Kupa kłopotów
Warszawiacy nazywają je prześmiewczo przebiśniegami. Psie odchody na wiosnę zalegają na ulicach stolicy.
Po zimie warszawskie chodniki i trawniki wyglądają tradycyjnie jak pole minowe. Trzeba być czujnym jak ważka i w zasadzie patrzeć pod nogi, a nie przed siebie, by nie zaliczyć bliskiego spotkania z… psimi odchodami. Ten problem denerwuje wielu mieszkańców, ale wciąż zbyt wielu jest właścicieli pociech, którzy nie zamierzają sprzątać po swoich podopiecznych.
Pewnie, że wraz z topniejącym śniegiem chcielibyśmy oglądać na stołecznych ulicach piękne, wiosenne przebiśniegi. Niestety, warszawiacy tym mianem w ostatnich latach nazywają psie kupy, które na wiosnę wyłaniają się spod białej pokrywy. Problem ten, najbardziej wyraźny właśnie wczesną wiosną, staje się też zmorą mieszkańców w ciągu całego roku.
„Utrzymujący zwierzęta domowe są zobowiązani zapewnić, by zwierzęta nie zanieczyszczały miejsc przeznaczonych do wspólnego użytku. W szczególności utrzymujący i wyprowadzający zwierzęta domowe są zobowiązani do bezzwłocznego usuwania odchodów tych zwierząt” – czytamy w warszawskim regulaminie utrzymania czystości i porządku (par. 29.).
Tyle przepisy, a jaka jest rzeczywistość? Niestety psich min na chodnikach jest coraz więcej, a właściciele nic nie robią sobie z przepisów. Co więcej, nagminne są przypadki agresywnych reakcji na próbę zwrócenia uwagi przez przechodniów. Niestety, najczęściej niesprzątanie odchodów po swoim pupilu uchodzi na sucho, ale przy dozie pecha właściciel może dostać mandat. Wystarczy, że w pobliżu będzie patrol straży miejskiej – mandat może wynosić nawet do 500 zł (zgodnie z art. 4 ustawy z 13 września 1996 roku o utrzymaniu czystości i porządku w gminach).
I tu pojawia się problem, bo strażnicy mogą ukarać tylko przyłapując na „gorącym uczynku” (albo zobaczyć nie pozostawiający wątpliwości film lub zdjęcia). Czyli muszą na własne oczy widzieć, że pies załatwia potrzeby fizjologiczne, a właściciel ich nie sprząta. W innym przypadku udowodnienie winy jest niemożliwe. Co ważne, z obowiązku sprzątania po czworonogach zwolnieni są niewidomi, niepełnosprawni i policjanci z psami na służbie.
A przecież potrzeba tak niewiele. Wystarczy mieć ze sobą papierową torebeczkę (foliowe są nieekologiczne i długo się rozkładają), nachylić się, zebrać kupę i wyrzucić ją do kosza. Tyle. I tutaj ważna informacja – wcale nie trzeba szukać specjalnych pojemników na psie kupy. Można torebeczkę z kupą wrzucić do napotkanego kosza na odpady zmieszane. Takie woreczki to niewielki wydatek, można kupić je w zasadzie wszędzie (sklepy zoologiczne czy supermarkety).
Choć świadomość właścicieli z roku na rok jest coraz większa i można od czasu do czasu zobaczyć tych sprzątających po pupilach, wciąż znacznie częstszy jest widok właściciela odchodzącego z psem po zostawieniu kupy kłopotów. Trzeba pamiętać, że do zebrania kupy po psie powinna skłaniać nie tylko obawa przed wysokim mandatem, ale przede wszystkim zwyczajna, ludzka przyzwoitość.