Ewa Pawińska – kobieta wielu pasji

Ewa Pawińska kobieta wielu pasji Foto Ewa Pawińska

„Mieszkaniec” rozmawia z Ewą Pawińską, mieszkanką Rembertowa, trzykrotną mistrzynią Polski w snookerze, brązową medalistką Mistrzostw Europy, zwyciężczynią turnieju z cyklu Puchar Polski Kobiet.

Za co lubi Pani Rembertów? Mieszka tu Pani od dziecka?

Ewa Pawińska kobieta wielu pasji Foto Ewa PawińskaMieszkam w Rembertowie od drugiego roku życia, kiedyś w rodzinnym domu, a teraz we własnym mieszkaniu. Zawsze dobrze czułam się w tym miejscu ze względu na dużą ilość zieleni, spokój i niezbyt gęste zaludnienie. Nie lubię tłumów. Uwielbiam spokojne spacery z psami po sąsiadującym parku, okolicznych lasach czy mało uczęszczanych uliczkach. Poznałam dzięki temu wielu świetnych, bardzo pozytywnych ludzi z sąsiedztwa. Psy są bardzo ważne w moim życiu i też wiem, że trudno dla nich o lepsze miejsce. Nie mamy psiego parku, a takie miejsce bardzo by się przydało, ale i bez tego warunki są bardzo dobre.

Biologia molekularna, snooker i chór Gospel Gang. Zaskakujące połączenie, przy którym trzeba być mistrzynią w zarządzaniu czasem. Spełnia się Pani w pracy, wygrywa zawody w snookerze, a relaksuje w chórze?

Skończyłam cztery kierunki studiów: biologię i podyplomowo biologię molekularną i diagnostykę laboratoryjną. Marzyłam, żeby być genetykiem. Z serca jestem biologiem, kocham przebywać w otoczeniu przyrody i mam typowo ścisły, analityczny umysł. W trakcie studiów, mimo długotrwałych poszukiwań i praktyk, nie znalazłam pracy. Nieliczne osoby z branży, którym udało się wejść na ten rynek pracy, zarabiały mało. To mnie zniechęciło. Przebranżowiłam się. Podjęłam i skończyłam studia z testowania oprogramowania i dalej rozwijałam się w tym kierunku. Jestem programistą testów automatycznych.
Śpiew zawsze uwielbiałam i mam muzyczne predyspozycje po rodzicach. Już jako dorosła osoba chodziłam na lekcje, by rozwinąć tę umiejętność. Śpiew w zespole jest wyjątkowy, bo jest okazją do współtworzenia pięknych harmonii. To jest pokarm dla mojej duszy.
Pasja bilardowo-snookerowa ujawniła się na studiach i bardzo mnie pochłonęła. Miałam sporo wolnego czasu i bardzo dużo trenowałam. Dzięki temu zaczęłam osiągać sukcesy.

Ciężko jest pogodzić pełnoetatową pracę, która wymaga ogromnej koncentracji, z regularnymi treningami, które wymagają jeszcze większego skupienia, a do tego znaleźć czas na śpiew czy nawet podstawowe obowiązki. Jestem bardzo przemęczona przez połączenie pracy, treningów i turniejów. Krajowe turnieje organizowane są w weekendy i trwają od rana do wieczora. Po takim weekendzie jestem bardziej zmęczona stresem, walką, emocjami i ciągłym utrzymywaniem koncentracji niż po całym tygodniu pracy. Turnieje zagraniczne mają inną formułę i jest ich mało, może dwa w roku. Trwają 7–10 dni i rozgrywam wtedy dwa mecze dziennie. Dwa takie turnieje „zjadają” większość urlopu. Nie mam kiedy odpocząć. Pracuję nad tym, żeby uwzględnić w planie czas na relaks i regenerację, ale to strasznie trudne.

Pani przygoda ze snookerem zaczęła się na studiach. Dlaczego wybrała Pani tę dyscyplinę? Czym snooker wygrał z bilardem?

Czuję taką samą sympatię do bilarda i snookera i na początku grałam w jedno i drugie. W snookerze dość szybko dostałam szansę, żeby reprezentować Polskę na mistrzostwach Europy. To było dla mnie ogromne wyróżnienie i chciałam dostawać więcej takich szans. Myślę, że to był główny powód, dlaczego skupiam się na snookerze.

Łączy Pani pracę zawodową z uprawianiem sportu. Dlaczego nie poświęca Pani całego czasu na snookera?

Snooker to drogi sport. W trakcie studiów nie miałam pieniędzy. Po studiach zaczęłam pierwszą pracę w nowej branży, a po pracy dużo się uczyłam. Mało zarabiałam, a jeszcze mniej miałam czasu, dlatego przestałam grać. Po kilku latach przerwy mogłam sobie pozwolić w sensie czasowym i finansowym, żeby wrócić do porządnych regularnych treningów, również pod okiem trenera. Nie ma z tego pieniędzy, a trening i wyjazdy na turnieje kosztują naprawdę dużo. Więc nie mam możliwości, żeby tylko grać w snookera i nie pracować.

Które zawody były dla Pani najważniejsze i dlaczego?

