Mario Yamaha – ratownik na motocyklu
W swoim życiu ma dwie pasje: motocykle i medycyna. Połączył je i dzisiaj jest ratownikiem medycznym na jednośladzie. Mariusz Wiśniewski, który na miejsce swojego życia wybrał Wawer, opowiada nam o swojej niezwykłej pracy.
Zielona, spokojna dzielnica zachwyca wiele osób. Tak było też w przypadku Mariusza. Pochodzi z Siedlec, ale to w Wawrze czuje się jak w domu. Tę część miasta pokochał najbardziej.
Ma 41 lat. Koledzy i znajomi mówią do niego „Mario Yamaha”. Mario pochodzi od imienia, Yamaha wzięła się z miłości jego życia – motocykli, z którymi jest związany od 15. roku życia. To właśnie wtedy zaczął próbować swoich sił na jednośladach i z roku na rok pasja była coraz silniejsza. Wolność, niesamowita radość, wielkie emocje, przyjemny i kojący ryk silnika – to wszystko dla prawdziwego motocyklisty staje się sensem życia. Tak właśnie było i zostało do dzisiaj u Mariusza.
Mario większość życia mieszkał obok stacji pogotowia. Będąc dzieckiem obserwował, jak personel stara się pomagać ludziom, ratuje życie rannym w wypadkach czy ciężko chorym. Te doświadczenia wyznaczyły ścieżkę jego dalszego życia.
– Ukończyłem studia pielęgniarskie. Mam magisterkę z Pielęgniarstwa i Zarządzania w Służbie Zdrowia – mówi Mariusz i dodaje, że to nie wszystko. Jest aktywnym członkiem Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i Ochotniczej Straży Pożarnej, ma licencjat z ratownictwa medycznego, a teraz kończy BHP.
15 lat temu rozpoczął pracę jako ratownik medyczny. W ten sposób zaczął realizować swoje marzenia o pracy zawodowej. Motocyklem jeździł wówczas rekreacyjnie (ma ścigacza Yamahę R1) i zaczął szukać pomysłu, jak połączyć te dwie pasje.
Udało się w 2017 roku, kiedy rozpoczął współpracę z jedną z warszawskich fundacji. Potem już „poszło samo”.
Kupił Hondę ST1300 Pan European i to na niej dojeżdża tam, gdzie nie dostanie się żaden samochód. Niesie pomoc właśnie na motocyklu. Chciał działać jeszcze więcej, dlatego w międzyczasie założył własną działalność i kupił prywatną karetkę. Teraz pracy jest bardzo dużo, ale miłość do niej też jest wielka. Transportuje chorych, bierze udział w zabezpieczeniach imprez masowych. Mało tego, jest też CUTMANEM (osoba odpowiedzialna za zapobieganie i leczenie urazów, uszkodzeń zawodnika podczas przerw między rundami pełnego kontaktu) w walkach MMA i KSW. Dba o bezpieczeństwo zarówno kibiców, jak i zawodników podczas walk w klatkach i na ringu. Bierze udział w imprezach charytatywnych. Wszystkich zajęć Mariusza nie sposób wymienić.
Jak to wygląda w praktyce? Mario jeździ do wszystkich zdarzeń, do których jest kierowany przez dyspozytorów pogotowia ratunkowego. To właśnie on utorował drogę karetce jadącej do mężczyzny z zawałem w czasie jednego z protestów.
– W mediach było głośno o sytuacji, kiedy podczas manifestacji karetka jadąca do pacjenta z podejrzeniem zawału utknęła w tłumie. Policjanci nie chcieli przepuścić ambulansu na sygnale, bo myśleli, że to prowokacja. I wtedy wkroczył Mariusz – przez megafon z karetki uciszył tłum i poprosił o przepuszczenie ratowników do poszkodowanej osoby – mówi Marek Śliwiński z Warszawskiej Grupy Luka&Maro, z którą współpracuje Mario Yamaha. – Mariusz jest niezwykłą osobą o wielkim sercu. Jest zawsze tam, gdzie powinien i nigdy nie odmawia pomocy. Aktywnie udziela się w Stowarzyszeniu Warszawska Grupa Luka&Maro i pomaga przy kampaniach społecznych. Jest osobą skromną, wrażliwą – dodaje Marek i podkreśla, że to nie puste slogany. To rzeczywisty opis człowieka, jakim jest Mario.
Praca ratownika nie jest łatwa. To wiele sytuacji, które wymagają m.in. wielkiej cierpliwości.
– Wkurza na pewno każdego z nas bezpodstawne wzywanie służb medycznych do błahych dolegliwości, którymi może zająć się lekarz pierwszego kontaktu. Irytuje też nadużywanie przewozów systemowych karetek do transportu z przychodni do szpitali – mówi ratownik i podkreśla, że wielkim problemem są też wulgarni ludzie pod wpływem narkotyków i alkoholu. – To wszystko jednak można znieść, jeśli praca jest wielką pasją – podkreśla Mariusz Wiśniewski.