Daniel – z Grochowa na Ukrainę…
Najpierw pojechał z pomocą humanitarną, ewakuował kobiety i dzieci z najbardziej niebezpiecznych terenów, pod obstrzałem, wśród wybuchających pocisków. Przyjeżdżał do domu, aby zebrać trochę rzeczy, odpocząć i ponownie tam wracał. Po kolejnym powrocie zaczął kompletować sprzęt. Kupił samochód z napędem 4×4. Używany, ale sprawny, kupił także hełm, noktowizor i inne wyposażenie.
Nie było szczególnego pożegnania, powiedziałem – trzymaj się Daniel, a on po prostu wyszedł, wsiadł do samochodu i pojechał… Czułem się zblokowany, nie umiałem okazać swoich emocji i wiedziałem, że Daniel tego nie chce – mówi Mirosław Sztyber, ojciec Daniela.
Domyślałem się co planuje, chociaż nic nie mówił. Wiedziałem, że go nie powstrzymam, postanowiłem go zrozumieć i przede wszystkim wspierać. Nie byłem pewien, dokąd dokładnie jedzie i co będzie robił – kontynuuje ojciec.
To był normalny, fajny dzieciak. Dał nam w życiu wiele radości. Lubił naleśniki i zupę pomidorową, nie tolerował złych osób – fałszywych i zakłamanych. Miał intuicję do ludzi, rozwinął ją studiując psychologię kryminalną. Był honorowy i potrafił zachować się z godnością.
Już jako 14-latek spędzał wakacje na obozach organizowanych przez GROM. Szkolili go najlepsi i szybko zaczął dorównywać im umiejętnościami. W dorosłym życiu był instruktorem survivalu i strzelectwa bojowego. Nie chwalił się tym, był skromny, a może właściwsze określenie to dyskretny. Wiedział, że dużo potrafi i może pomóc Ukrainie.
Dla mnie – ojca – był nie tylko synem. Był przyjacielem, współpracownikiem, wiele mnie nauczył, przede wszystkim zrozumienia współczesnego świata. Pracowaliśmy razem ponad 15 lat. Bez niego nie zrestrukturyzowałbym firmy. Ciężko było za nim nadążyć…
Wychowany w kulcie Powstania Warszawskiego, pracował w Radzie Fundacji Pomocy Żołnierzom Armii Krajowej, wspierając kombatantów i organizując wydarzenia upamiętniające Powstanie Warszawskie. Był tolerancyjny i otwarty na różnorodność . Skończył Liceum Ogólnokształcące w Rembertowie, potem kilka kierunków – Kulturoznawstwo, Zarządzanie Nieruchomościami, Stosunki Międzynarodowe, studium z psychologii kryminalnej. Językiem angielskim władał bardzo dobrze, nie były mu obce hiszpański, francuski, po pobycie w Ukrainie, rosyjski czy ukraiński.
Wspinaczka, loty paralotnią na spadochronach, nurkowanie, operowanie dronem –zawsze doskonale przygotowany, zwracający uwagę na szczegóły. Ukończył kurs radiotelegrafisty przekonany, że alfabet Morse’a trzeba znać…
Bez mojego syna nie uratowalibyśmy firmy, której byłem prezesem. Razem z Danielem czuliśmy się odpowiedzialni za otoczenie, rodzinę, ludzi, którzy z nim pracowali. Sprzedaliśmy dom, aby wyjść z trudnej sytuacji, straciliśmy sporą część udziałów w firmie, jednak ona istnieje i dalej się rozwija, a ludzie nie stracili pracy. To był trudny czas – wspomina Mirosław Sztyber.
Dopiero po Jego śmierci dowiedziałem się, że wyszkolił wielu ukraińskich żołnierzy, że trafił do Legionu Międzynarodowego wraz z żołnierzami z USA, Australii i innych krajów. To była elitarna jednostka zwiadowcza.
Wszystko było tajemnicą. Tylko SMS-y i kontakt wyłącznie na komunikatorze, a i tak nie zawsze była łączność… dodaje .
Powiedział Mamie: Jak ich nie powstrzymamy tam, to przyjdą tutaj, a wtedy już nie będę mógł Ci pomóc.
Daniel odszedł w akcji osłaniając ukraińskiego inżyniera sapera, walczył trzy godziny o życie w warunkach frontowych, bez środków przeciwbólowych i pomocy medycznej. Do końca rozmawiał z żołnierzami, którzy Go nieśli, prosząc by wytrzymali i dziękował im, pytając jak daleko jeszcze do ambulansu. A ambulansu nie było, bo byli pod ostrzałem…Gdy poczuł, że jest coraz gorzej powiedział do żołnierzy- Brońcie tych ludzi i Europy. Na koniec zapytał – Gdzie są moi rodzice? Powiedzcie Im…
Na podstawie artykułu „Daniel Sztyber – Pamięć o Bohaterze” autorstwa Urszuli Krawczyk opublikowanego w magazynie „Czerwona Szpilka”.
Foto- z archiwum prywatnego Mirosława Sztybera
gazeta Mieszkaniec, Warszawski Lokalny Portal Informacyjny Mieszkaniec, warszawskie informacje