Szczury w Warszawie
Ostatnio pojawiły się w mediach informacje o plagach szczurów w Warszawie. Według tych doniesień gryzonie mają być na tyle „bezczelne”, że buszują po miejskich podwórkach i parkach nawet w ciągu dnia, jakby zupełnie nie bały się ludzi. Ale mieszkańcy stolicy obawiają się ich ponieważ roznoszą choroby. Jak to jest z tymi szczurami? Postanowiliśmy zgłębić się w temat.
Szczur wędrowny
Na naszej planecie żyje kilkadziesiąt gatunków szczurów! I co ciekawe, nie wszystkie cieszą się tak złą sławą jak szczur wędrowny (Rattus norvegicus) – bo to właśnie on zamieszkuje nasze miasta i wsie. Wywodzi się z Azji Południowo-Wschodniej, jednak przy nieświadomej pomocy człowieka rozprzestrzenił się niemal na cały świat (nie spotkamy go tylko na Antarktydzie i na większości wysp oceanicznych.
Jako ciekawostkę można powiedzieć, że szczury, które trzymany w domach jako pupile (zwane szczurami laboratoryjnymi lub szczurami domowymi) to nic innego, jak udomowiona forma szczura wędrownego! O ile jednak szczury domowe są przez wielu ludzi lubiane, o tyle ich dzicy krewniacy nie cieszą się raczej ludzką sympatią. Powody takiego stanu rzeczy są zrozumiałe. Gryzonie te zjadają nasze zapasy żywności, niszczą domostwa i roznoszą choroby!
Problemy ze szczurami zwiększa fakt, że potrafią się doskonale adaptować do różnorodnych warunków i dość łatwo uodparniają się na choroby. Nie są też wybredne co do pokarmu. Jedzą praktycznie wszystko – od nasion aż po resztki z ludzkiego stołu. Co więcej, są również sprawnymi myśliwymi, polującymi na inne zwierzęta, takie jak myszy czy ptaki.
Szczury wędrowne od tysiącleci towarzyszą człowiekowi. Ludzkie siedziby są bowiem dla tych gryzoni obfitym źródłem pokarmu. Szczególnie duże aglomeracje miejskie stwarzają im niezwykle dogodne warunki do życia. Nie powinien więc dziwić fakt, że żyją również w Warszawie. Jest ich w naszej stolicy sporo, choć trudno dokładnie oszacować liczebność stołecznej populacji tego gatunku.
Szczury na Pradze
Szczury zwykle żyją w ukryciu, jednak w sprzyjających okolicznościach, można je zobaczyć na otwartej przestrzeni. I tak chociażby nie tak dawno w mediach społecznościowych pojawił się film, na którym widzimy szczury biegające po podwórku kamienicy zlokalizowanej przy ulicy Wileńskiej. Zgodnie z doniesieniami internautów nie jest to odosobniona sytuacja, podobnie jest w innych kamienicach w okolicy, i nie tylko.
Mieszkańcy donoszą, że szczurów jest naprawdę dużo, ale administracja nic nie robi, by rozwiązać problem. A to właśnie na administratorach budynków spoczywa obowiązek zwalczania szczurów i innych szkodników. Dlatego zwróciliśmy się w tej sprawie do Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami w Dzielnicy Praga-Północ m.st. Warszawy, który sprawuje pieczę nad domami przy wspomnianej ulicy Wileńskiej. Z odpowiedzi, którą otrzymaliśmy wynika, że mieszkańcy wspomnianej kamienicy nie zgłaszali plagi szczurów, a deratyzacja była przeprowadzana zgodnie z planem.
Zakład nasz corocznie zawiera umowę o świadczenie usług wykonywania zabiegów deratyzacji, dezynsekcji i dezynfekcji w budynkach mieszkalnych oraz pustostanach przez nas administrowanych – czytamy w oficjalnym piśmie od zastępcy dyrektora ds. eksploatacji, Cezarego Szajewskiego. – Działania nasze w tym zakresie są systematyczne. Obecnie, w związku ze wzrostem zjawiska występowania szczurów na zarządzanym terenie, corocznie przeprowadzamy akcję kompleksowej deratyzacji wszystkich administrowanych budynków.
Jak walczyć ze szczurami?
Trudno jednak zaprzeczyć, że na wspomnianym nagraniu widać biegające po podwórku szczury. A nie jest to odosobniony widok. Mimo regularnie przeprowadzanych deratyzacji nie udało się pozbyć szczurów ze stolicy. Problem w tym, że okresowe wykładanie trutek nie rozwiąże problemu, ponieważ sami nieświadomie stwarzamy tym gryzoniom dogodne warunki do życia.
