Front ludzkich serc

„Mieszkaniec” rozmawia z Katarzyną Niwińską (pierwsza z lewej), Naczelnikiem Wydziału Organizacyjnego Urzędu Dzielnicy Praga-Południe, jedną z koordynatorek Punktu Informacyjnego dla obywateli Ukrainy na Dworcu Wschodnim.

– Punkt pomocy na Dworcu Wschodnim uznawany jest za jeden z najlepszych w Warszawie. Z czego to wynika?

– Zacznijmy może od tego, że to pierwszy taki punkt, jaki powstał w Warszawie w związku z kryzysem uchodźczym. Z inicjatywy Prezydenta m.st. Warszawy Rafała Trzaskowskiego zaczęliśmy go organizować już 25 lutego, w drugim dniu wojny w Ukrainie. Zarządzany jest przez Urząd Dzielnicy Praga-Południe. Jest to jednym słowem punkt miasta stołecznego Warszawy. Nie mając przecież żadnego doświadczenia wobec uchodźców wojennych, musieliśmy zdać się na naszą wiedzę, doświadczenie, instynkt i zwykłą ludzką empatię. Bez pomocy moich współpracowników i wolontariuszy nie dalibyśmy rady. Przewidywaliśmy tylko, że najwięcej uchodźców przybędzie do nas pociągami, więc jasnym stało się, że punkt należy urządzić na dworcu. A że Wschodni jest pierwszy przy wjeździe do stolicy od wschodu, wybór był jedyny.

Dzisiaj działa on jak szwajcarski zegarek, w oparciu o stosowane przez urząd procedury, ma wsparcie wielu miejskich biur, wydziałów czy jednostek organizacyjnych. Sercem tego punktu są jednak wolontariusze. Bez nich niewiele by się udało. Dziękuję w ich imieniu za pozytywną opinię. Złożyły się na nią przede wszystkim praca, ogromne zaangażowanie wielu osób, ale też otwarte serca ludzi, którzy wspierają nas codziennie. To oni i ich działania stoją za pozytywną opinią o tym miejscu.

– Ilu wolontariuszy i pracowników Urzędu pomaga obywatelom Ukrainy na Dworcu Wschodnim?

– Codziennie w punkcie pracuje, a właściwie pełni służbę wiele osób, które z ogromnym zaangażowaniem działają na rzecz uchodźców. Punkt otwarty jest całodobowo. Urzędnicy w liczbie 3-4 na zmianie pracują w systemie trzyzmianowym, a w czterozmianowym ok. 30 wolontariuszy na każdej zmianie. Do tego pracują z nami tłumacze oraz pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej Dzielnicy Praga-Południe, a także psycholodzy. To po prostu front ludzkich serc.

– Z jakimi problemami najczęściej się Państwo spotykacie?

– Najważniejszą kwestią na dworcu jest rozeznanie podstawowych potrzeb osób przyjeżdżających z Ukrainy i zaspokojenie ich na tyle, na ile jest to możliwe w tym miejscu. To zaspokojenie głodu, pragnienia i zapewnienie poczucia bezpieczeństwa. Proszę pamiętać, że osoby przyjeżdżające z Ukrainy, dotknięte jarzmem wojny, czują się bezradne i zagubione. Często przyjeżdżają bez bagażu, nie wiedzą, co ze sobą począć. Naszą rolą jest pokazać im, że jesteśmy tu, na dworcu po to, by im pomóc. Ta pomoc oczywiście determinowana jest potrzebami. Na wszystkich czeka ciepły posiłek, herbata, woda oraz pakiety żywnościowe i higieniczne. Dla dzieci jajka z niespodzianką. Słodki drobiazg, który potrafi wywołać uśmiech na smutnych buziach.

– Co dalej dzieje się z uchodźcami, po tym jak trafią do Państwa punktu?

– Dla części przyjeżdżających Warszawa jest tylko miejscem tranzytu, wtedy wolontariusze pomagają kupić bilety na dalszą podróż. Dla innych to miejsce odpoczynku, zastanowienia się, co dalej, a dla innych miejsce, w którym pragną rozpocząć nowe życie. Dla nich przeznaczono wiele miejsc noclegowych w mieszkaniach udostępnionych przez warszawianki i warszawiaków oraz miejscach przygotowanych przez Urząd m.st. Warszawy czy wojewodę. Część z przyjeżdżających boryka się z problemami zdrowotnymi, dla nich przygotowano punkt medyczny. Na dzieci czeka kącik zabaw, w którym wolontariusze zajmują się maluchami, dając chwilę wytchnienia rodzicom.

– Czy liczba osób utrzymuje się na podobnym poziomie od otwarcia punktu, czy zauważyła Pani tendencję wzrostową/spadkową w przypadku osób z Ukrainy?

– Każdego dnia do naszego punktu przychodzi od kilkuset do kilkunastu tysięcy osób dziennie. W pierwszych tygodniach bywało nawet 20 tysięcy na dobę. Teraz regularnie przybywa do 4 tysięcy dziennie. Uchodźcy przyjeżdżają pociągami, autokarami oraz są przywożeni przez prywatne osoby z granicy. To ogromne wyzwanie logistyczne. Dlatego za najważniejszą potrzebę, która jest obecnie realizowana, uważam zorganizowanie profesjonalnego punktu pomocy uchodźcom opartego na organizacjach, które mają doświadczenie w prowadzeniu tego typu punktów i udzielanie stosownej pomocy.

Jako urząd podjęliśmy się tego zadania doraźnie. Czas jednak, by wszystkie te działania stały się spójne i celowane. Najważniejsze jest dobro tych ludzi, którzy uciekają z bombardowanych miast, ostrzeliwanych domów czy szkół. Nie jesteśmy w stanie dać im wszystkiego. Ale pokażmy, że ich świat się nie skończył. On będzie po prostu inny. A my możemy sprawić, by był lepszy, a przede wszystkim bezpieczny.

– Co obecnie jest najpilniejszą potrzebą w punkcie? Czego brakuje lub jakich rzeczy jest najmniej?

– Zarówno miasto stołeczne Warszawa, jak i mieszkańcy stolicy dbają o to, by niczego nie brakowało. Staramy się zarządzać dostawami tak, by również nic się nie marnowało.

– Czy mieszkańcy mogą przynosić dary bezpośrednio do punktu na dworcu?

– Ogromne serca warszawianek i warszawiaków oraz chęć pomagania spowodowały, że powstało wiele miejsc, do których można przynosić dary czy też niezbędne produkty. Jednym z nich jest punkt w Terminalu Kultury Gocław. Mamy tam zdecydowanie większe możliwości przechowywania oraz racjonalnego dystrybuowania darów. Z uwagi na zmiany organizacyjne prosimy, by rzeczy przynosić właśnie tam.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Marcin Kalicki



 

error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content