Komu Nobel, komu…

– Jak słonko grzeje, to cały świat się śmieje… Witam panie Eustachy, witam. Wiosna nareszcie, co?… – Kazimierz Główka, emeryt i stały klient bazaru na pl. Szembeka aż promieniał radością.

– Fakt. Powiem panu, że ludzie uśmiechać się zaczęli, milsi są jakby. – Eustachy Mordziak, kupiec tutejszy, też nie miał wątpliwości, że w życiu bazaru zaczął się nowy, fajniejszy okres. Choć przecież tak w ogóle, to łatwo nie jest.

– Słyszał pan o tych nagrodach, co to „Becia” kolegów nimi obsypała?

– Słyszałem, co miałem nie słyszeć, panie Kaziu.

– Ludzi to boli, powiem panu, bo uwierzyli, że będzie inaczej. Że te ośmiorniczki już w naszym życiu publicznym się nie pojawią. Przecież takim zwykłym szarakom łatwo nie jest. Wiesz pan, przed świętami przejeżdżałem przez Skaryszewską, koło jadłodajni, gdzie talerz zupy można za darmo zjeść. Po raz pierwszy kolejka głodnych wylała się nie tylko z podwórka na chodnik, ale i na drugą stronę ulicy. Przykro mi się zrobiło, ale i strach mnie obleciał.

– Strach? Z jakiego powodu?

– Jechałem swoim autem i w sekundzie uświadomiłem sobie, jak cienka jest linia między mną, w samochodzie, a tymi ludźmi w kolejce po talerz zupy. Wystarczy choroba, nieszczęśliwy zbieg okoliczności, wypadek i ląduje człowiek na samym spodzie drabiny społecznej.

– Ale powiem panu, panie Kaziu, że wielu pracujących też ledwo koniec z końcem wiąże.

– No chyba nie mówi pan o tym wicepremierze z Krakowa, który niedawno płakał, że ledwo mu do pierwszego starcza.

– Nie, nie – on wygłupił się sam i na własne konto. Ale weź pan pielęgniarki – średnia wieku 50 lat. Młodych brak. Która będzie pracować za takie pieniądze, jakie im płacą? Młode uczą się języków i od razu jak idą do szkoły pielęgniarskiej, to z myślą, że wyjadą.

– A nauczyciele, a urzędnicy – te wszystkie panie w ZUS-ie, na poczcie, w biurach. My się tu napatrzymy, panie Kaziu, oj napatrzymy. Są tacy, którzy nie wiedzą, co z forsą robić, ale większość każdą złotówkę na dwie strony ogląda.

– Dlatego ludzi tak te nagrody wkurzyły. Nie ma co – przegięli.

– Fakt. Ale podobno wcześniej czy później wszystkim ludziom władzy małpa na mózg siada. Trudno to zrozumieć, doprawdy.

– Może trzeba ogłoszenie dać do gazety na przykład? Może jakiś specjalista od zachowań władzy by się zgłosił? Skoro są behawioryści od psów, to może i od polityków.

– Od psów?

– No, mówię panu. Sam się nadziwić nie mogłem, jak o tym przeczytałem. I wyobraź pan sobie, że popyt na nich jest. Świat zwariował. Kiedyś, jak pies nie chciał się słuchać, to dawało mu się w tyłek gazetą albo kapciem i raz dwa się uczył, co mu wolno, a czego nie. Dziś – behawiorystę do domu się zamawia, który najpierw psa obserwuje, a na koniec udziela światłych rad, co zrobić, żeby poduszek nie rozpruwał i nie sikał na dywan.

– Z tymi ogłoszeniami w gazetach, to ja ostrożność bym jednak zalecał. Nigdy nie wiadomo, co z czegoś takiego może wyniknąć. Jeden gość też mianowicie dał ogłoszenie do gazety: „Szukam żony”… Na drugi dzień dostał setki odpowiedzi: „Weź pan moją!”.

– Żart?

– Jasne, że żart.

– No, to żart za żart. A propos Prezesa: – Słyszał pan ostatnią nowinę – pyta sąsiad sąsiada. – Prezes ma odebrać Nagrodę Nobla!

– Coś podobnego… Komu?

Szaser

error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content