Fala pomocy w niezwykłym sklepie

W czasie pandemii na pierwszej linii frontu są oczywiście medycy – o tym mówi się głośno. Zapominamy jednak, że poza służbami odpowiedzialnymi za nasze zdrowie, równie zagrożeni są też ci, bez których nasze życie byłoby niemożliwe – sprzedawcy.

Obsługując codziennie wielu klientów, narażają się na zakażenie. Pracują, choć liczą się z tym, że każdy dzień pracy może zakończyć się chorobą. Bo chociaż środki ostrożności zachowane są na wszelki możliwy sposób, to wszyscy doskonale wiemy, że czasem wystarczy chwila nieuwagi czy nierozważny klient, który za nic ma przestrzeganie zasad bezpieczeństwa…

Sklep spożywczy Warszawskiej Spółdzielni Handlowej „Fala”, prowadzony pod szyldem TOP MARKET przy ul. Bystrzyckiej 55, nawet na chwilę nie przestał obsługiwać swoich klientów. Sprzedawcy nie poddali się, chociaż rok temu, na samym początku, nie bez obaw podchodzili do kontaktu z osobami, które przychodziły do sklepu. To jednak nie spowodowało ani porzucenia pracy, ani tym bardziej jakiejś niechęci do klientów – wręcz przeciwnie – szybko nawiązały się szczególne nici wsparcia i porozumienia. Epidemia stała się wspólnym wrogiem, groziła przecież nam wszystkim.

Była wiosna ubiegłego roku, kiedy cały kraj ogarnęła swojego rodzaju panika. Puste ulice, zakazy wychodzenia z domów, a oni trwali na posterunku. Tak to z perspektywy czasu właśnie wygląda. Nikt jednak nie patrzył na nich jak na bohaterów, a szkoda, bo to przecież sprzedawcy znosili ten nerwowy bałagan, gigantyczne kolejki po papier toaletowy i makaron, a potem, kiedy wszyscy bali się koronawirusa, który mógł być przecież wszędzie, nawet w lasach i parkach, musieli co rano wstawać do pracy. Tak jak pracownicy „Fali” przy ul. Bystrzyckiej 55. Przychodzili co rano, by okoliczni mieszkańcy mogli zjeść świeży chleb, kupić warzywa czy mięso, bo nawet w tym najcięższym czasie, tutaj zawsze wszystko było najlepszej jakości. Czy się bali? Dzisiaj się z tego śmieją, ale przyznają: „Wtedy trochę tak, jak wszyscy, ale przecież nie można było zamknąć się w domach, bo pracować trzeba, zarobić na chleb i ludziom ten chleb podać”.

Początek nie był łatwy, bo nikt nie wiedział, co nas czeka. Rękawiczki, dezynfekcja, przy kasach pleksa, zrobiło się „dziwnie”. Klienci też byli wystraszeni i nie było ich wielu, bo po wcześniejszym zakupowym szale, był czas kiedy ludzie unikali sklepów – wspominają pracownicy marketu.

Wielkie wyzwanie miała wówczas (i tak jest do dzisiaj, chociaż największy strach i emocje już opadły) kierownik sklepu Grażyna Walerczuk. To na niej spoczął obowiązek zorganizowania pracy w reżimie sanitarnym. Śledzenie komunikatów, zapoznawanie się ze zmieniającymi się wciąż przepisami, wprowadzanie ich w życie i finalnie dopilnowanie, by naprawdę wszystko było przestrzegane. Wielka odpowiedzialność za wszystkich, bo nie chodzi przecież tylko o możliwe kary, ale też – a w zasadzie przede wszystkim – o zdrowie i życie zarówno pracowników, jak i klientów.

Teraz jest inaczej, bo oswoiliśmy się z epidemią, co nie oznacza, że nie uważamy. Nauczyliśmy się żyć w reżimie sanitarnym i stało się nieodłącznym elementem każdego dnia pracy czyszczenie i dezynfekowanie wszystkiego, maseczki, przyłbice itd. Klienci sami z siebie zachowują odległości, chociaż zdarza się, że trzeba niektórych upominać, ale coraz częściej to ludzie pomiędzy sobą już wymieniają się uwagami. My niezwykle rzadko musimy to robić.

W markecie na dwie zmiany pracuje 27 osób, które robią wszystko, by w sklepie nie zabrakło niczego, czego potrzebują mieszkańcy. I nie chodzi tylko o to, aby produkty kosztowały niewiele, ale przede wszystkim były zdrowe, więc dobrej jakości. Dlatego sklep WSH Fala przy Bystrzyckiej słynie ze sprzedaży polskich produktów: mięsa, wędliny, dużego wyboru pieczywa – za to klienci kochają to miejsce. I nie tylko, bo okazuje się, że olbrzymim atutem tej placówki jest sam personel.

Dlaczego tu robię zakupy? Z prostej przyczyny, a właściwie dwóch. Po pierwsze – obsługa tego sklepu – nie zdarzyło się jeszcze, żeby ktoś był tu niemiły, a wiem, że potrafię być marudą – jak to starsza pani miewam swoje kaprysy – śmieje się kobieta wychodząca z marketu przy Bystrzyckiej. – Boję się tego wirusa, ale przecież żyć trzeba i po zakupy chodzić będę. Nie latam po sklepach w okolicy, ale tutaj mam pewność, że jest czysto, bo od lat widzę, jak pilnowany jest porządek. I druga ważna rzecz, to zawsze wszystko dostaję świeże. I mięsko i warzywka, a o to przecież chodzi, prawda?


ZAKUPY PRZEZ TELEFON

Ci, którzy mają problemy z przyjściem na zakupy lub z różnych względów po prostu wolą, aby je dostarczono do domu, od jakiegoś czasu mogą zadzwonić i zamówić wybrane produkty z dowozem.

Zakupy przez telefon to bardzo popularna forma, która jest realizowana przez falenicki Top Market. Można ich dokonać dzwoniąc w godz. 7-18 pod numery telefonów: 513 11 77 88/99, minimalna wartość zamówienia wynosi 50 zł. Opłaty za takie zakupy są zależne od wartości zamówienia, przy 50-150 zł opłata wynosi 10 zł, powyżej 150 zł koszt dostawy to 5 zł. Zamówienia realizowane są na terenie Falenicy i okolic (do 5 km). Wyjazd poza ww. strefę do 10 km jest dodatkowo płatny – 20 zł. AS



 

error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content