ŻEGNAJ SZEFIE !
Wiesław Nowosielski nie żyje. Twórca i redaktor naczelny „Mieszkańca” zmarł 20 października w szpitalu Grochowskim.
Kalendarz nad Jego biurkiem zatrzymał się 28 września. Następnej kartki Wiesław już nie zdarł. Stan Jego zdrowia wymagał poddania się natychmiastowemu zabiegowi, potem był kolejny, wszystkie na pograniczu życia i śmierci. Wiesław nigdy się nie poddawał, tu też nie miał wątpliwości, że trzeba walczyć. I walczył tak długo, jak długo wystarczyło Mu sił…
Wielkim marzeniem Wiesia było robienie wolnej, niezależnej od jakichkolwiek układów i woli pracodawcy gazetę. 25 lat temu, gdy tylko nastąpiły w Polsce zmiany ustrojowe, po prostu sobie taką gazetę stworzył. W małym pokoiku, w kilka osób, wśród których była także Basia, jego żona, wymyślili sobie „Mieszkańca”. Basia zajęła się częścią administracyjną, Wiesław – redagowaniem. Było to najbardziej nieinwazyjne redagowanie w dziejach dziennikarstwa. Do Wieśka wpadało się pogadać, gdzieś tam między 15 a 20 minutą gawędy pojawiał się temat do napisania (zamknięty krótką deklaracją, „ok, napiszę Wiesiu na czwartek”) i szybko wracało się do pogaduchy. Wiesio wiedział wszystko, znał każdego i Jego każdy znał.
Wiedząc wszystko o Pradze, mógł Wiesio robić gazetę lokalną. Nikt Mu oczu nie zmydlił, że coś się działo za rogiem, bo Wiesio wiedział, że nic się działo, choć od miesięcy dziać się miało. Ale Wiesio nigdy nie wypadał z roli dobrodusznego recenzenta, szanował zmieniające się władze, choć prawdę w oczy mówił. Tyle że po swojemu: dobrotliwie, patrząc prosto w oczy, kończąc wypowiedź ocieplającym dowcipem.
„Mieszkaniec” Jego marzeń to prawdziwy integrator praskiego środowiska. Nieważne, kto ma jakie poglądy, ważne czy jest fajnym człowiekiem, który może pomóc, by nam, mieszkańcom, żyło się lepiej. Dlatego Wiesław wymyślił spotkania wigilijne i urodzinowe „Mieszkańca” w okolicach Wielkanocy. Zwykle około setki ludzi: senatorowie, posłowie, radni, burmistrzowie, księża, biznesmeni, lekarze, dyrektorzy, policjanci, prokuratorzy (wszyscy oczywiście znajomi Wiesława) przez kilka godzin, na pogaduchach, wpadali na pomysły, które potem, przekute w dzieło, rozkwitały w różnych punktach dzielnicy tworząc ją ładniejszą i przyjemniejszą do życia.
To pod okiem Wiesia i z Jego inspiracji powstał plebiscyt, w którym wybieramy Zacnych Mieszkańców (właśnie głosujemy w kolejnej edycji), wybieraliśmy Superwitryny najładniejszych placówek usługowych i handlowych, „Mieszkaniec” interweniował w setkach spraw mieszkaniowych, osiedlowych i miejskich. Skąd Wiesio o nich wiedział? Bo do „Mieszkańca” zawsze wchodziło się, jak do domu przyjaciół i po prostu się rozmawiało. Z tego Wiesio wyłuskiwał tematy i interweniował… Jego styl bycia narzucał styl pisania do gazety. Styl – jak to u Wiesia, narzucony nieinwazyjnie – nie obrażający nikogo, bez inwektyw, bez osobistych wycieczek. Styl Wiesiowej pogaduchy, podczas której załatwia się sprawy, a nie pokazuje swą moc.
No i Wiesio odszedł. Odszedł jak to On, zsyłając najpierw numer do druku i planując następny. Czuł na pewno mnóstwo satysfakcji z tego, co zrobił. W jubileuszu 25-lecia gazety, który obchodziliśmy w kwietniu 2016 roku usłyszał wiele ciepłych słów. Zasłużył na nie, jak mało kto. I teraz tak sobie myślimy, kreśląc pełne smutku te słowa: może i Wiesia uda się zastąpić w Jego dziele: wydawać gazetę, wymyślać tematy, zsyłać je do druku. Ale Wiesia – człowieka, bardzo dobrego człowieka, zawsze ogromnie życzliwego, chętnego do pomocy, ciepłego, słuchającego, doradzającego – zastąpić nie sposób.
Żegnaj Wiesiu, dziękujemy, że byłeś, że mogliśmy Cię spotkać, być blisko Ciebie.
Zespół redakcyjny „Mieszkańca” i Wydawca