czy w ogóle ich to obeszło? Czy byli patriotami?

Byłam dzieckiem, gdy mój ojciec przyniósł do domu dokument, z którego wynikało, że mój praprapradziadek Paweł Piekarski – warszawski kowal – został powołany do Gwardyi Narodowej. Data na dokumencie to 1831 rok, który kojarzył się z powstaniem listopadowym. Ów mocno pożółkły dokument przekazała tacie stryjeczna babka Józefa z Piekarskich Kozłowska, zwana w rodzinie ciotką Ziutą. Ciotka Ziuta była wnuczką Pawła Piekarskiego bohatera dokumentu, a dla nas najmłodszą siostrą mojego pradziadka Ludwika Piekarskiego.

Przez lata wielokrotnie zastanawiałam się czym była Gwardya Narodowa? W szkole uczono o ataku na Belweder, powstańczych bitwach czy potyczkach, krwawej walce o Olszynkę Grochowską i o Reducie Ordona. Jednak Gwardya Narodowa pozostawała dla mnie czymś niezwykle tajemniczym, a przecież bez wątpienia ważnym, skoro wymagała dokumentu z podpisem, pieczęci itd.

Napawała jednak dumą, bo wiązała praprapradziadka z powstaniem listopadowym. Bowiem wiszący do dziś u mnie na ścianie dokument, który został wystawiony „w Warszawie 30 miesiąca Maja roku 1831” i posiada „numer kontroli 24” oraz tytuł „GWARDYA NARODOWA” brzmi:

„Zawiadamiam Pana Piekarskiego Pawła, iż w Skutek Organizacyi Gwardyi Narodowey z d, 17 Grudnia Roku 1830 przez DYKTATORA zatwierdzoney, iesteś zamieszczony w liczbie Czlonków Gwardy Narodowey Miasta Stołecznego Warszawy, i należysz do Pułku 1szego Batalionu 1szego Dowództwa Wgo Majora Kruszewskiego Kompanii 1szey Dowództwa kapitana Jasińskiego. Stosownie więc do powyższego Zawiadomienia, nie powinieneś się wyłamywać w niczem, co porządek, dobro ogólne i bezpieczeństwo publiczne po Niem wymagać będą, a to pod ostrością ustawy karney dla Gwardyi Narodowey przepisaney.

DOWÓDCA GWARDYI NARODOWEY

Antoni Ostrowski, Senator wojewoda”

Kim był Antoni Ostrowski? To urodzony w Warszawie w 1782 roku, a zmarły we Francji w 1845, hrabia w Królestwie Kongresowym i generał, który w czasie powstania listopadowego był wojewodą i dowódcą gwardii narodowej warszawskiej. W roku 1831 otrzymał stanowisko prezesa senatu.

Jednak co to była ta Gwardya Narodowa próżno szukać w Wikipedii. Pisali o niej historycy, ale rzadko. Cóż… nie była to formacja wojskowa, a raczej coś w rodzaju dzisiejszej Straży Miejskiej. Najpierw zresztą określano ją mianem Straży Bezpieczeństwa, a dopiero 11 grudnia 1830 roku Warszawska Straż Bezpieczeństwa została przekształcona w Gwardyę Narodową.

 Gwardya rekrutowała się jedynie z warstw posiadających. Bowiem dekret przemianował istniejącą Straż Bezpieczeństwa na Gwardyę Narodową, nie naruszając w niczym przyjętych w poprzedniej organizacji klasowej kryteriów rekrutacji, celów i metod oraz obsady dowództw. Artykuł pierwszy dekretu ustalał bowiem, że „członkiem gwardii narodowej jest:

  1. każdy mieszkaniec posiadający w mieście Warszawie nieruchomość… jak to: właściciele domu, wszelkiego rodzaju handlujący, kapitaliści, rzemieślnicy w cechach zapisani,
  2. urzędnicy pobierający rocznie przynajmniej 3 tysiące złotych ze skarbu publicznego,
  3. synowie tych, którzy paragrafem a i b są wymienieni”.

Artykuł drugi wyłączał za opłatą duchownych i urzędników cywilnych, artykuł trzeci Żydów, artykuł czwarty określał wiek gwardzistów na 18 do 50 lat, artykuł piąty zobowiązywał gwardzistów do umundurowania się „swoim kosztem”, artykuł dziewiąty określał strukturę gwardii powołując w Warszawie 2 pułki oraz w każdym cyrkule batalion, artykuł jedenasty ustanawiał wewnątrz gwardii wybory dowódców „aż do kapitana włącznie”.

