Zyski i straty

– Witam, panie Kaziu… – Eustachy Mordziak jak zwykle ucieszył się na widok pana Kazimierza Główki, emeryta, stałego klienta bazaru na Szembeka. – Taborecik czeka.

Co rzekłszy podsunął mu go, żeby przysiadł sobie i odpoczął.

– Co tam na bazarze, panie Eustachy – zapytał pan Kazimierz, zdejmując z ust maseczkę. Na wolnym powietrzu i przy zachowaniu społecznego dystansu już mógł.

– Co może być pod koniec sierpnia? Ludzie dopiero z wakacji wracają.

– Z tego, co mi znajomi mówią, to i na tych wakacjach luźniej trochę jakby.

– E, chyba nie. Widziałem w telewizji te kolejki na Kasprowy, na Śnieżkę, plaże obłożone parawan przy parawanie…

– No i ja widziałem… Ale wrażenie takie odniosłem, że mi ciągle te same obrazki pokazują. Z tego zaś, co się słyszy, to ludzie nawet jak wyjeżdżają, to na kilka dni tylko.

– Bo to jest tak, panie Eustachy – mają dwójkę dzieci i bon turystyczny wykorzystają, to już tysiaka są do przodu. Wtedy jeszcze półtora jakoś wykombinują i parę dni obleci. Góra tydzień – jak się dzieciaków i żony samopas po straganach i lodziarniach nie puszcza. Dłużej nie da rady, bo drożyzna jak diabli.

– Niektórzy nawet i na krócej jadą.

– Powiem panu tak: jak w sierpniu można spokojnie z ogłoszenia na tydzień apartament w Kołobrzegu wynająć, to coś z tym brakiem klienteli musi być na rzeczy.

– Ten wirus życie do góry nogami wszystkim wywrócił. I, co najgorsze, skończyć nie zamiaruje.

– A właśnie. Muszę lecieć panie Eustachy.

– Dokąd?

– Do przychodni naszej. Nie słyszał pan, co się dzieje? Kierownik się zwolnił i jego zastępca. Obaj na raz.

– Ci, co to ludzie mówią, że ten, tego?

– Ci sami.

– Łażą już za nimi?

– Mówią, że nie. Podobno ten kierownik wysoko jest pod kogoś podwieszony, to możliwe, że nie łażą. W każdym razie w przychodni krzywo jest teraz bardzo.

– Nic dziwnego, w środku zarazy odchodzić, to jakby z okrętu uciekać.

– Trafić za nimi prosty człowiek jak my, panie Eustachy nie trafi. Powiem panu po życiowemu – takiej kasy, jak ludzie mówią, że oni na tej pandemii zarobili, to normalnie zarobić się nie da. Jeśli to prawda, rzecz jasna.

– Znakiem tego, jak ktoś zarobił, to kto inny stracił – tak już jest w przyrodzie. Jak na tym meczu.

– Znaczy…

– Siedział sobie na trybunach mały chłopiec.

– Przyszedłeś sam, zagaduje go siedzący obok mężczyzna?

– Tak, proszę pana.

– Stać cię było na tak drogi bilet?

– Nie, tata kupił.

– A gdzie tata?

– W domu, szuka biletu.

Szaser



 
error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content