Marzenia spełniajmy sami
Schudnę, zaczynam ćwiczyć – któż z nas nie zna tych mocnych postanowień noworocznych? Chyba wszyscy przechodziliśmy przez tego typu plany, dzięki którym kolejne miesiące miały doprowadzić nas do wymarzonego celu. Wielu z nas wie też, jak szybko rezygnujemy z postanowień. Miesiąc na siłowni, góra dwa i zaczynamy szukać wymówek: brak czasu, słabe samopoczucie – powodów są tysiące.
Przedstawiamy wam człowieka, który zrealizował swoje marzenia, jak postanowił, tak zrobił – choć nie było łatwo.
Marzenia są po to, aby je realizować, same się nie spełnią, nie przyleci do nas dobra wróżka i nie spełni ich za nas ani nie doprowadzi do miejsca, w którym chcielibyśmy być. Tak zaczyna opowieść o swojej drodze do osiągnięcia celu Artur Kobuszewski, znany jako Biegowy Wariat nie tylko na Białołęce, na której mieszka z żoną i córeczką, ale w całej Warszawie.
– Nigdy nie byłem żadnym sportowcem, nawet nie lubiłem grać w piłkę z chłopakami na podwórku, a WF w szkole to było coś okropnego, więc robiłem wszystko, żeby go unikać. Później była szkoła średnia, praca, rodzina, aż w końcu przyszedł czas na ruszenie tyłka z kanapy, bo zacząłem przypominać gumbasa (gwara uczniowska: człowiek dobrze zbudowany, często po sterydach – przyp. red.). Ciężko było nawet założyć buty, nie mówiąc już o podbieganiu do autobusu, więc przyszedł czas na zrobienie czegoś dla siebie w przenośni i dosłownie. I tak właśnie, 5 lat temu, zaczęła się moja przygoda z bieganiem – opowiada Biegowy Wariat.
Poszedł na siłownię, nie szalał z ciężarami, tylko za każdym razem biegał na bieżni. Po roku spróbował na zewnątrz i to był strzał w dziesiątkę. Zaczął brać udział w zawodach ulicznych, trenować na poważnie oraz zgłębiać wiedzę, żeby biegać mądrzej, zdrowiej. I tak powstał BIEGOWY WARIAT – od typowego kanapowca z nadwagą do gościa, który jest szczupły, aktywny sportowo, który chce pokazać innym, że MOŻNA – TRZEBA TYLKO CHCIEĆ, że wszystko jest w naszym zasięgu tyko trzeba jasno określić CEL i wyciągnąć po niego rękę.
– Przecież nic samo się nie robi. Oto przyszedł czas, że moje życie nabrało innego znaczenia – stało się BIEGANIEM. Zmiana pracy na doradcę w Sklepie Biegacza na Warszawskim Powiślu, prowadzenie grupy treningowej SBRT Warszawa, to pokazuje, że BIEGANIE to moja PASJA. Pamiętajcie: marzenia się nie spełniają, marzenia spełniamy sami – podkreśla.
Co jest najtrudniejszego w bieganiu? Monotonia treningu, czyli powtarzalność. Brak różnorodności potrafi zniechęcić, no i najważniejsze – nie biegajmy tymi samymi ścieżkami. Artur, który na początku na bieżni pokonywał dystans 5 km co drugi dzień, dzisiaj szykuje się do maratonu w Londynie i jego miesięczne przebiegi to… 300-350 km.
Artur ma 39 lat. Do działania motywują go cele, które sam sobie stawia.
– Teraz moim głównym celem jest pokonanie Maraton Majors. Majors to największe na świecie wyróżnienie w maratonach (6 maratonów: w Tokyo, Bostonie, Londynie, Berlinie, Chicago i Nowym Jorku). Mam już na koncie trzy z nich. Wiosną „uderzam” na Londyn. Największe wsparcie mam w moich najbliższych – żonie, córce oraz przyjaciołach i moim teamie SBRT – tłumaczy pasjonat biegania.
Zapytaliśmy go o to, jak zacząć, żeby nie skończyć po tygodniu. Mamy dla was kilka cennych rad (przetestowanych przez samego Wariata). Przede wszystkim stosujemy metodę małych kroków. Nie rzucamy się na siłownię chcąc w godzinę dokonać cudów. Wystarczą 2-3 treningi w tygodniu o długości 2-3 km. To samo następnym razem plus ewentualnie dodatkowe ćwiczenia.
– Dość często zniechęca nas zbyt duża intensywność oraz cele, które chcemy osiągnąć od razu. Dobrym sposobem jest chodzić na wspólne treningi, gdzie mamy różnorodności (biegamy, robimy siłę biegową, elementy szybkościowe itp.), no i najważniejsze – mamy ludzi, z którymi możemy ćwiczyć razem. To są takie bodźce, dzięki którym jesteśmy w stanie dotrzymać postanowień noworocznych. Jak wiemy, że na treningu są ludzie tacy sami jak my, którzy też pracują nad swoją formą, jest dużo łatwiej. Wtedy większość ludzi (ok. 70%) dotrzymuje postanowień – podkreśla Artur. – Pamiętajcie MARZENIA SIĘ NIE SPEŁNIAJĄ, MARZENIA SPEŁNIAMY SAMI.