Jakie były zadania Gwardyi? Jak wynika z opublikowanych w ówczesnej prasie artykułów miała być w ciągu całego powstania „czynnikiem dbającym przede wszystkim o bezpieczeństwo i całość majątków zamożnych obywateli”. Jednak jej głównym zadaniem w pierwszym okresie jej istnienia było rozbrojenie ludu oraz strzeżenie własności prywatnej przed rewolucją.

Dziś, gdy żyjemy w czasach powstańczego etosu, kiedy wyobrażamy sobie powstańców tylko i wyłącznie jako romantycznych bohaterów pełnych ideałów, co wynika z faktu, że od ponad 70 lat panuje na polskich ziemiach pokój, nie zdajemy sobie sprawy z tego, że każda z wojen czy rewolucji oprócz prawdziwych patriotów gromadzi też zwykłych bandytów, których celem jest wzbogacenie się na nieszczęściu innych. Dlatego jednym z celów Gwardyi Narodowey było „zachowanie ustaw kardynalnych, jakie sobie naród nada, utrzymanie posłuszeństwa prawom, zachowanie i przywrócenie porządku i spokojności publicznej, pomaganie wojsku liniowemu w obronie kraju, przygotowanie żywiołów do siły zbrojnej i zabezpieczenie niepodległości Polski”.

Niestety, jak wynika z zachowanych dokumentów, te ostatnie zadania były wykonywane przez Gwardyę w sposób nieprzynoszący chwały jej organizatorom i dowództwu.

Jak wynika z opracowań historycznych, dziś nie istnieją już raporty setników, na podstawie których Maksymilian Meloch, polski historyk żydowskiego pochodzenia, przed wojną napisał:

Najwcześniej rozpoczęła się działalność straży na Powiślu, na Starym Mieście i ulicach przyległych. Całe miasto zostaje podzielone na setnictwa; setnikom, inaczej zwanym naczelnikami straży wydziałowych, podlegali naczelnicy poszczególnych ulic oraz dziesiętnicy. Oczywiście organizacja ta nie od razu ogarnęła całe miasto i nie wszędzie wszystkie te setnictwa były utrzymane; część naczelników straży, zwłaszcza 2, 3 grudnia pochodziła z wyboru; część była wprost mianowana. Na czele jej stał naczelnik, mający do pomocy sztab. Straże były obowiązane pełnić swą powinność tylko w swoim rewirze… Początkowo poszczególne oddziały na wezwanie pobliskich wart obowiązane były spieszyć im z pomocą. Straż czuwała, aby mieszkańcy stolicy bez określonej potrzeby nie przebywali poza miejscem swego stałego pobytu. Właściciele domów – komendanci straży – mieli pilnować, aby lokatorzy nie oddalali się z bronią na miasto. Służba w Warszawie była urządzona w ten sposób, że oprócz posterunków, co jakiś czas ulicami przebiegały oddziały lotne. Specjalna uwaga była zwrócona na utrzymanie porządku w nocy; w tym celu zostaje wydana instrukcja dla setników. Według tego zarządzenia patrole nocne odbywać się mają co godzinę… O każdym wypadku nadzwyczajnym setnicy są obowiązani zawiadomić natychmiast komendaturę; gdyby zaś wszystko pozostawało w „normalnych” warunkach należy przesyłać sprawozdania co cztery godziny”.

Gwardya Narodowa była jedyną formacją pomocniczą w okresie dyktatury Chłopickiego, ale też rekrutowała się jedynie ze sfer posiadających i była zdecydowanie antyplebejska. Dopiero odsunięcie bezpośredniego niebezpieczeństwa w postaci uzbrojonego ludu, zachęciło obóz konserwatywny do rozszerzenia kryteriów klasowych rekrutacji do Gwardyi. Pamiętać bowiem należy, że jeszcze wtedy obowiązywała pańszczyzna i to przecież dopiero zniesienie jej przez cara w Królestwie Polskim w1861 roku, przyczyniło się do upadku powstania styczniowego.

29 stycznia przedstawiony został, a następnie skierowany do Rządu Narodowego, projekt nowego regulaminu. „W miastach pierwszego i drugiego rzędu – głosił on – należą do gwardii narodowej:

– wszyscy, którzy mają być zapisani do księgi obywatelskiej z prawem głosowania lub bez niego;

– posiadający stopnie akademickie;

– nauczyciele otrzymujący pensje, artyści dramatyczni i sztuk pięknych;

– bankierowie, wekslarze i kapitaliści;

– właściciele albo dzierżawcy wszelkich handlowych, przemysłowych i spekulacyjnych zakładów, dzierżawców domów;

– subiekci, kasjerowie i buchalterzy w handlach i fabrykach, prowizorowie aptek, protowie drukarń, dyrektorowie, zawiadowcy i mechanicy w fabrykach rządowych i prywatnych;

– przysięgli maklerzy i ajenci handlowi;

– majstrowie rzemiosł i kunsztów oraz wszyscy posesjonaci mający wywieszony szyld na ulicę;

– synowie wymienionych powyżej mieszkańców, jeżeli są w latach prawem oznaczonych”.

