Święta idą!
Święta, święta! W sklepach często plastikowe, trochę szklane, trochę gipsowe, w zieleniach, czerwieniach, z brokatami, światełkami i nieopisanym zalewem tandety. Mają niewiele wspólnego z prawdziwym duchem Świąt.
Lubię bożonarodzeniowo przystrojony dom, rozmigotaną, pachnącą choinkę i ten nasz bardzo stary i bardzo piękny obrus, haftowany na białym lnie specjalnie na Wigilię przez jedną z ciotecznych babć, które już dawno opuściły ten świat. Obrus ma zdecydowanie ponad sto lat i – uwierzycie? – po takim czasie len staje się miękki i delikatny, a hafty zachowały swój rysunek i kolor.
Z grudniem przychodzi do mnie czas radosnego oczekiwania na Święta Bożego Narodzenia. Plastiki i brokaty w sklepach są pomięte, zakurzone, spowszedniałe po niemal miesiącu kaleczenia oczu swoją nachalnością. No cóż…
Czas brać się za przygotowania! Hm, jeśli chodzi o histeryczną niekiedy czystość w domu – wiemy, wiemy – nie będzie jej oceniał Sanepid! Bo jeśli w idealnie wysprzątanym domu, ozdobionym mnóstwem Mikołajów, stroików, szopek i największą nawet, najokazalszą choinką, do uginającego się od dań stołu zasiądziemy odświętnie ubrani, lecz „nieposprzątani” wewnętrznie, nie będzie to święto prawdziwe, lecz udawane.
Domownicy plus maksymalnie piątka gości. Jeśli zapraszamy np. rodziców i teściów – nie ma problemu. Ale jeśli to np. dwójka własnych, dorosłych dzieci z małżonkami i potomstwem? To już minimum szóstka, zamiast dozwolonej piątki…
Siedzą przy wigilijnym stole. Matka umęczona przygotowaniami marzy o tym, by jak najprędzej odpocząć. Mąż, niezadowolony, krzywo patrzy na żonę. Córka nadęta, bo zabrali jej na czas kolacji komórkę. Młodszemu braciszkowi chce się płakać – wszyscy wokół mają takie straszne miny, nawet babcia strwożona, że znowu będą ją karcić, gdy trzęsącą ręką będzie rozlewać zupę, a barszcz czerwony plami… Łamią się opłatkiem, wzrok odwrócony w bok i mamroczą „wesołych Świąt, wesołych Świąt”…
Takie „życzenia”? Chyba nie o to chodzi. Nie o odklepanie wyświechtanego banału, bo „wypada”. Nie tego dnia.
Jest mnóstwo czasu, by zastanowić się, co właściwie świętujemy. Jest czas, by wysprzątać najpierw swoje serce z całorocznych złości, zawiści, żalu, a wtedy pomyśleć, czego będziemy życzyć – tak od serca – każdemu z bliskich. Dobrej pracy? Cierpliwości? Żeby mąż był grzeczny? Wymarzonego urlopu? Każdy ma przecież inne priorytety…
Jeszcze jest czas, by prace domowe rozsądnie zaplanować i rozdzielić. Nie zwlekając, warto zacząć przygotowania do Świąt.
Zacząć, ale od siebie.