Radujmy się!

– Witam panie Kaziu! Mamy wreszcie trochę zimy…
Eustachy Mordziak, kupiec bieliźniany z bazaru na pl. Szembeka jak zwykle ucieszył się na widok kolegi, Kazimierza Główki, emeryta, który na bazarze zaopatruje się od lat.

– Faktycznie – jakby natura wracała do normy. Jak zima, to powinien być śnieg i mróz – choćby lekki.

– No, ale za to grzać trzeba, a gaz i prąd – sam pan wiesz…

– Fakt, trochę ten „nowy ład” namieszał. Na szczęście powiedzieli, że będą poprawki i że nikt nie straci.

– No, ale ostatnio przepowiadał pan, że emerytury będą niższe, a tymczasem ja dostałem większą. Niedużo, ale większą.

– A ja mniejszą. Tylko, że w lutym będą wyrównywać. Zobaczymy, trzeba czekać.

– W każdym razie nie ma co narzekać zwłaszcza na zapas, bo jakby tak ktoś nas podsłuchał, to mógłby pomyśleć, że pan chce w TVN się zatrudnić.

– To na bazarze też tego Pegasusa mają?

– Pegasus nie Pegasus, nie ma co kusić licha. Ale czy mnie się zdaje, czy pan jakiś dziś markotny, panie Kaziu.

– Bo z poczty wracam – tej tu, na Szembeka. Znaczek chciałem kupić. Kolejka. Chyba z dziesięć okienek, ale czynne dwa. Zaczepiam jakiegoś gościa, identyfikator mu dynda na szyi, musi być urzędnik.

– Znaczki chciałem kupić, mówię mu. A on: – To do kolejki zapraszam.

– Kolejka jest, bo okienka są puste, nikt nie pracuje.

A on: – Nikt nie chce. Nie ma chętnych…

No i tak sobie myślę panie Eustachy, co to będzie, jak wszyscy na zasiłki przejdą?

– A dziwi się pan ludziom? Jak dają, to biorą. A dają tyle, że i bez pracy można spokojnie przeżyć.

– Tylko dokąd to prowadzi?

– Ludziom się podoba, to najważniejsze. Cieszyć się trzeba! Zima ładna się robi, śnieżek, mrozek, a nie ciągle narzekać.

– Co racja, to racja. Tym bardziej, że gołym okiem widać, jak ktoś się stara, żeby inny coś miał. Tu skubną, tam ujmą, ale tu dodadzą, tam dosypią i w sumie jakoś to wychodzi.

Może i nie wszystkim podoba się, ale przecież o interes ogółu się rozchodzi.

– Jak w tym dowcipie: pani w szkole zaplanowała lekcje o ciężkiej pracy lekarzy. Dzieci miały więc przynieść do szkoły jakiś przedmiot związany z medycyną. Małgosia przyniosła strzykawkę, Kasia bandaż, a Basia słuchawki.

– A ty co przyniosłeś? – pyta nauczycielka Jasia
– Aparat tlenowy!
– Tak? A skąd go wziąłeś?
– Od dziadka.
– A co na to dziadek?
– Eeeech… cheeee…

Szaser



 

error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content