Co oznacza, że Gwardya miała pozostać w dalszym ciągu organizacją „posiadających” o nieznacznie rozszerzonym składzie społecznym.

Praprapradziadek Paweł Piekarski raczej nie miał wtedy jeszcze własnego warsztatu. Był jednak już członkiem cechu warszawskich kowali. Na pewno był już żonaty, a jego żoną była Julianna z domu Dobrzańska siostra Jana Dobrzańskiego h. Częstopian oficera trzeciego pułku ułanów z powstania listopadowego. Praprapradziadkowie jeszcze nie mieli dzieci. Być może to koneksje rodzinne sprawiły, że Paweł Piekarski mimo braku własnego warsztatu kowalskiego nie znalazł się poza Gwardyą, poza którą znalazły się takie grupy społeczne, jak: biedota rzemieślnicza i kupiecka, nie mająca „szyldu na ulicy”, czeladź rzemieślnicza, wyrobnicy, bezrobotni, nauczyciele nie pobierający stałej pensji, a więc najbardziej zapalne, patriotyczne elementy miasta. Tych ujęto organizacyjnie w stworzonej Straży Bezpieczeństwa, której celem była „pomoc Gwardyi Narodowej, czyli utrzymanie porządku, spokojności publicznej, obrony kraju i przygotowania żywiołów do siły zbrojnej”.

Przykro to dziś pisać, ale poza rozbrojeniem ludu, Gwardya Narodowa właściwie nie odegrała w powstaniu listopadowym żadnej ważniejszej roli. Nie wypełniła nawet w sposób należyty najbardziej minimalnych zadań, wysuniętych wobec niej przez dowództwo wojskowe. Tych, do których należały m.in. strzeżenie gmachów rządowych, odbywanie patroli nocnych oraz wspomaganie garnizonu miasta w wypadku zbliżenia się nieprzyjaciela. Przeciwnie Gwardya wsławiła się tchórzostwem, a nawet brakiem patriotyzmu.

Dlatego często zastanawiam się, czy powinnam być dumna z praprapradziadka, czy może zdjąć ze ściany dokument z jego nazwiskiem? Przecież od dawna już wiem, że genealogia i grzebanie w historii uczą pokory i skutecznie leczą z nacjonalizmu.

Jednak z historii i dokumentów wynika, że może z praprapradziadkiem Pawłem nie było tak najgorzej. W ówczesnej prasie pojawiały się bowiem doniesienia, że „rejenci, mecenasi, obrońcy, komornicy, budowniczowie, nauczyciele prywatni, rządcy domowi, artyści, muzycy byli wyłączeni ze służby w gwardii narodowej”, co oznacza, że mnóstwo ludzi robiło wszystko, by wykupić się z szeregów Gwardyi. Praprapradziadek jednak w niej pozostał, a ponieważ bycie gwardzistą nie wiązało się z otrzymywaniem jakiegokolwiek żołdu, może więc praprapradziadek był patriotą? Zwłaszcza, że jak pisał jeden z dowódców: „Gwardya Narodowa tak znacznie od niejakiego czasu zmniejszyła się, że dostarczając liczbę potrzebną ludzi do służby, cały ciężar na tych obywateli spada, którzy z pracy własnych rąk się utrzymując wszystko dla dobra publicznego poświęcają”.

Niestety jeden z jej dowódców, Józef Krasiński, w swych pamiętnikach opisał kilka przypadków zachowania wręcz hańbiącego, bo oto „Dwa bataliony gwardyi, dwie armaty i pluton kawalerii pod dowództwem Krasińskiego Józefa wysłano na odsiecz bijącym się. Za Pragą majorowie Małachowski Józef… zarozumialec z Różewskim pokłócili się aż do pałaszów, kto będzie dowodzić plutonikiem. W Miłosnej dla deszczu obywatele żołnierze rozbiegłszy się po karczmach ledwie nazajutrz raczyli się zebrać do frontu…”, a kiedy po odebraniu 627 jeńców rosyjskich oddział miał konwojować ich do Warszawy: „żołnierze… nasi po dobrej kawie bocznymi drogami każdy w swą stronę ruszył, w eskorcie pozostało ledwie kilkudziesięciu obywateli”.

