Głupi dziób
– Witam, panie Kaziu!…
Eustachy Mordziak, kupiec bieliźniany z pl. Szembeka witał Kazimierza Główkę, klienta tutejszego i ulubionego rozmówcę na tematy różne jak zwykle serdecznie, choć dziś z widoczną powolnością.
– Zapraszam na zydelek… Co powiedziawszy wyciągnął skryty pod straganem taborecik – nie bardzo piękny, ale praktyczny.
– Czy mi się zdaje, panie Eustachy, że masz pan, jak to mówią: „na ustach nieprzespanej nocy ślad”?
– Faktycznie trochę w święta daliśmy w palnik. Znaczy ja, brat Krysi i jej kuzyn z Radomia.
– Miasto pana Suskiego i pana Obajtka. Jeden stamtąd „posłuje”, drugi kończył tamtejszy Harvard, znaczy szkołę od ochrony środowiska, czy jakoś tak…
– A jaka rozmowa?! Radom, to Radom. Miasto posiada nie tylko pana Suskiego, także lotnisko. „Warszawa-Radom”.
– A co ma Warszawa do Radomia?
– Nic, ale kto bogatemu zabroni? Jest piękna hala przylotów i odlotów, pas startowy jak się patrzy, służby różne na służbie.
– A pasażerowie?
– Z tym jest pewien kłopot, ale chwilowy. Lato idzie, to i ruch się zrobi.
– Dlaczego w lecie dopiero?
– Bo wakacje się zaczną. A gdzie Polacy jeżdżą na wakacje? Na południe Europy, do Egiptu, Maroka… A skąd jest tam najbliżej?
– Zaraz, zaraz… Jak to skąd jest bliżej do Egiptu?
– No z Radomia oczywiście. To nawet pan Suski wie, bo mówił w telewizji. Przecież nie z Warszawy, która jest wyżej na mapie niż Radom, że o Gdańsku już nie wspomnę. Zaczną się wakacje, to i pasażerowie się pojawią.
– Chyba mnie pan nie przekonał. Wracając do pańskiego stanu poświątecznego przepracowania…
– Tak bardzo widać? Cholera, więcej tej berbeluchy do gęby nie wezmę. Niestety ja to już kurde tak mam, że jak wpadnę w korkociąg, to jak nie przymierzając samolot jakiś nad Radomiem. Pozostaje ratunek w mojej Krysi, że mnie jakoś przed upadkiem obroni.
– Niestety, tradycja u nas taka.
– Bo, panie Kaziu, kobity na dyngusa z wiadra oblać już nie wolno, strzelać z „kalichlorku” ani z korkowca też nie, bo policja goni, krok po kroku naszą tożsamość nam zabierają, można powiedzieć.
– Bo my miary nie mamy, panie Eustachy. W piciu gorzały na przykład. Nie na darmo ktoś powiedział, że co za dużo to niezdrowo.
– Ale ktoś inny: Chlup w ten głupi dziób.
– O, i to jest sedno sprawy, że tak powiem: głupi dziób…
Szaser
Co tam panie na Pradze
Warszawski Lokalny Portal Informacyjny Mieszkaniec