Najważniejszym turniejem w moim życiu były mistrzostwa międzykontynentalne WCBS, które odbyły się w Ankarze w lipcu tego roku. To wyjątkowe zawody, w których każdy kontynent wystawia swoich najlepszych przedstawicieli w różnych odmianach bilarda. Moim zadaniem była rywalizacja w snookerze. Oprócz snookera był tam też karambol, 10-bil i chińska ósemka (hayball). Sama nominacja do udziału to wyróżnienie, a to że wywalczyliśmy srebro to ogromny sukces 🙂

Rozmawiała Alina Krosnowska


Różnice między bilardem a snookerem

Opracowała Ewa Pawińska

Ewa Pawińska kobieta wielu pasji Foto Ewa PawińskaW Polsce bilard jest dużo popularniejszy, a mimo to nadal większość osób, które nie grają zawodniczo, nie zna zasad. Myślą np. że ostatnią czarną bilę trzeba grać do przeciwległej kieszeni niż poprzednią bilę, to nie prawda. Albo że jeżeli podczas rozbicia wpadnie np. pełna bila, to muszą grać pełne, a przeciwnik połówki – to też nie jest prawda. Bile są ‘przydzielone’ dopiero po wbiciu pierwszej zanonimizowanej bili w odmianie 8 bil- najpopularniejszej odmianie bilarda.

Snooker jest znacznie mniej popularny, nic więc dziwnego że wiele osób nawet nie wie co to jest. To też sport bilardowy. W snookera gra się na innym stole – znacznie większym. Pełnowymiarowy stół do bilarda ma 9 stóp – około 2,5 m długości, a do snookera 12 stóp – prawie 4 metry długości. Bile do snookera są inne – mniejsze i lżejsze. Z tego powodu snooker wymaga trochę innej techniki, która zapewnia większą precyzję niż pool. Postawa snookerzystów jest trochę inna, używają innych kijów, nieco mniej bocznych rotacji niż bilardziści a niektórych uderzeń nawet się nie atakuje bo prawdopodobieństwo ich wbicia jest za niskie, lepiej się odstawić.

Jest 15 bil, czerwonych, każda za 1 punkt i 6 bil o innych kolorach – żółta, zielona, brązowa, niebieska, różowa i czarna punktowane odpowiednio za 2,3,4,5,6 i 7 punktów. Trzeba wbijać na zmianę czerwoną i inny kolor. Czerwone po wbiciu nie wracają na stół, a pozostałe kolory po wbiciu wracają na swoje nominalne punkty. Dopiero po wbiciu ostatniej pary czerwona – kolor, kolory nie wracają. To zasady w dużym zarysie. Maksymalnie wbijając 15 czerwonych z czarną bilą (120pkt) i pozostałe 27pkt z samych kolorów, można uzyskać 147 punktów w breaku, czyli za jednym podejściem bez pomyłki. To bardzo trudne i tylko najlepsi na świecie zawodnicy mogą się tym pochwalić.

Kolejną różnicą między bilardem i snookerem jest znaczenie taktyki. W snookerze taktyka i umiejętność zagrania odstawnych często decyduje o tym czy wymusimy na przeciwniku błąd i dostaniemy szansę na rozpoczęcie breaka, czy nie. Na pewnym poziomie zawodniczym wszyscy mają już odpowiednie techniki żeby budować brejki i wygrywać mecze, ale to czy dostaną na to szansę, czy raczej takie szanse dadzą przeciwnikowi,  zależy od umiejętności taktycznych. 

Co oznacza termin snooker

Sam termin snooker, oznacza sytuację w której biała bila jest schowana za inną bilą tak, że przeciwnik który podchodzi do stołu nie widzi bili lub bil w które musi uderzyć. Stawianie snookerów to ważna umiejętność, która pozwala zmusić przeciwnika do błędu i pozostawienie nam gry. Wychodzenie ze snookerów to równie ważna umiejętność – należy wtedy uderzyć najpierw bandę albo kilka band albo ‘zakręcić’ białą tak żeby ominęła przeszkodę i leciała torem po łuku („masse”) tak żeby ostatecznie dotknęła bilę w którą trzeba uderzyć. Najlepiej z odpowiedniej strony i z odpowiednią siłą, żeby jej nie ‘wystawić’ przeciwnikowi. Inaczej można popełnić faul i przeciwnik otrzymuje 4 lub więcej punktów. Inne odstawne zagrywa się w zależności od tego czy ma się przewagę punktową, czy stratę.

Nie wchodząc dalej w szczegóły, snooker jest niesamowicie złożoną grą, wymagającą bardzo solidnej techniki i taktyki. Czasami nazywany jest bilardowymi szachami, nie ujmując niczego bilardowi, a jedynie wskazując jak trudna i taktyczna jest to gra. Być może z tego powodu osoby którym raz snooker przypada do gustu, najczęściej grają całe życie. A osoby które jeszcze nie zaczęły, zachęcam żeby spróbowały, umówiły się na lekcję z trenerem żeby nauczyć się podstawowych technik. Może się spodoba, zaczną przychodzić częściej i grać w turniejach. Może dla kogoś okaże się to tak jak dla mnie, życiowa pasja 🙂 tego życzę, bo to niesamowicie ciekawa pasja i można ją odkryć w każdym wieku.

Ewa Pawińska kobieta wielu pasji Foto Ewa Pawińska

Foto: archiwum prywatne Ewy Pawińskiej

Lokalny Portal Informacyjny w Warszawie

 



error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content