Elżbieta Starostecka
Dobrze wie, że aktor nigdy nie jest na emeryturze, może mieć sto lat i otrzymać propozycję zagrania wielkiej roli. Gdyby tak się stało, chętnie podjęłaby to wyzwanie. Bo Elżbieta Starostecka to odważna kobieta, która chce czerpać z życia jak najwięcej, nie zapominając o życiowych priorytetach. A najważniejsza dla pani Elżbiety od zawsze była rodzina i nigdy się to nie zmieniło.
Sama mówi o sobie, że przede wszystkim jest szczęśliwą żoną, matką i babcią. Swoje rodzinne królestwo zbudowała na warszawskim Żoliborzu. Jednym z ważniejszych punktów jej domu jest zadbany ogród. Są w nim rododendrony, begonie, tuje i cyprysy. Spore wrażenie robi także salon z drewnianym, nieregularnym sklepieniem, w którym znajdują się proste meble. Ale tak naprawdę wszystkie wnętrza jej domu są wysmakowane i delikatne. Nic dziwnego, że kocha spędzać w nim czas.
Pani Elżbieta jest przywiązana do swojej żoliborskiej oazy spokoju jeszcze z jednego powodu. Aktorka sama zajmowała się remontem. Nie straszne jej było kucie ścian i podłóg. To ona kierowała ekipą fachowców, którzy przebudowywali kolejne pomieszczenia. A jakby tego było mało, to ona wymyśliła, jak ma wyglądać ich dom. A wynajęty architekt tylko przeniósł jej wizję na deskę kreślarską. To dla pani Elżbiety powód do dumy, ale i tak najważniejsze było dla niej to, że jej bliscy są przy niej.
W dobudowanym bliźniaku mieszka bowiem syn Kamil z żoną i dwójką swoich synów. Do niedawna mieszkała z nią również córka Anna. Wspólne obiady, rozmowy o podróżach tych dalekich i bliskich, właśnie w taki sposób najchętniej spędzałaby każdą chwilę.
Ale fani nie pozwolili jej zapomnieć o aktorstwie. Cały czas wspominają jej wyjątkowe role i podziwiają jej talent oraz nieprzemijającą urodę. To dla nich pani Elżbieta nie zrezygnowała całkowicie z kariery. Dlatego cały czas grywa w teatrze. I nie zamyka się na propozycje zagrania w serialach i filmach. Musi tylko otrzymać dobry scenariusz.
Dlaczego została aktorką? Zawsze lubiła kino. – Po obejrzeniu „Białych nocy” zrozumiałam, że chcę wzruszać ludzi. Intrygowała mnie możliwość przeżywania wielu istnień, często odległych ode mnie. Ten zawód dawał taką szansę – mówi pani Elżbieta.
Chciała iść w tym kierunku. Od początku przeczuwała, że będzie to jej życiowa droga. Wybrała łódzką PWSTiF. Z początku była nieśmiała i zagubiona. Ale mimo to skończyła studia z wyróżnieniem. Z początku nie dostała pracy w Łodzi. Wyjechała więc do Kalisza. Później przez 6 lat grała w swoim wymarzonym łódzkim Teatrze Nowym.
– Grałam wiele ról, które dawały mi ogromną satysfakcję. Atmosfera była wspaniała, to był mój drugi dom. Gdy nie grałam, stałam za kulisami i podziwiałam swoich kolegów – wyjaśniła.
W tamtym czasie poznała też Włodzimierza Korcza. Po raz pierwszy spotkali się dzięki wspólnym kolegom, którzy zaangażowali ich do swoich projektów kabaretowych.
– Razem z próby na próbę. W nocy on odprowadzał mnie do domu. Często staliśmy pod drzwiami do świtu – zdradziła.
Długie spacery, wciągające rozmowy i podobne zainteresowania sprawiły, że ich przyjaźń szybko przerodziła się w uczucie. Gdy jechali tramwajem, oszukiwali się, że to jeszcze nie ten przystanek, aby tylko dłużej pobyć razem. Do Warszawy przenieśli się już jako małżeństwo. Na ślubnym kobiercu stanęli w 1966 roku. Oprócz przysięgi małżeńskiej złożyli sobie wtedy obietnicę, że nie będzie u nich cichych dni i że nigdy nie zasną… pokłóceni.
– Mąż jest silną osobowością, ja też mam swój charakterek, czasem trudno nam zrezygnować ze swoich racji. Mamy artystyczne zawody i przeżywamy związane z tym frustracje, ale nauczyliśmy się sobie z tym radzić i nawzajem się wspierać – wyznała.
W stolicy dbali nie tylko o swoją miłość. Tam czekały na nich także nowe wyzwania i popularność. Pani Elżbieta zaczęła dostawać coraz większe role w produkcjach filmowych i telewizyjnych. Zasłynęła między innymi dzięki udziałowi w „Czarnych chmurach”, „Nocach i dniach” oraz „Trędowatej”. Ostatnia rola przyniosła jej ogromną popularność. Ona jednak nigdy nie przepadała za tą rolą.
– Miałam obawy, bo to nie moja literatura. Gdy były zdjęcia próbne, przechodziłam operację zatok, ale zaczekano na mnie. Cóż, jeśli chodzi o moje role, miałam za zadanie kochać głównego bohatera i ewentualnie umrzeć dla niego – mówi.
W czasie, w którym kwitła jej kariera, jej mąż również zyskał sławę jako kompozytor wielkich muzycznych hitów dla Alicji Majewskiej, Danuty Rinn, czy Edyty Geppert. Swój sukces zawdzięcza ukochanej żonie. I mimo tego, że pani Elżbieta nie miała muzycznego wykształcenia, od początku darzył ją bezgranicznym zaufaniem. Każdy nowy utwór grał najpierw jej. Wierzył w jej kobiecą intuicję, bo jeszcze nigdy go nie zawiodła. Przez lata żyją w miłości, spokoju i harmonii.
Dziś pani Elżbieta, patrząc na swoje życie z perspektywy czasu, stwierdza, że gdyby miała raz jeszcze stanąć w punkcie wyjścia, nie zrezygnowałaby z niczego, co ją spotkało.
Fot. Agencja WBF