„Bez wodki nie rozbieriosz”
– Witam, panie Kaziu. Tradycja, to jest siła, chciałoby się powiedzieć… – Pan Eustachy Mordziak, jak zwykle chętnie oderwał się na trochę od swojego straganu z damską bielizną, bo bardzo lubił pogadać sobie z panem Kazimierzem Główką, klientem bazaru na pl. Szembeka, emerytem.
– Owszem, ale konkretnie, co pan ma na myśli mówiąc „tradycja”?
– No, choćby to, że jak Barbara po lodzie, to Boże Narodzenie po wodzie.
– Mówi się nawet „tradycji stało się zadość”.
– No i chyba w tym roku też tak będzie. Szkoda, bo jednak co białe święta, to białe.
– A co słychać na bazarze, panie Eustachy?
– Teraz, to panie Kaziu, jesteśmy trochę tak jak hotelarze nad morzem. Oni muszą w trzy miesiące zarobić na cały rok, a my: w weekendy na cały tydzień, w święta na cały miesiąc, a co dzień – na zupę, opłaty i podatki. I bywa, powiem panu, że ta zupka cienka jest, niestety. Ale święta będą tradycyjne, na bogato, jak to mówią.
– Nie u każdego, panie Eustachy, nie u każdego. Kupowałem ostatnio nóżki na „zimne nóżki”. Przede mną małżeństwo i również niemłoda pani. Oni kupowali i kupowali. Z rozmowy wynikało, że święta szykują dla całej rodziny – chyba dzieci z zagranicy się spodziewali. W każdym razie zapłacili coś koło 200 złotych. A ta starsza pani wzięła cztery skrzydełka, na zupę. Jak pan myśli – ona nie umiałaby przyrządzić takiego pasztetu, nie zjadłaby? Nie stać ją po prostu… Bardzo dużo jest w Polsce takich rodzin, gdzie święta wcale nie będą na bogato.
– Ja wiem, panie Kaziu, że pan ma dobre serce, że pana takie rzeczy bolą. I wiem, że biedy w Polsce nie brakuje. Ale jest też prawdą, że człowiek jest jednak kowalem swego losu. Co robiłeś człowieku w życiu, że teraz żyjesz jak żyjesz? To jest trochę tak, jak z tą przypowieścią o polnym koniku i mrówce, niestety.
– Zgadzam się z panem, panie Eustachy, ale nie jest w porządku, że są w Polsce ludzie, którzy mają na życie 1,60 zł dziennie.
– Niemożliwe!
– A jednak. Słyszał pan o „szlachetnej paczce”? No. Jest takie Stowarzyszenie Wiosna. Ci ludzie co roku tę „szlachetną paczkę” do potrzebujących rozwożą i przy okazji robią ankiety. Wychodzą rzeczy przerażające… Wielu seniorów ma na przeżycie mniej niż 7 zł dziennie. To ci, którzy mają fart, bo mają jakąś emeryturę, czy rentę. Co piąta rodzina wielodzietna żyje w jednym pokoju, nierzadko w mieszkaniach wynajmowanych wspólnie przez kilka rodzin – bo taniej. Co szósta rodzina żyje bez łazienki w mieszkaniu, co druga zalega z bieżącymi opłatami, a 15 proc. rodzin, zwłaszcza tych, gdzie jest jakaś przewlekła choroba, ma wspomniane 1,60 zł dziennie.
– Wszystkim „szlachetnej paczki” nie da rady dać. Komu trzeba pomóc, to bezwzględnie trzeba, ale przede wszystkim należałoby stwarzać możliwość pracy, żeby sobie każdy sam zarobił.
– Skomplikowana sprawa. „Bez wodki nie rozbieriosz”, jak mówią nasi sąsiedzi. A do tych pańskich nóżek byłaby w sam raz…
– A propos, to taki dowcip mi się przypomniał. Pan Salomonowicz, mieszkaniec dużej kamienicy na Szmulkach, dzwoni do drzwi sąsiada piętro niżej: – Przepraszam panie Abramski, ale wódki to nie ma tylko w moim mieszkaniu, czy w całym domu?
Szaser