Nie zastawiaj, bo stracisz kasę
Parkowanie na osiedlowych drogach pożarowych jest niebezpieczne i… bardzo kosztowne.
Trwa walka o każdy kawałek zieleni w mieście, chcemy, aby nasze dzieci bawiły się bezpiecznie w otoczeniu trawy i drzew na swoich podwórkach. Z drugiej strony, wygodnictwo przechodzi wszelkie wyobrażenia – samochody zaparkowane przed samym wejściem do bloku to zaoszczędzone kilka minut czasu na dojście do parkingu i parę złotych, bo za miejsce na parkingu społecznym trzeba zapłacić.
Tak więc dzieci biegają pomiędzy samochodami, zieleń jest rozjeżdżana, a straż pożarna ma wielkie problemy w dojeździe do mieszkań na warszawskich blokowiskach.
Do kierowców nie docierają ani prośby, ani groźby, każdy się spieszy, wychodząc z założenia, że jak coś się stanie to u wszystkich, ale na pewno nie u niego i bałagan na osiedlach trwa. Porządki próbują wprowadzać pojedyncze osoby i wtedy podnosi się wielki krzyk.
Okazuje się jednak, że jeden osiedlowy „szeryf” potrafi zmusić do myślenia wiele osób.
Tak było na osiedlu Igańska na Grochowie, gdzie, jak opisuje oburzony mieszkaniec, „nagle, niespodziewanie, straż miejska odholowała chyba z 11 samochodów! Stały tam gdzie zawsze. Owszem, na drodze pożarowej, gdzie jest zakaz, ale od dawna jest ten zakaz i nagle nie można?!”.
Filmik z holowania pojawił się w sieci i zawrzało. Kilka dni później funkcjonariusze Straży Miejskiej znowu zawitali na osiedlu przy ul. Igańskiej, holownik ponownie nie odjechał pusty. Oburzenie mieszkańców skierowane było do… spółdzielni mieszkaniowej, która zabroniła parkować przed blokiem.
– Za bezpieczeństwo odpowiada zarządca drogi, czyli Spółdzielnia. Naszym obowiązkiem jest zapewnienie drogi pożarowej i zadbanie o to, aby była drożna. Drogi zgodnie z przepisami zostały wyznaczone już jakiś czas temu, ustawione były też znaki. Ale to nie jest żadna nowość. Przepisów trzeba przestrzegać, ale… to nie Spółdzielnia wzywała Straż Miejską – podkreśla prezes SBM Grenadierów, Stanisław Gałązka.
Straż Miejska potwierdza interwencje na osiedlu Igańska, nie kryjąc zaskoczenia pytaniami, ponieważ samochody były zaparkowane w miejscu niedozwolonym, oznaczonym znakami: B-36 (zakaz zatrzymywania się) oraz tabliczką T-24 (pojazd zostanie odholowany na koszt właściciela). W takiej sytuacji strażnicy wręcz mają obowiązek zlecenia odholowania samochodu. A tych było tutaj sporo.
W całym mieście problem jest olbrzymi, bo samochodów przybywa, a miejsc parkingowych, jak wiadomo, jest niewiele. W przypadku osiedla Igańska jest wyjście, bo kierowcy mogą korzystać z parkingu społecznego, trzeba jednak za niego zapłacić i oczywiście dojść, co przyzwyczajonym do podjeżdżania pod same drzwi mieszkańcom może się nie podobać.
Natomiast na pobliskiej Majdańskiej, gdzie sytuacja jest podobna (oba należą do SBM Grenadierów), jest szansa na budowę parkingu wielopoziomowego. Taka inwestycja jest ujęta w planie zagospodarowania. Trzeba jednak na nią jeszcze poczekać.
Tak czy inaczej, zanim pozostawimy samochód na drodze pożarowej, pamiętajmy, że straż pożarna czy karetka może przez to właśnie nie dotrzeć do nas, a do tego taka nierozwaga potrafi być naprawdę kosztowna. Usunięcie jednego samochodu osobowego to koszt 523 zł plus każda doba na parkingu – 44 zł.
Mieszkańcy osiedla Igańska zwrócili się o pomoc do prezydenta Rafała Trzaskowskiego i burmistrza Tomasza Kucharskiego, podając pomysły na rozwiązanie problemu. Jeden z nich to „wyznaczenie przez spółdzielnię dodatkowych miejsc parkingowych, prawidłowe wyznaczenie drogi przeciwpożarowej, „odsłupkowanie” alternatywnych wjazdów na osiedle dla straży pożarnej oraz zaprzestanie interwencji straży miejskiej z inicjatywy mieszkańca”. Kolejny, który ich zdaniem jest dużo łatwiejszy dla władz do przeprowadzenia, to „wybudowanie parkingu wielopoziomowego w miejscu obecnego parkingu np. przy ul. Dobrzynieckiej, Stockiej lub Majdańskiej”.
Jak informują organizatorzy fejsbukowej akcji „Osiedle Igańska – Uwolnić miejsca parkingowe”, spotkanie z burmistrzem Pragi Południe planowane jest na 15 września.