Dialog… którego nie ma
Marcowa sesja Rady dzielnicy Praga-Południe pokazała jak w soczewce, że mieszkańcy, którzy domagają się podstawowych praw nie są mile widziani w Urzędzie przy Grochowskiej
Ta sesja nie należała do spokojnych. Licznie przybyli mieszkańcy i aktywiści (m.in. z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów) domagali się decyzji w sprawie niedogrzanych kamienic na Pradze-Południe. Swoim protestem skutecznie uniemożliwili rozpoczęcie i prowadzenie sesji. Nie można jednak nie przyznać im racji. Temperatura spadająca do 10 stopniu Celsjusza, sypianie w kurtce i czapce, wilgoć, grzyb. To tylko przykłady, w jakich warunkach mieszka część mieszkańców Pragi-Południe.
Oczywiście trudno jest nam z ciepłych mieszkań zrozumieć bolączki sąsiadów z Kamionka czy Grochowa. Trudno zrozumieć, ale warto wiedzieć i być empatycznym. Mieszkańcy zebrani na sesji chcieli, aby Rada przyjęła po prostu stanowisko w sprawie podłączenia do centralnej sieci grzewczej kamienic komunalnych wolnych od roszczeń i zarządzanych przez Zakład Gospodarowania Nieruchomościami. Wydaje się, że stanowisko zasadne i potrzebne. To dla mieszkańców dużo i radni są im to winni.
Z racji, że mieszkańcy nie mogli ze względów proceduralnych sami wnieść stanowiska pod obrady Rady, zrobili to radni PiS. Niestety, przedstawiciele PO i SLD skutecznie uniemożliwili przegłosowanie tego stanowiska. Trudno odpowiedzieć dlaczego. Stanowisko miało być wyrazem nadziei i pomocy oraz wyciągniętej dłoni, a także mobilizacji dzielnicy w pozytywnych działaniach na rzecz najsłabszych. Mieszkańcy podkreślali i wskazywali na ubóstwo energetyczne, a więc sytuację, w której gospodarstwo domowe nie może sobie pozwolić na energię lub usługi energetyczne w celu zapewnienia podstawowych potrzeb, takich jak gotowanie czy ogrzewanie.
Mieszkańcy nie doczekali się pozytywnej odpowiedzi i na kilkadziesiąt minut zablokowali obrady Rady Dzielnicy. Zachodzę w głowę jak można było tak potraktować obywateli, podatników, a przecież już niedługo wyborców. Na łamach „Mieszkańca” powtarzam już to po raz kolejny. Ponad 50% z naszego PIT-u zostaje w samorządzie. Mamy więc, Państwo i ja, możliwość wymagania od tegoż samorządu sprawiedliwego dzielenia tych niemałych sum. Liczę, że dialog, którego dzisiaj w Urzędzie Dzielnicy nie ma, powróci już po jesiennych wyborach.
Dariusz Lasocki
radny dzielnicy Praga-Południe