Schody absurdu
W naszym mieście możliwość szybkiego dostania się do lekarza specjalisty graniczy z cudem. Gdy już doczekamy terminu wizyty, cieszymy się, że lekarz nareszcie nam pomoże. Gdy nadchodzi dzień wizyty, nie pozostaje nic innego, jak wyjść z domu i pójść do lekarza. Nic prostszego prawda? Jakież to może być mylące.
Nasza czytelniczka wybrała się na wizytę do kardiologa. Ponieważ jest osobą niepełnosprawną, poprosiła o pomoc siostrę. Wizytę miały umówioną koło godz. 16.00 w Centrum Medycznym Petra Medica przy ul. Omulewskiej 27. Gdy dojechały na miejsce, okazało się, że brama wjazdowa na parking jest zamknięta, furtka również. Do tego wszystkiego zrobiło się już ciemno, a oświetlenie na parkingu było wyłączone.
Panie znalazły obok drugą furtkę, na szczęście otwartą. I tu zaczynają się schody. Dokładnie sześć. Kilka schodków pod górę, które dla osoby niepełnosprawnej, poruszającej się za pomocą chodzika, stanowią nie lada wyzwanie. Schody nie posiadają żadnej barierki, której można by się przytrzymać.
Paniom udało się jakoś pokonać przeszkodę. Jeszcze tylko rajd podjazdem dla osób niepełnosprawnych na piętro i już były przy rejestracji. Tam panie otrzymały informację, że wizyta będzie w gabinecie nr 6. Pełne nadziei, że to już koniec trudności, nie wiedziały, że są zaledwie po rozgrzewce. Odchodząc od rejestracji, idąc korytarzem w kierunku gabinetu, nie spodziewały się, że trzeba pokonać kolejną przeszkodę, by się do niego dostać. Dla odmiany cztery schodki w dół.
Siostra niepełnosprawnej pani zauważyła, że do ściany przytwierdzone są szyny, do których zgrabnie przylega pokrowiec, a pod nim ukryta jest jakaś metalowa konstrukcja. Jej oczom ukazała się platforma dla osób niepełnosprawnych. Pobiegła więc do rejestracji z prośbą o uruchomienie tej platformy.
– Ale my nie umiemy obsługiwać platformy – usłyszała. – Nie jesteśmy do tego przeszkolone.
Czar prysł…
– To co ja mam zrobić? Znieść siostrę do lekarza na plecach? – spytała siostra niepełnosprawnej pacjentki.
Przed zejściem do gabinetu zrobiło się niezłe zamieszanie. Pomocy przy uruchomieniu platformy próbowała udzielić pielęgniarka, która wyszła z gabinetu kardiologa. Proponowano nawet zmianę gabinetu, ale to było nierealne ze względu na fakt, że w tym konkretnym gabinecie znajduje się sprzęt do przeprowadzenia próby wysiłkowej. Siostra chorej pacjentki zauważyła na platformie przyklejoną kartkę. Okazało się, że to instrukcja. Żeby ją przeczytać trzeba było położyć się prawie na schodku. Czy naprawdę nie dało się przykleić dodatkowej instrukcji na ścianie na wysokości wzroku? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że trzeba być dobrze wygimnastykowanym, żeby przeczytać w instrukcji, że do otwarcia platformy potrzebny jest… kluczyk.
Gdzie jest kluczyk? Tego nie wiedział nikt, z wyjątkiem pana konserwatora. Zanim jednak ten pan zdążył przyjść pod gabinet, zorientować się w całej sytuacji, pójść po kluczyk i z nim wrócić, starsi pacjenci, czekający na wizytę do kardiologa i endokrynologa, zdążyli znieść niepełnosprawną pacjentkę po schodach. Ćwiczenie w sam raz dla starszych osób, zwłaszcza tych czekających na wizytę u kardiologa.
Nareszcie konserwator pojawił się z tajemniczym kluczykiem i jak za dotknięciem magicznej różdżki platforma została uruchomiona. Jak to mówią: lepiej późno niż wcale, przecież niepełnosprawna pacjentka potrzebowała po wyjściu z gabinetu dostać się z powrotem na górę.
Jeszcze tylko ponowny rajd podjazdem w dół, do wyjścia i za bramę, a tam… znowu schody. Panie szukały więc innego wyjścia. Udało im się wyjść przez bramę prowadzącą do szlabanu, która jest usytuowana na terenie należącym do salonu samochodowego.
Podobno furtkę i bramę zamknięto na początku listopada. Wcześniej teren był dostępny. Problemy zaczęły się, gdy zamknięto bank. Siostra pacjentki pytała o sytuację przypadkowo napotkane osoby w przychodni. Dowiedziała się, że prezes w tej sprawie prowadzi rozmowy, ale nie otrzymała informacji, jaki prezes. Czy przychodni, czy jakiejś innej instytucji, mającej siedzibę w tym samym budynku. Podobno od strony salonu samochodowego ochrona nie chce wpuszczać nikogo przez szlaban, nawet taksówek z pacjentami.
19 listopada wysłaliśmy do Centrum Medycznego Peta Medica prośbę o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji. 22 listopada pojechaliśmy zobaczyć, jak wygląda teren przed budynkiem przychodni. Mieliśmy nadzieję, że coś się zmieniło. Brama wjazdowa i furtka, przez którą osoby niepełnosprawne mogą bez problemu przejść, były zamknięte. Otwarta była ta, za którą są schody. 23 listopada otrzymaliśmy telefoniczne zapewnienie od współwłaściciela przychodni, że chwilowo zamknięta brama i furtka (ma to związek z opuszczeniem budynku przez bank), wkrótce będą otwarte. Pojechaliśmy na Omulewską jeszcze raz 26 listopada. Brama wjazdowa i furtka faktycznie były już otwarte. Mamy nadzieję, że tak już zostanie.
29 listopada otrzymaliśmy mailem stanowisko przychodni w przedmiotowej sprawie. (…) informujemy, iż aktualnie na terenie Przychodni oraz w bezpośrednim sąsiedztwie trwają pracę remontowe; tym samym opisywane utrudnienia zewnętrzne mają charakter przejściowy i nie są one zależne od naszej Przychodni. (…) Niemniej zapewniamy, iż dołożymy wszelkich starań, aby w trakcie trwania prac, osoby niepełnosprawne w jak najmniejszym stopniu odczuły skutki trwającego remontu. Potwierdzamy, iż faktycznie wystąpiły problemy z uruchomieniem platformy dla osób niepełnosprawnych. Tego dnia dyżur odbywały osoby niedawno zatrudnione, które rzeczywiście dotychczas nie były przeszkolone i tym samym uprawnione do uruchomienia platformy. Planowane szkolenie odbyło się w dniu 25 listopada br. i tym samym cały personel administracyjny potrafi obsługiwać przedmiotową platform – pisze prezes CM Petra Medica Ireneusz Skrzecz.
Cieszymy się, że nasza interwencja przyniosła oczekiwany skutek. O ile na sprawy remontu na zewnątrz przychodnia nie ma wpływu, to na sprawy wewnętrzne już tak.
Alina Krosnowska
Poniżej prezentujemy pełne oświadczenie przychodni Petra Medica: