Ani tak, ani siak
Według badań, przeprowadzonych w dniach 5–12 maja tego roku przez CBOS, 25% Polaków opowiada się za partią PiS, 23% nie ma swojej faworytki. 14% identyfikuje się z Nowoczesną, 10% z PO, a reszta to już znacznie mniejsze grupy. A przecież każdy chce dobrze dla Polski, każdy chciałby żyć jak najlepiej, najbezpieczniej, najwygodniej. No tak, co do tego jesteśmy zgodni, tylko że nasze koncepcje się różnią.
Podobnie jest w znacznie mniejszej skali. Oto na osiedlu Gocław Wilga mieszkańcy pomyśleli, że – choć w Warszawie wyszło to już z mody – warto się ogrodzić. Będzie bezpieczniej, czyściej, lepiej. Grupa młodych mieszkańców tej samej spółdzielni nie chce takiej izolacji i ma inny pomysł: po co się grodzić, to wyrzucone pieniądze. Lepiej je przeznaczyć na przykład na zrobienie „siłowni pod chmurką” lub podobnej inwestycji, z której będą mogli korzystać mieszkańcy. Cóż, jedni i drudzy chcą dobrze, lecz widzą to w odmienny sposób. Oby się dogadali.
W rodzinie też bywa rozmaicie: mama woli na balkonie kwitnące, wesołe nasturcje, a dziecko – umocowany na barierce wiatraczek, tego samego słonecznego koloru. Tak ładnie i tak ładnie. Każdy ma swoją koncepcję, każdy wybiera wedle swego gustu. Zupełnie, jak z kuszącego pudełka czekoladek: każdy sięgnie po najlepszą, najpiękniejszą, najbardziej apetyczną. Ale cóż, skoro każdy wybierze inną, bo innej dał pierwsze miejsce, wedle swojej najlepszej wiedzy i najbardziej wykwintnego gustu!
Czy to źle, że się różnimy? Wcale nie. Może i łatwiej byłoby, gdyby każdemu podobało się to samo i gdyby każdy miał identyczne priorytety. Żyłoby się tak prosto! Na przykład w rodzinie: wszyscy są zgodni co do tego, że w niedzielę na obiad musi być rosół, a w piątek na drugie ruskie pierogi. Że na weekend jedziemy do babci, a na wakacje, jak zawsze (może i od pokoleń) do Spały. Że najlepszy prezent dla taty to woda Brutal, a dla mamy rajstopy. Problem w tym, że te prezenty były może atrakcyjne przed wielu laty, gdy „upolować” damskie rajstopy mogli nieliczni szczęśliwcy, a woda Brutal nie miała niemal żadnej konkurencji na rynku.
Gdyby naprawdę zapanowała taka jednomyślność, byłoby bardzo nieciekawie. Rodzina nie miałaby pojęcia o innych, pięknych i ciekawych miejscach w Polsce, „bo my zawsze i tylko do Spały”. Traciliby bardzo wiele, nie doświadczając nowych rzeczy, nie będąc otwartymi na inność, nowość.
To właśnie nasze odmienne gusta i upodobania stymulują rozwój społeczeństw, cywilizacji, przemysłu (już nie tylko Brutal…), a nawet naszej wrażliwości i duchowości.
Zbyt rzadko jednak potrafimy różnić się pięknie. Za mało w nas tolerancji dla odmiennego zdania. Za mało chęci, by rozmawiać o różnicach, przekonywać się nawzajem z szacunkiem i dla siebie, i dla rozmówcy, zamiast skakać sobie do oczu. A można inaczej.
Przecież nie nienawidzisz kogoś, kto wybrał z pudełka inną czekoladkę, niż wybrałbyś ty, albo zamiast kwiatka umieścił na balkonie wiatraczek…