Przede wszystkim – na co zwracają uwagę pracownicy ZGN – resztki jedzenia powinniśmy wyrzucać wyłącznie do specjalnych kontenerów, a nie np. na trawnik. Warszawiacy nierzadko próbują w ten sposób dokarmiać ptaki. Problem jednak w tym, że zamiast skrzydlatym mieszkańcom stolicy, nieświadomie pomagamy szczurom. W dokarmianiu ptaków nie ma nic złego, ale należy to robić z głową, czyli podawać odpowiednią karmę w odpowiednim miejscu, a nie rozsypywać po trawniku resztki z obiadu.
Utrzymywanie czystości jest ważnym elementem walki ze szczurami. Gryzonie te nie bez przyczyny kojarzone są z brudem i biedą. Przyciągają je miejsca zaniedbane, a takich – niestety – nadal w Warszawie nie brakuje. Tam znajdują dużo kryjówek, w których mogą chować potomstwo i gromadzić dużo pokarmu. Utrzymywanie czystości jest więc ważne, jeśli chcemy pozbyć się niechcianych lokatorów. A to zależy zarówno od nas samych, jak i władz miasta.
Mniej kotów, więcej szczurów!
Wielu ekologów zwraca uwagę na wkład kotów wolno żyjących w ograniczanie populacji szczurów i innych szkodników. Istnieją co prawda badania, które mają wykazać, że koty nie polują i nie zabijają szczurów, ponieważ te są zbyt agresywne, więc koty je unikają. Większość jednak doświadczeń wskazuje na coś zupełnie innego.
Nawet jeśli koty nie atakują dorosłych i silnych szczurów, to bez trudu poradzą sobie z młodymi i niedoświadczonymi osobnikami. A to wystarczy, by ograniczać populację tych gryzoni. Tak więc utrzymywanie zdrowej populacji kotów wolno żyjących jest ważnym elementem walki ze szkodnikami!
To nie zawsze są szczury!
Szczurów w Warszawie jest sporo. Nie da się zaprzeczyć! Jednak prasowe doniesienia o inwazji tych gryzoni nie zawsze są zgodne z rzeczywistością. W Warszawie żyje wiele gatunków dzikich zwierząt. Jednym z nich są karczowniki (Arvicola amphibius). Zwierzęta te z wyglądu rzeczywiście bardzo przypominają szczury, dlatego często są z nimi mylone (nazywane są nawet szczurami wodnymi), choć te są ich tylko dalekimi krewnymi. Karczowniki są bowiem bliżej spokrewnione z chomikami niż ze szczurami. Mimo podobieństw karczowniki różnią się od szczurów nie tylko wyglądem, ale również zachowaniem.
Na pierwszy rzut oka karczownik (na zdjęciu poniżej) wygląda jak duży, spasiony szczur. Jeśli jednak przyjrzymy się uważniej, zauważymy, że jego głowa jest dość duża w stosunku do ciała, w przeciwieństwie do szczura. Głowa i pysk karczownika są względnie krótkie i zaokrąglone, podczas gdy szczur ma głowę i pysk wyraźnie wydłużone. Ogólnie karczowniki są bardziej krępe od smukłych z natury szczurów. Są przy tym od od nich większe. Dlatego w oczach niedoświadczonych ludzi wyglądają jak duże i grube szczury.
Obydwa gatunki różnią się również obyczajami. Szczury najchętniej przebywają wśród zabudowań, w piwnicach, kanałach itp. Karczowniki natomiast preferują łąki, parki i zarośla, chętnie przebywając w pobliżu wody (stąd nazwa „szczur wodny”), ale nie tylko. Prowadzą również mniej skryte życie niż szczury. Dlatego możemy je zobaczyć w ciągu dnia w parkach i innych dużych skupiskach zieleni. Mają również inne upodobania żywieniowe od szczurów. Ich pokarm stanowią głównie trawy i rośliny rosnące w wodzie. Jadłospis zawiera także gałązki, pączki, korzonki, kłącza, cebule oraz spadłe owoce. Żyjące na łąkach i w sadach gryzonie zjadają korzenie roślin, a zimą ogryzają korzenie drzew i krzewów.
Karczowniki nie stanowią takiego zagrożenia dla człowieka jak szczury. Oczywiście w ogrodzie mogą wyrządzić wiele szkód, ale w mieście są raczej nieszkodliwe. /jn/
Zdjęcie główne (szczura): Wikimedia Commons, autor Zeynel Cebeci; Zdjęcie karczownika Wikimedia Commons, autor Peter Trimming