Tadeusz Mycek MIESZKANIEC NR 5/1998
Tadeusz Mycek – ceniony architekt. Od dziesięciu lat na emeryturze, wystawa jego prac rysunkowych w październiku i listopadzie ub. roku w Dzielnicowym Centrum Promocji Kultury Pragi Południe, była wielkim sukcesem.
– Wciąż Pan rysuje?
– Oczywiście. To moje wielkie hobby. Zresztą zawsze powtarzam, że architektem zostałem jakby z przypadku, startując do egzaminu wstępnego jeszcze w mundurze wojskowym, a wahając się między architekturą, rysunkiem i polonistyką.
– Teraz o Tadeuszu Mycku znajomi mówią, że do architektury wprowadził pojęcie rehabilitacji, do rysunku swoistą kreskę, a wszystko to okraszone gawędą. Co to jest ta „rehabilitacja” w architekturze?
– Jest to teraz powszechnie już przyjęta norma przy projektowaniu miast, a niegdyś stojąca w poprzek przyjętym w Polsce konwencjom, zasada rehabilitacji zasobów mieszkaniowych w miastach, To mądrze brzmi, a kryje się pod tym prosta zasada: po co budować nowe osiedla na obrzeżach miast (co powoduje obumieranie tych organizmów), kiedy można wykorzystać wolne miejsca wzdłuż ciągów ulic. Do tego dziś nawiązują tak modne “plomby”, mniej lub bardziej zgrabnie wkomponowujące się w zastane otoczenie. Nie zawsze udawało mi się przekonać moich rozmówców do tej koncepcji, ale jeden sukces mam: to Słupsk, gdzie śmiało to mogę powiedzieć uratowałem kilkaset poniemieckich domków jednorodzinnych i XIX-wieczną kamienicę w centrum miasta
– Od lat jest Pan związany z Warszawą i Pragą. Co Panu zawdzięczamy?
– Zawsze byłem niespokojnym duchem, nie mieściłem się w sztywnych ramach, a za to trzeba było płacić cenę. Moje projekty zyskiwały spore uznanie, ale… stosunkowo rzadko dochodziło do ich realizacji. Jest więc ich daleko więcej niż gotowych obiektów. Współuczestniczyłem przy projektowaniu południowej części Służewca Przemysłowego, Żerania Przemysłowego, przy ulicy Ostrobramskiej projektowałem budynek dla potrzeb wojska zakładów Tl, Spółdzielczy Dom Handlowy w Pruszkowie i dziesiątki innych, mniejszych obiektów np. sklepowo-usługowych dla spółdzielczości ogrodniczej.
– A kiedy ostatni raz Pan projektował?
– Wcale nie przestałem. Stale coś robię, teraz np. są to domy jednorodzinne dla inwestorów indywidualnych.
– Nie brakowało Panu czasu także na działalność społeczną.
– Starałem się tak sobie organizować czas, by na wszystko go wystarczyło. Byłem więc członkiem Towarzystwa Przyjaciół Warszawy i jednocześnie wiceprezesem Oddziału Saska Kępa, byłem prezesem Koła Stowarzyszenia Architektów Polskich, w latach 1980-81 doradzałem „Solidarności” Regionu Mazowsze. Przez cale lata pisałem także felietony wraz z rysunkami dotyczącymi architektury w dziennikach i tygodnikach, takich jak Kurier Polski, Polityka, Fundamenty i wielu pismach zagranicznych i specjalistycznych.
– Ile Pan łącznie zdobył nagród i wyróżnień zawodowych?
– Dziewiętnaście. Ważniejsze z nich to zespołowe za projekt ratusza w Amsterdamie i śródmieścia Słupska, a indywidualne za projekty Akademii Muzycznej w Warszawie, Domu Kultury w Gorzowie Wielkopolskim.
– Był Pan także wykładowcą w Politechnice Warszawskiej.
– Bardzo mile wspominam ten okres. Przez wielu studentów byłem traktowany jak starszy kolega. Przez siedem lat pracowałem jako starszy wykładowca na Wydziale Architektury.
– Z jakim stopniem naukowym?
– Doktora inżyniera architekta.
– A co Pan lubi najbardziej rysować?
– Gmachy, zabytki, budowle i… ludzkie głowy.
Rozmawiał: Tomasz Szymański
Tadeusz Aleksander Mycek (ur. 3 maja 1923, zm. 20 października 2019 w Warszawie) – architekt, rysownik, portrecista.
W 1951 ukończył studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Wykładowca na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej w latach 1970-76. Doradca „Solidarności” w czasie stanu wojennego. Portrecista Warszawy, zwłaszcza Pragi. Autor książek: Spotkania z Mistrzami, Portrety Saskiej Kępy, Amerykańskie epizody, Mój Radzyń, Moja wojna o Słupsk i Moja rysunkowa opowieść o Słupsku.
Laureat konkursów architektonicznych.
Pochowany na cmentarzu Bródnowskim.
Źródło: wikipedia.pl