Poznajcie sklep charytatywny Kopalnia. To miejsce ma duszę!
Kopalnia – sklep charytatywny przy ul. Białostockiej 9, w którym znajdziemy książki, ubrania, sztućce, zabawki, meble – nie sposób wymienić wszystko to, co można tu kupić. Przekraczając próg tego sklepu, wchodzimy do innego świata – miejsca, które ma wyjątkowy klimat i duszę. Dreszczyk emocji i jednocześnie zachwytu – odczucia, które tu towarzyszą są wręcz trudne do opisania.
Kiedy siedząca przy zabytkowym radiu lalka nie spuszcza z ciebie wzroku, bezmyślna twarz manekina wygląda spod przydużego beretu, a w lustrze odbijają się witryny z porcelaną, aż kusi, by zacząć zaglądać w każdy kąt i zakamarek, odkrywać kolejne skarby, których tutaj jest mnóstwo. Chcesz zobaczyć więcej i więcej, aż w końcu zdajesz sobie sprawę z tego, że jedna wizyta to zbyt mało, żeby dokładnie obejrzeć wszystko i zdecydować się na wybór jednej rzeczy, bo tak naprawdę do domu zabrałbyś połowę tego sklepu.
Nie będzie przesadą, jeśli stwierdzimy, że w Kopalni jest dużo większy wybór cennych staroci niż w niejednym antykwariacie, a markowych ciuchów może pozazdrościć wiele ciuchlandów. Mnóstwo bibelotów, zabawek, nawet nieco „pokracznych”, takich jak plastikowe lalki z czasów PRL-u, a wśród tego całego galimatiasu są prawdziwe perły, jak Biuletyn Informacyjny z pierwszego dnia wybuchu Powstania Warszawskiego.
Ludzie przynoszą tu wszystko – to, co jest niepotrzebne i szkoda wyrzucić – i wiedzą, że rzeczy oddane w ręce Agnieszki i Waldka w „cudowny sposób” zamieniają się w pomoc dla najbardziej potrzebujących. Taka właśnie jest idea tego miejsca.
Kopalnia to sklep charytatywny. Nie pierwszy w Warszawie, ale to wciąż mało znana forma działalności niosącej pomoc. Może dlatego, że od osób w nią zaangażowanych wymaga wielkiej wytrwałości, cierpliwości i wiary w to, że to co robią ma głęboki sens, bo pracy jest mnóstwo, chociaż zasada jest prosta: mieszkańcy oddają do sklepu, który działa na potrzeby Fundacji Salomon (założonej przez Agnieszkę i Waldka), niepotrzebne rzeczy, a Fundacja przekazuje je m.in. do Domów Samotnej Matki, Sióstr Misjonarek pomagającym bezdomnym i ubogim, do Środowiskowych Domów Samopomocy oraz dla osób niepełnosprawnych, pogorzelców i ubogich na Ukrainie, czyli wszędzie tam, gdzie pomoc jest najbardziej potrzebna. Reszta rzeczy zostaje w sklepie i jest sprzedawana. Pieniądze przeznaczane są na pokrycie kosztów utrzymania lokalu.
– Nasz sklep funkcjonuje 1,5 roku. Wszystko robimy sami. Pracujemy ciężko, bo kochamy to miejsce, te starocie i ludzi, a wielu z nich trzeba pomóc. Dzisiaj my możemy to zrobić, jutro może ktoś będzie mógł pomóc nam. Życie jest nieprzewidywalne – mówią Agnieszka i Waldek i przechodzą w drugi koniec sklepu, wołając… Stefana.
Słychać tupanie, które przyspiesza na szurnięcie nogą i hasło „no szybciutko, chodź”, po chwili spod stołu wychodzi… żółw! I w tym momencie nasze wyobrażenie o żółwiach legło w gruzach. Powolne, nierozumne (pomijając bajkowe, wojownicze ninja) – tak najczęściej widzimy te zwierzęta. Tymczasem Stefan jest wyjątkowym okazem – posłuszny i rozumny żółw. Członek ekipy Kopalni. Kochają go wszyscy.
– Poszedł z nami na Sylwestra. My wróciliśmy o 4 nad ranem, Stefan po ośmiu dniach, tak zabalował – śmieje się Waldek i wyjaśnia, że znajomi pokochali ich małego przyjaciela i nie chcieli się z nim rozstać, więc zabawił u nich na dłużej.
Stefana przyniosła do sklepu jedna z klientek i nieśmiało zapytała, czy może go oddać. – Przygarnęliśmy malucha, mieliśmy oddać go do adopcji, ale szybko podbił nasze serca i jest członkiem rodziny już od roku.
Właściciele planują rozwijać swoją działalność, organizując m.in. warsztaty, na których ze skrawków materiału będą szyte woreczki. Do tego jednak potrzebne jest wsparcie wolontariuszy. Dodatkowe pary rąk, kolejne pozytywnie zakręcone osoby kochające ludzi i świat.