GROŹNA HIPOGLIKEMIA?!
Światowy Dzień Walki z Cukrzycą przypada na 14 listopada, ale o tej podstępnej chorobie trzeba pamiętać przez cały rok.
Decyzją Międzynarodowej Federacji Diabetologicznej świętujemy ten dzień od 24 lat – to data urodzin Fredericka Bantinga, który w roku 1921, wraz z zespołem, odkrył insulinę, dając szansę na życie wielu chorym na cukrzycę, dotychczas w zasadzie nieleczoną. Nawiasem mówiąc, specjaliści podkreślają, że stosowana od dziewięćdziesięciu lat insulina, gdyby rejestrować ją dopiero dziś, zapewne nie przeszłaby przez ścisłe sito wymagań, jakie stawia się współczesnym farmaceutykom… Ale bez niej śmiertelność w cukrzycy typu 1 zbierałaby trudne do wyobrażenia żniwo.
Chorych w Polsce mamy – szacunkowo – około 3 milionów, a ich liczba stale rośnie, w tym – duża grupa osób najbardziej zagrożonych, ponieważ niezdiagnozowanych, nie mających świadomości swojej choroby i zagrożeń, jakie ze sobą niesie. Zwłaszcza wtedy, gdy nie jest leczona.
Specjaliści zwracają uwagę na niezwykle istotny, groźny problem w przebiegu cukrzycy: niedocukrzenie. To niekontrolowane, gwałtowne obniżenie poziomu cukru w organizmie, mogące prowadzić do utraty przytomności, a nawet do śmierci chorego. Dotyka najczęściej osoby z nierozpoznaną lub nieleczoną cukrzycą; narażeni są na nią także pacjenci, u których dopiero rozpoczęto leczenie, zwłaszcza leczenie pochodnymi sulfonylomocznika. Za niedocukrzenie do niedawna uważano poziom glukozy poniżej 55 mg/dl. Obecnie przyjmuje się, że to 70 mg/dl, choć występują tu różnice indywidualne, zwłaszcza u ciężarnych czy u dzieci.
Podczas sondy ulicznej, badając poziom wiedzy w społeczeństwie o cukrzycy, jej objawach i specyfice, przechodniów pytano o to, czym jest hipoglikemia. Ledwie część z nich kojarzyła to pojęcie z cukrzycą, a tylko nieliczni umieli prawidłowo zdecydować, czy to stan zbyt wysokiego, czy zbyt niskiego poziomu cukru. Wynika z tego, że osoba chora na cukrzycę, jeśli zostanie raptem dotknięta hipoglikemią, nie może liczyć na pomoc osób, znajdujących się wokół. Zwłaszcza, że nie wszyscy informują otoczenie (na przykład zawodowe) o swojej chorobie.
Pomóc można nadzwyczaj prosto: jeśli chory jest przytomny, wystarczy podać mu łyżeczkę zwykłego cukru czy kubek coli. Pamiętać jednak należy, że nie każdy napój o słodkim smaku zawiera cukier, na przykład cola zero się tu nie nadaje! Jeśli nastąpiła utrata przytomności, trzeba cukrzyka ułożyć na boku i jak najszybciej wezwać pogotowie. Warto przy tym sprawdzić, czy nie ma on przy sobie specjalnej, jednorazowej strzykawki w pudełeczku z prostą instrukcją, jak podać ratujący go lek, natychmiast podnoszący poziom cukru.
Hipoglikemię nie zawsze łatwo rozpoznać. Nawet szkolone w tym względzie służby, na przykład policjanci, czasem odwożą cukrzyka z hipoglikemią do izby wytrzeźwień, zamiast do szpitala. Chorego co prawda nie otacza woń alkoholu, lecz poza tym jego zachowanie może przypominać stan upojenia: niepewne ruchy, splątanie, bełkotliwa mowa, wesołkowatość czy silne pobudzenie, agresja itp.
Najczęściej spotykane objawy niedocukrzenia, to niepokój, rozdrażnienie, nagły, „wilczy” głód, wzmożone pragnienie, bladość (włącznie z ustami), senność, ale też złe samopoczucie, ból głowy czy nietypowe zachowanie, na przykład skłonność do niezwykłej dla tej osoby złośliwości, krytykanctwa czy nieuzasadnionej żartobliwości. Także nagłe bicie serca, poty czy stan „euforyczny”, porównywany z… objawami zakochania. To zawsze powinno skłaniać cukrzyka do sprawdzenia poziomu cukru we krwi, to również ważne sygnały dla jego otoczenia, ponieważ chory – jakkolwiek może wydawać się to dziwne – bardzo często nie jest świadom, że zachowuje się lub wygląda inaczej. Nie ma pojęcia, że nastąpiło wahanie poziomu cukru w jego organizmie.
Niekiedy niedocukrzenie występuje w nocy, podczas snu. Wówczas bywa, że rano chory, po z pozoru normalnie przespanej nocy, czuje się bardzo wyczerpany, jakby był pozbawiony snu lub też pamięta, że miał senne koszmary. Często objawy te przypominają poranek (a potem cały dzień) jak po całonocnym pijaństwie.
Trzeba pamiętać, że hipoglikemia może przebiegać bezobjawowo, doprowadzając do utraty przytomności czy – w przypadku braku pomocy – nawet zgonu. Dlatego tak ważne jest, by osoby wykonujące niektóre zawody sprawdzały podczas badań okresowych swój poziom cukru. Nieoczekiwana utrata przytomności czy kontroli nad zachowaniem może mieć katastrofalne skutki m.in. dla kierowców, chirurgów, nauczycieli czy osób pracujących na wysokościach, gdy pojawiają się trudności z kojarzeniem i myśleniem, zaburzenia orientacji, mowy i koordynacji ruchów, zaburzenia pamięci, drgawki i śpiączka.
Powszechnie stosowane leki starej generacji w cukrzycy typu 2 (pochodne sulfonylomocznika) mogą również, jako jedno z działań ubocznych, prowadzić do hipoglikemii. Sprzyjają też tyciu, podczas gdy w cukrzycy wskazane jest zawsze zmniejszenie wagi. Leki nowej generacji, gliptyny, działają inaczej – są „inteligentne” – czuwając, obniżają poziom glukozy tylko wtedy, gdy jest zbyt wysoki. Jednak w Polsce nie są refundowane (w Europie – tak), a miesięczny koszt pełnopłatnej kuracji to szacunkowo około 200 zł. Nie każda kieszeń wytrzyma takie obciążenie – pamiętajmy, że na cukrzycę „się nie choruje” tylko „się ją ma”. Oznacza to, że nie minie, jak wiele chorób, lecz będzie towarzyszyć choremu do końca.
Trudno zrozumieć, dlaczego, przy takiej liczbie chorych, przy olbrzymich kosztach leczenia ich cukrzycy i powikłań, gliptyny nie są jeszcze w Polsce na liście leków refundowanych, choć powinny. Dlaczego tu nie bierzemy przykładu z Europy, która ułatwia swoim chorym korzystanie z bezpieczniejszych, nowoczesnych kuracji?
Elżbieta Golińska
Glukometry – nowa i stara norma