Dobre, bo polskie
– Witam panie Eustachy. Wiosnę mamy już chyba nie na żarty…
Kazimierz Główka, emeryt, stały klient bazaru na pl. Szembeka, jak zwykle zawitał do pana Eustachego Mordziaka, kupca tutejszego bieliźnianego, na chwilę pogawędki.
– Powiem panu, że rzeczywiście. Weekend majowy mieliśmy wprost wymarzony. Wyjeżdżał pan gdzieś?
– Ja nie. Zostaliśmy z żoną w domu. Ale też odpoczęliśmy.
– A my z Krysią wyjechaliśmy. Na cały weekend, nad Liwiec, do jej brata na działkę.
– To za bardzo pan nie odpoczął, co?
– Nie powiem, troszkę zabałaganiliśmy. Ale w normie! Pan wie, panie Kaziu – organizm prawdziwego mężczyzny do czasu do czasu wręcz potrzebuje takiego bodźca.
– Wiem, wiem. Niektóre organizmy tak bardzo, że potrzebują być „bodźcowane” na okrągło.
– To nie my. My ze szwagrem tylko dla zdrowotności. Zresztą u szwagra jest jak nie przymierzając na naszym bazarze – tylko to, co zdrowe i polskie. Nasze jest najlepsze.
– A co konkretnie było pite?
– Najpierw „Wyborowa”, potem „Żołądkowa Gorzka”, Po kieliszeczku „Pana Tadeusza”, no i piwo, oczywiście.
– Jakie?
– Normalnie „Żywiec”, a panie „Karmi” – do towarzystwa. Piwo ciemne, bezalkoholowe.
– To po kolei: „Wyborowa” i „Pan Tadeusz”, to francuska kampania Pernod Ricard, „Żołądkowa Gorzka”, to Stock Spirits Group – firma włoska, „Żywiec”, to holenderska grupa Heineken, a „Karmi” to duński Carlsberg.
– Coś takiego?! Na co dzień człowiek w ogóle się nad tym nie zastanawia.
– I słusznie. Po co? W świecie wolnego przepływu finansów i wolności gospodarczych, może tylko od tego głowa zaboleć.
– Ale za to przynajmniej na naszym bazarze, kupi pan to co nasze, najlepsze.
– Fakt, mogę mieć takie szczęście.
– Szczęście? Tu są same pewniaki.
– Kartofle z Cypru też? I truskawki z Grecji?
– No nie, ale już mięsko – proszę bardzo.
– Też jak się trafi. Na przykład wieprzowinę importujemy z Belgii, Niemiec, Danii. Głównie z Danii zresztą. Tak więc kupując i na naszym super polskim bazarze może się zdarzyć, że kupimy duńskie żeberka, albo belgijską łopatkę.
– To już nie wiem, czy lepiej było wtedy, kiedy kupowało się „na Szembeku” prosto z furmanki, od chłopa, czy teraz – schłodzone, sprawione, czyste, ale nie wiadomo skąd?
– Na pewno było taniej, panie Eustachy…
Szaser
Co tam panie na Pradze
Warszawski Lokalny Portal Informacyjny Mieszkaniec