Siła natury
– Kłaniam się panie Eustachy. A pan ciągle na posterunku! Rano – pan jest, w południe – pan jest, przed wieczorem – tak samo…
Kazimierz Główka jak zwykle z uśmiechem witał się z panem Eustachym Mordziakiem, kupcem bieliźnianym z bazaru na pl. Szembeka, swoim kolegą zresztą.
– Bo na tym ona polega, ta praca – na właściwym wymieszaniu rutyny i sztuki. Najpierw jest rutyna, czyli nic nie trzeba robić tylko stać i czekać, aż jakaś klientka podejdzie. A jak już podejdzie – to wtedy zaczyna się sztuka, artyzm nawet, nie przymierzając. Wtedy jak odejdzie i niczego nie kupi, to jest obraza zawodu.
– Aż tak?
– Trzeba panu wiedzieć, panie Kaziu, że dla kobiety przymierzyć i nie kupić, to tak, jak dla faceta polać i nie wypić. To jest wbrew naturze, po prostu.
– Wreszcie rozumiem, dlaczego moja żona, co chwilę coś nowego do domu znosi. Mimo że szafy się już nie domykają, to ona mi ciągle mówi, że nie ma się w co ubrać.
– No i każda próba perswazji, choćby tylko mająca na celu jaką taką racjonalizację wydatków, dopasowanie ich do aktualnych możliwości, z góry skazana jest na porażkę. Tu żadne argumenty nie pomogą. Natura, po prostu…
– Powiem panu, panie Eustachy, że znam przypadek, kiedy jednak człowiek wygrał z naturą przy pomocy perswazji, ale rzeczywiście nie dotyczy on kobiety.
– A kogo?
– Rekina.
– Rany boskie! Rekina?
– Facet wyjechał na Florydę i wybrał się na ryby. Gdy wypłynął łodzią w morze, z wody wynurzył się rekin i ze złowieszczym uśmiechem pyta: – Co, na rybki? – Na grzyby!! Jak Boga kocham, że na grzyby!…
– Dobre, a ja już myślałem, że pan z tą perswazją, to tak naprawdę.
– Naprawdę, to drakę mamy, aktualnie.
– Znaczy?
– No – ze Srebrną. Pan prezes wieże tam chciał budować ogromne.
– Coś słyszałem, ale nie za bardzo. Wie pan, jak to jest – człowiek tylko handlem zajęty, głowy nie ma do innych interesów.
– Ten interes ze Srebrnej to rzeczywiście głowy wymagał nieprzeciętnej.
– No to rozmiar w sam raz dla prezesa.
– Niby tak, ale nagrali biedaka.
– Jak to nagrali?
– Normalnie – jeden Austriak, taki niby po rodzinie. Nagrał wszystkie negocjacje. I jak panowie poróżnili się co do zapłaty, to okazało się, że ten pana Prezesa rodzinny cudzoziemiec, ma wszystko udokumentowane. Teraz kłopot jest co najmniej tak wielki, jak te wieże…
– O, ja cię nie mogę! I co będzie?
– Nie wiem, co będzie? Szczegóły wychodzą takie, że aż strach powtarzać.
– To może jest, panie Kaziu, jak w tym dowcipie: Rozmawia dwóch biznesmenów z zagranicy:
– Słyszał pan – jak ktoś chce inwestować w Polsce, to musi strasznie uważać na misie panda.
– Dlaczego?
– No nie wie pan? Pan da, to się załatwi.
– Nie, tu chyba nie o to chodzi. Raczej o nadużycie zaufania. O – jak nie przymierzając w tym dowcipie:
Kobieta i mężczyzna – dotąd nieznajomi – dostali miejsca w
tym samym przedziale pociągu sypialnego. Początkowo byli nieco zakłopotani, ale w końcu udało im się zasnąć.
W środku nocy kobieta wychyla się ze swojego posłania na górze i budzi mężczyznę:
– Przepraszam, że przeszkadzam, ale jest mi potwornie zimno. Czy mógłby mi pan podać jeden z zapasowych koców?
Mężczyzna z błyskiem w oku odpowiada:
– Mam lepszy pomysł, udawajmy, że jesteśmy mężem i żoną.
– Dlaczego nie? – odparła kobieta zalotnie.
– Świetnie, ucieszył się mężczyzna. – No, to weź sobie sama.
– I to jest dopiero siła natury, panie Kaziu…
Szaser