Dla siebie, dla innych, dla świata
Elżbieta Golińska – mieszkanka prasko-południowego Witolina. Ukończyła filologię francuską na Uniwersytecie Warszawskim i i Université de Grenoble. Filolożka, pedagog, coach, PR-owiec, dziennikarka, od ponad 30 lat związana z redakcją Mieszkańca, współorganizatorka Przystanku PaT, Prezes Fundacji Towarzystwa Przyjaciół Centrum Zdrowia Dziecka. 7 czerwca br. została 1086 Damą Orderu Uśmiechu!
Dama Orderu Uśmiechu, odznaka Infantis Dignitatis Defensori, medal Ludziom czyniącym dobro, Srebrny Krzyż Zasługi. Czym są dla Pani te odznaczenia?
Nikt nie rodzi się tylko dla siebie – sądzę, że ta wizytówka naszej Fundacji Towarzystwo Przyjaciół Centrum Zdrowia Dziecka powinna być wizytówką każdego porządnego człowieka. Nie rodzić się dla siebie to znaczy dzielić się dobrem, umiejętnościami, uważnością. Można pomagać osobom starszym, dzieciom czy wszystkiemu co żywe i nas potrzebuje. Bez względu na to czy ktoś to zauważy, pochwali lub nagrodzi. A odznaczenia to jest coś, co nas spotyka lub nie, ale to nie może warunkować czynienia dobra. Każde z tych odznaczeń to wielki zaszczyt, ale gdyby ich nie było, myślę że moje działania byłyby identyczne.
Szczerze mówiąc, od lat marzyłam o Orderze Uśmiechu bo to najważniejsze z wszystkich odznaczeń, przyznawane wyłącznie na wniosek dzieci przez Międzynarodową Kapitułę dorosłych. Każde dziecko lub grupa dzieci może zwrócić się o Order dla osoby, która zdaniem dzieci czyni wiele dobrego. Ponad tysiąc odznaczonych to bardzo zróżnicowana grupa!
Jak smakował sok z cytryny, nieodzowny element uroczystości wręczania Orderu Uśmiechu i czy lubi się Pani uśmiechać?
Był znakomity, uśmiechnęłam się po wypiciu bez wysiłku tym bardziej, że na prośbę Kanclerza Kapituły wyciskała go własnoręcznie moja wnuczka Marysia! Dodam z dumą, że piłam go z tego samego pucharu, z którego wiele miesięcy temu pił podczas odznaczenia go papież Franciszek I!
Pani życie związane jest z pomocą dla dzieci. Łatwiej pomagać dzieciom niż dorosłym?
Niekoniecznie, po prostu tak się ułożyło moje życie, że większość mojej aktywności pozazawodowej dotyczy dzieci i młodzieży. Różnica jest głównie taka, że dorośli zazwyczaj potrafią artykułować swoje potrzeby, choć niektórzy mają z tym duży problem, a dzieci często są całkowicie bezbronne i nawet nie zdają sobie sprawy, że dzieje im się źle. Bardzo ważna jest dla mnie działalność naszej fundacji Towarzystwo Przyjaciół Centrum Zdrowia Dziecka, ponieważ nie wspierając żadnego dziecka indywidualnie, od 35 lat wspieramy ten wyjątkowy szpital, zaopatrując go w karetki (kilkanaście sztuk), w nowoczesną aparaturę i urządzenia do diagnostyki i leczenia małych pacjentów. Można więc pomagać dzieciom niekoniecznie pochylając się nad każdym z nich z osobna. Oczywiście wszystko to jest możliwe wyłącznie dzięki szlachetności naszych darczyńców, zachęcam każdego, by dołączył do ich grona.
Jak udaje się się pani pogodzić bycie Mamą i Babcią, pracę dziennikarską, pomoc dzieciom i nieustającą od lutego 2019 roku rehabilitację?
W 2019 roku, na skutek rozerwania rdzenia kręgowego i splotu następujących po tym niefortunnych zdarzeń, przeżyłam kilkumiesięczny paraliż i straciłam na zawsze umiejętność samodzielnego poruszania się. Na szczęście głowa pracowała bez problemu, więc praca dziennikarska na zasadzie dyktowania komuś tekstów, a potem przekazywania do redakcji toczyła się nieprzerwanie. Co do mojej rodziny, towarzyszyła mi nieustająco i jej zawdzięczam niesłychanie troskliwą opiekę i to, że mogę godzić wszystkie moje aktywności, włącznie z byciem nieprzerwanie aktywnym prezesem fundacji.
Jest pani związana z redakcją Mieszkańca od ponad 30 lat. Co dwa tygodnie na naszych łamach ukazuje się pani felieton „Kobiecym okiem”. Skąd wziął się pomysł na rubrykę przedstawiającą kobiecy punkt widzenia na różne wydarzenia?
Warto przypomnieć że wtedy, na początku, autorami piszącymi w Mieszkańcu byli sami mężczyźni i, czy tego chcieli czy nie, nie uniknęli prezentowania męskiego punktu widzenia na wiele spraw. Ale świat składa się z mężczyzn i kobiet, w związku z tym porozmawiałam z redaktorem naczelnym o tym, żeby wprowadził rubrykę prowadzoną wyłącznie przez kobietę, pisaną nie tylko dla kobiet, ale dla wszystkich których interesuje ten punkt widzenia.
Co chciałaby Pani przekazać naszym Czytelnikom jako laureatka Orderu Uśmiechu?
Powtórzę jeszcze raz: nikt nie rodzi się tylko dla siebie. Nie bójmy się być dobrzy, Nie bójmy się okazywać serca innym, nawet jeżeli czasem nie zostanie to dobrze przyjęte. Nie oczekujmy nagród i podziękowań za nasze działania, bo to jest w ogóle nieistotny element. Musimy dzielić się dobrem, bo na świecie nie brak takich, którzy się dzielą złem i trzeba się temu przeciwstawić. Dla siebie, dla innych, na świata.
Rozmawiała Małgorzata Gronowska
Foto: gazeta Mieszkaniec, Order Uśmiechu – Elżbieta Golińska
Lokalny Portal Informacyjny w Warszawie
gazeta Mieszkaniec