Była to zresztą chyba jedyna próba użycia Gwardyi Narodowej „w polu”. Szczególną jednak hańbą okryła się Gwardya Narodowa w końcu lutego 1831 roku w okresie bitwy pod Grochowem. Oto, kiedy odgłos strzałów armatnich dotarł do śródmieścia Warszawy, „strach przed wystąpieniami pospólstwa – stwierdził Adam Moraczewski – ten sam, który w nocy 29 listopada oddał zamożne mieszczaństwo w ręce kierowników polityki ugody z Rosją, teraz zaprowadził ich do dowódcy Gwardyi Narodowej z żądaniami poddania stolicy”.

Szeregi gwardzistów ogarnęła panika. Kiedy w dodatku do Warszawy dotarły wieści, że oddziały rosyjskie pojawiły się na tyłach armii polskiej po nierozstrzygniętej bitwie w Olszynce grochowskiej gwardziści publicznie zdzierali ze siebie wojskowe odznaki, a dowódca Gwardii, Antoni Ostrowski, pędząc na koniu przez ulice miasta, wołał: „zamykajcie sklepy, Moskale wchodzą!”.

Niepowodzenia powstania, zbliżenie się armii rosyjskiej pod Warszawę przerzedziły znacznie szeregi Gwardyi. Przyjmując funkcję gubernatora Warszawy, Krukowiecki relacjonował: „Gwardia Narodowa składająca się z 6 000 ludzi, codziennie zmniejszała się przez rozmaite wyłączenia, przez zniszczenia Pragi, przez opuszczenie Solca; w chwili objęcia urzędu gubernatora przeze mnie, składała się tylko z 3 tysięcy kilkuset ludzi. Dalszemu zmniejszaniu się a podobno i całkowitemu rozwiązaniu tej użytecznej instytucji oparłem się ze sprężystością i ożywiłem ją duchem patriotyzmu, osłabionym wypadkiem wydarzonym dnia 25 lutego ku wieczorowi”.

Jak wynika z opracowań historycznych wtedy najbardziej dynamicznym i patriotycznym elementem Gwardyi były doły warszawskiego „patrycjatu”, czyli majstrowie tzw. „trudnych rzemiosł: rzeźnicy, kowale, stolarze”, czyli… mój praprapradziadek.

Pod koniec czerwca 1831 roku warszawski plebs i drobnomieszczaństwo ogarnęły nastroje rewolucyjne. Jeszcze w przededniu wypadków 29 czerwca dowódca gwardii, Antoni Ostrowski, wydał odezwę, potwierdzającą te zjawiska. „Do żadnej klasy wyłącznie – czytamy w odezwie – do żadnego ludu, lub ludzi, do żadnego nawet z nami bój toczącego narodu, nie cierpimy żadnej, namiętnej osobistej nienawiści, podłej żądzy zemsty… przestrzegam nadto, iż za uderzeniem alarmu, każdy do właściwego dowódcy w największym porządku, cichości, swarności, posłuszeństwie dla wydanych przepisów i rozkazów udać się ma; bo obok obrony zewnątrz jeżeliby ta stała się niepotrzebną porządek wewnętrzny, bezpieczeństwo osób i majątków jak najtroskliwiej przestrzegane będą…”.

Odezwa nie odniosła jednak skutku. Na podstawie zachowanych źródeł i relacji można stwierdzić, że zdecydowana większość członków Gwardyi Narodowej stanęła po stronie ludu Warszawy, stała się aktywnym uczestnikiem demonstracji, a nawet samosądu. Wiązało się to bezpośrednio z rewolucyjnym fermentem antyrządowym po klęsce pod Ostrołęką, pogłębionym kunktatorską polityką Skrzyneckiego i Dembińskiego, których podejrzewano wprost o zdradę na rzecz Rosji.

Paweł Piekarski zmarł w 1865 roku, co oznacza, że dożył kolejnego powstania narodowego. Pochowany został na Powązkach. Pogrzeb odbył się w okresie stanu wojennego, a jego synowi – mojemu prapradziadkowi Michałowi – z trudem udało się załatwić pozwolenie na udział w pogrzebie aż 30 osób. Drogę do grobu znaczono więc gałęziami, by mogli tam trafić ci żałobnicy, którzy nie mogli wziąć udziału w uroczystości. Na grobie praprapradziadka nie ma słowa o Gwardyi Narodowey. Dlatego do dziś nie wiem, czy bycie jej członkiem było powodem do dumy?

Oprac. Małgorzata Karolina Piekarska

error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content