Refleksje nad kalendarzem
– Witam, panie Kazimierzu, zapraszam.
Eustachy Mordziak, kupiec bieliźniany na bazarze na pl. Szembeka, ujrzawszy pana Kazimierza Główkę, nie mógł przepuścić takiej okazji. Oto pierwszym gościem w nowym roku przy jego straganie będzie mężczyzna. Niby przesąd, a jednak ludzie respektują ten zabobon. Pan Mordziak nie był inny i choćby tylko z tego punktu widzenia pan Kazimierz pojawił się w samą porę. Tym bardziej, że i on chętnie skorzystał z zaproszenia, bo nie tylko jego nogi, ale całe ciało zmęczone zakupami tęsknie rozglądało się za ulubionym zydelkiem.
– Jak tam po Świętach, po Sylwestrze?
Kazimierz Główka, spokojnie powiódł oczami wokół po czym odpowiedział panu Eustachemu dosyć flegmatycznie: – jakoś leci.
– Dobrze się państwo bawili?
– Owszem, bynajmniej. Mojej żonie nogi akurat popuchły, więc problem jakby rozwiązał się sam. Parę minut po pierwszej byliśmy w łóżkach, bo swoje już wytańczyliśmy. A państwo jak się bawili?
– Doskonale. Byliśmy na największym balu w mieście, na Placu Zamkowym. Wypiliśmy szampana prosto z butelki i czuliśmy się jak młodzi z całego świata, którzy tam śpiewali i tańczyli. Powiem panu, panie Kaziu, że atmosfera była wspaniała, młodość wokół aż kipiała pięknem i radością.
– A czego państwo sobie życzyli, jeśli mogę spytać?
– Przede wszystkim zdrowia oczywiście. Ale też, żeby nam nie było gorzej tylko lepiej.
– To tak jak my z żoną. No, ale my znacznie starsi od państwa jesteśmy, więc nasze życzenia były bardzo prozaiczne. Na przykład, żebyśmy doczekali się – niedużo, co najwyżej dwóch oznaczonych rysunkiem wózka inwalidzkiego miejsc parkingowych przy słynnym już na całą Warszawę markecie ogrodniczym.
– Tym co jest po drodze do Falenicy?
– Tym samym. To wstyd, żeby taki kwitnący interes miał w nosie klientów niepełnosprawnych, którzy też tam przyjeżdżają po kwiatki, ozdóbki, czy po prostu, żeby sobie popatrzeć na piękne rośliny.
– Fakt, eleganckie to nie jest. Ale ogólnie nie jest źle, nieprawdaż? Aż chce się żyć!
– Owszem, tyle że ten kalendarz jest nieubłagany, niestety. Jak mówi mój kolega, też emeryt zresztą, życie jest piękne, ale i okrutne zarazem.
– O, to ciekawe, dlaczego?
– Bo nie ma sprawiedliwości niestety.
– Nie przesadzasz, pytam go? A on na to: – Kupisz mieszkanie, samochód, odłożysz na kochankę i nagle bach…! Masz 80 lat.
Szaser
Co tam panie na Pradze
Warszawski Lokalny Portal Informacyjny Mieszkaniec