Ale kino!
– Piękną mamy jesień tego roku…
– Właściwie należałoby powiedzieć, że piękne mamy lato tej jesieni…
Kazimierz Główka, emeryt i stały klient bazaru na pl. Szembeka żartobliwie, jak to on, „poprawił” swojego kolegę, Eustachego Mordziaka, kupca tutejszego, bieliźnianego.
– Może i tak, może i tak…
– Gdzie pan był, jak pana nie było, panie Kazimierzu – zapytał Eustachy, bo rzeczywiście nie widzieli się dobre dwa tygodnie.
– Jakbym panu opowiedział, gdzie mnie nie było, to byśmy musieli gdzieś na dłużej się spotkać. Nie było mnie na przykład w Buenos Aires. O, na Alasce też nie byłem…
– Ja nie o tym. Pytam z ciekawości, bo na naszym bazarze długo pana nie widziałem.
– Ot, jak to chłopcom w moim wieku się zdarza: chrypka jakaś, osłabienie, no i od razu żona wkracza do akcji z misją uratowania mi życia. Tego mi nie wolno, to mam łykać, to pić. Kobieta ogarnięta misją uratowania życia swojemu mężowi jest nie do zniesienia. – Daj spokój, mówię jej, nic mi nie będzie. A poza tym przecież zawsze dobrze było ci w czarnym. Tak elegancko.
– A żona co na to?
– Obraziła się i przez pół dnia miałem spokój.
– No, ale nic poważnego to nie było.
– Jasne, podziębiłem się po prostu. Przyznać jednak muszę, że terapia żony okazała się skuteczna. Wracając do tego, gdzie nie byłem, to na przykład w kinie dawno nie byłem. A zdaje się, że ostatnio wypada być.
– Jeśli mówi pan o tym, o czym ja myślę, to ja też nie byłem, ale zdanie swoje mam.
– No i?
– Nie podoba mi się.
– Nie widział pan, to skąd pan wie, czy się panu podoba, czy nie?
– Ludzie mówią. Ludzie, panie Kaziu, wszystko powiedzą.
– A jak ludzie powiedzą, że Marcin Gortat przy prezesie malutki jest niczym krasnoludek, to też będzie pan to powtarzał?
– To co innego.
– Dokładnie to samo.
– Tyle osób, panie Kaziu, nie może się mylić.
– Zapewniam pana, panie Eustachy, że historia zna mnóstwo pomyłek, że tak powiem masowych. Zwłaszcza w niespokojnych czasach.
– Może i tak, ale i teraz czasy mamy niekoniecznie spokojne. Ludzie roztargnieni, zdenerwowani, ja to na co dzień widzę.
– A propos roztargnienia, to taki dowcip usłyszałem. Córka zamawia pizzę dla siebie i dla matki, w pizzerii pytają, na ile kawałków pokroić? – Mamo, na sześć czy na dwanaście? – Nie, no na sześć, dwanaście nie zjemy!
Szaser
Co tam panie na Pradze
Warszawski Lokalny Portal Informacyjny Mieszkaniec