Jest taki dom…
Na to podwórko traficie bez dokładnego adresu i nawigacji. Wystarczy w okolicy ulicy Majorki zapytać o dom rozświetlony świątecznymi dekoracjami. Wszyscy bez wahania (i bezbłędnie) kierują do pana Krzysztofa Szczepańskiego. To tutaj po zmroku odnajdujemy się w świątecznej bajce.
Już od wejścia witają nas girlandy lampek, rozświetlone choinki wycięte ze styropianu. Każda najmniejsza rzecz w tym szczególnym, świątecznym czasie stała się ozdobą. Nawet mała drabinka okazała się doskonałym „wieszakiem” do lampek. Przed samym domem jest jeszcze bardziej magicznie. Udekorowany filar budynku, a za nim… na ławce przed samym wejściem czeka na nas Mikołaj! Siedzi rozparty dzielnie dzierżąc swój worek. Obok oczywiście choinka, a dookoła stroiki i światełka. Na elewacji budynku i drzwiach garażu wiszą laserowe iluminacje. Nie mogło zabraknąć też szopki.
Twórca tych magicznych klimatów ma 65 lat. Kiedy zaczął ozdabiać swoje podwórko?
– Od zawsze. Budowałem ten dom własnymi rękoma, już od pierwszych naszych świąt tutaj dookoła były ozdoby – mówi pan Krzysztof i dodaje, że teraz to nic, ale jeszcze parę lat temu świąteczne światełka były dosłownie wszędzie, nawet na dachu.
Okazuje się, że dekoracje na tej posesji są kilka razy w roku. Na Wielkanoc na podwórku stały zające i kolorowe wielkie jaja. Inne ozdoby są na Walentynki, a jeszcze inne np. na Halloween. Dla dzieciaków z całej okolicy to świetna atrakcja.
– Wszyscy mieliśmy świetną zabawę w Halloween. Poza tradycyjnymi już dyniami i ozdobami związanymi z tym dniem, zamontowałem głośnik. Jak dzieciaki podchodziły bliżej domu, to wydobywały się z niego różne dźwięki. Śmiechu było co niemiara – opowiada pan Krzysztof, który od zawsze jest bardzo uzdolniony manualnie. Kiedyś próbował dostać się do szkoły plastycznej, było jednak aż 7 osób na jedno miejsce. Nie wyszło. Został… elektrykiem. Ale swojej pasji do „twórczego dłubania” nigdy nie porzucił.
– Tata potrafi zrobić cuda. Spod jego rąk wychodziły śliczne dziergane poduszki, szył ubrania, potrafi zrobić wszystko. Dba o detale szykując i planując dekoracje na każdą okazję – mówi córka, Monika, która od kilku lat przejęła od taty świąteczne strojenie wewnątrz domu. – Nasze dzieci nie są już małe, ale dzięki temu wszystkiemu co robi tata, wciąż kultywujemy tradycję. Upiekliśmy już pierniczki, później będziemy je dekorować i rozdawać sąsiadom.
Przygotowania do bożonarodzeniowego wystroju rozpoczęły się tuż po 1 listopada. Zrealizowanie samego pomysłu (a ten po prostu rodzi się w głowie) jest czasochłonne. Samych lampek jest 3 tysiące (wcześniej z dachem było 5 tysięcy). Wszystko musi być gotowe na 6 grudnia – przecież Mikołaj musi odnaleźć dom, żeby trafić z prezentami.
Krzysztof Szczepański mieszkał na Woli, na Bródnie, a kilkanaście lat temu przeprowadził się na Białołękę. Od tamtej pory to jest jego miejsce na ziemi. – Wspaniali ludzie, cisza, spokój. Co bym tu zmienił? Nic, wszystko jest idealnie – mówi z uśmiechem.