A więc, smacznego!
Kto z was ma odwagę zacząć zdanie od „więc” lub „a więc”? Pewnie uczono was, że tak się nie mówi.
Pamiętacie, co powtarzały nam pokolenia nauczycieli polskiego? „Nie zaczynaj zdania od WIĘC!”. Komuś z nich chciało się sprawdzić, dlaczego, na jakiej podstawie i czy rzeczywiście? Ja to sprawdziłam.
Okazuje się, że to nieprawda. Jeden z największych autorytetów, świetny znawca języka polskiego, prof. Mirosław Bańko (Uniwersytet Warszawski) stanowczo uważa, że w języku mówionym a więc jest popularnym sposobem rozpoczęcia wypowiedzi w sytuacji, gdy mówiący nie wie, jak zacząć.
Nie ma w tym ani żadnego błędu, ani nieprawidłowości (co najwyżej pewien brak elastyczności językowej), a jeśli ktoś sądzi inaczej, niechaj przedstawi konkretne dowody, inne, niż ten, że „przecież każdy wie”.
Inna sprawa, to pokutujące nadal, okropne wziąść zamiast wziąć, swetr zamiast sweter czy włanczać (włancznikiem?!) zamiast włączać. Tu akurat mamy oczywiste błędy językowe, nie do zwalczenia od lat.
Problem zakorzenionych w nas przekonań dotyczy nie tylko polszczyzny. Na przykład: czy mówimy „smacznego” rozpoczynając posiłek? Część osób uważa, że koniecznie, bo to grzeczne. Część – że życząc „smacznego” sugerujemy, że jedzenie pewnie jest niedobre, inni – że życzyć tego może tylko pani domu, która wszystko przygotowywała. Ale ogromna ilość osób, szczególnie „wychowanych przedwojennie” twierdzi, że „smacznego” to zwyczaj stołówkowy, a nie – salonowy czy domowy, a uporczywe używanie go dowodzi prostactwa i braku obycia.
Czy ktoś kogoś tu przekona? Wątpię. Żyjemy w jednym społeczeństwie, lecz jednak w różnych kręgach kulturowych.
Podobnie jest z mówieniem „dziękuję”, gdy wstajemy od stołu. Jedni nie mogą bez tego żyć, inni – mówiąc to – zapadliby się pod ziemię, bo „dziękuję” po skończonym posiłku mówił tylko żebrak, zaproszony z dobrego serca na miskę ciepłej zupy.
Odrębności kulturowych, wynikających z tradycji i obyczajów, mamy więcej: całować panie w rękę czy nie? A jeśli tak, to czy tylko pod dachem, czy i na spacerze? Dziękować gospodarzom telefonem czy liścikiem za spotkanie w ciągu 2-5 dni po, czy milczeć?
Jesteśmy co prawda zgodni, że kwiaty dajemy „zielonym do góry – łodygą do dołu” i (w Polsce) bez papierka, ale już kwestia zdejmowania (lub nie?) butów, gdy przychodzimy z wizytą, nadal potrafi doprowadzić do bardzo gorących dyskusji…
Tolerancji i otwartości nam życzę. Żyj i daj żyć innym.