Fiksum-dyrdum

– Nawet nie ma jak pogadać, panie Kaziu… – Eustachy Mordziak, kupiec bieliźniany na pl. Szembeka, bezradnie rozłożył ręce. Niby bardzo zimno nie było, ale wiatr nieprzyjemny po nogach chodził, jakby człowiek na jakichś Krupówkach był. Kazimierz Główka, emeryt i dobry znajomy Eustachego, stanął więc tyłem do chłodnych podmuchów.

– No i bardzo dobrze, że pan na tych Krupówkach nie był. Widział pan, co się działo?

– Co miałem nie widzieć? I powiem panu, że gdyby moja córka lub syn tak rozrabiali, to jak nic z nerwów bym wyszedł. Tyle się mówi: nos zasłaniać, ręce myć, trzymać odległości… a oni, eee… szkoda gadać.

– Młodość najmądrzejsza jest z natury rzeczy, to i wiedzieć dużo nie musi. Znaczy – tak im się wydaje. Są przekonani, że są niezniszczalni. I że zawsze będą. Nie wyobrażają sobie, że mogą chorować, a już, że mogą umrzeć, to w ogóle.

– Przeczytałem gdzieś panie Kaziu, że z powodu tego COVID-u cholernego u nas już więcej ludzi umarło, niż naszych żołnierzy poległo w kampanii wrześniowej.

– Może to być, może być. Rzeczywistość wokół skrzeczy.

– Jak diabli! Szczepią, szczepią, a jeszcze wszystkich pracowników służby zdrowia nie zaszczepili. Teraz szczepią nauczycieli, choć powinni szczepić 70-ciolatków, bo 80-ciolatków powinni mieć już dawno zaszczepionych, a przecież ciągle nie mają. Podobnie jak pracowników służby zdrowia…

– To nie wszystko, moja sąsiadka zadzwoniła na infolinię, bo dostała SMS-a, że choć miała być szczepiona za miesiąc, to przesunęli ją na listopad. Podobno brakuje szczepionek. Na co ona do tej infolinii z buzią, że jest 70 plus, że obiecali, że jakichś swoich ciągle szczepią… No i wyobraź pan sobie, że nie w listopadzie tylko w tych dniach będą ją szczepić, bo ktoś zrezygnował z miejsca w kolejce. Czyli i tak się zdarza.

– No jak to tak ma wyglądać, jak wygląda, to my do końca świata się z tym nie uporamy, a ludzie nie wiadomo, jak długo jeszcze w areszcie domowym będą siedzieć!

– Niejeden i niejedna już nie wytrzymują, powiem panu. Fiksum-dyrdum dostają.

A ja taki dowcip na tę okoliczność usłyszałem:

– No zjedz kochany kawałeczek kiełbaski… Za mamusię.

–  I jeszcze chlebka… Za babunię…

– A teraz popij herbatką. I jeszcze szyneczka. Z ogóreczkiem. Proszę…

– Babciu, do cholery, ja mam już 30 lat! Sam potrafię jeść!

– Po pierwsze nie lubię, jak klniesz… A po drugie, jak pijesz bez zakąski.

– Taki trochę niby prawdziwy, niby nie. Ni go w oko, ni go w ucho, że tak powiem…

– Mówiłem, że ludzie fiksum dyrdum dostają!

Szaser



 
 
 
error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content