Algorytm
Bazar to dziwne miejsce. Tu nie tylko się handluje, ale też własnymi rękami dotyka polityki. Nawet jak ktoś mówi, że polityką się nie interesuje, to tu z polityką zderzy się na pewno. Każdy bowiem na własnej skórze przekonuje się, co to jest popyt i podaż, wzrost kosztów produkcji i polityka gospodarcza państwa. Weźmy stragan pierwszy z brzegu:
– Co tak drogo, pani Gieniu?
– Bo wszystko drożeje złociutka. Prąd w górę, transport, paliwo, to na końcu i ten pomidor musi kosztować więcej.
– Ale żeby aż 25 złotych?
– No przecież na polu on nie rośnie teraz, tylko w szklarni. To ogrzać trzeba, no nie? I wychodzi, że drogo być musi…
Panowie Eustachy Mordziak, kupiec bieliźniany z pl. Szembeka i Kazimierz Główka stały klient tutejszy, byli pochłonięci podobną rozmową. „Nowy Ład” i ich ogarnął niczym tatarski zagon.
– Coś tu jednak, kurtka Felek, panie Kaziu nie gra. Podostawali ludzie pierwsze pensje w nowym roku i kicha! Jest mniej, a miało być więcej. A przynajmniej nie mniej! Wyobraź pan sobie, że i ja dostanę po kieszeni. Usiedliśmy z Krysią nad kartką i wychodzi na to, że tylko na opłaty i podatki będziemy pracować. A gdzie życie, coś na grzbiet włożyć, coś na starość odłożyć?
– Powiem panu, panie Eustachy, że i my mamy zmartwienie. Czterdzieści lat składki płaciłem, dzięki Bogu nie chorowałem, to i emerytura odłożyła mi się taka, że możemy z żoną spokojnie żyć – bez szaleństw, ale i bez strachu, co do garnka włożyć. I wyobraź pan sobie, że chyba mi moją wypracowaną emeryturę obetną, bo im tak z jakichś algorytmów wychodzi. Panie, co mnie obchodzą ich algorytmy?! Umawialiśmy się z państwem: ja pracuję, płacę składki i w zależności od tego, ile odłożyłem, tyle mam emerytury. Teraz słyszę, że mi ją obniżają, bo inni mają mniej. Znakiem tego ja mam komuś dokładać, tylko dlatego, że ktoś nie uczył się, jak była pora, nie pracował tyle co ja i odłożył mało albo i nic? Płacze, że ma mniej – to moja wina? Od tego jest opieka społeczna, na którą zresztą też ciągle podatki ze swojej emerytury płacę.
– Ale co pan zrobi panie Kaziu? Człowiek bezradny jest właściwie.
– Do sądu pójdę, a nie daruję…
– I ja też, z panem! Bo i nam z mężem mają zabrać – wtrąciła się jakaś pani z boku.
Okazało się, że gdy panowie dyskutowali, to ich rozmowa zainteresowała grupkę pań i panów, którzy zatrzymali się przy straganie pana Eustachego. Pomysł obrony własnych emerytur przynajmniej w tym gronie zyskał kilkoro zagorzałych zwolenników i zwolenniczek.
Szaser