Hubert Urbański
Urodził się w Polsce, ale jego mama jest Bułgarką. Rodzice Huberta Urbańskiego poznali się w Bułgarii, kiedy tata był na wycieczce zakładowej. Hubert swoje drugie imię – Kirył – zawdzięcza dziadkowi.
Dzieciństwo wspomina z sentymentem. Wychowywał się na 37 mkw. – Na tej przestrzeni żyliśmy we czwórkę: mama, tata, ja i dziadek. Dziadek sam zajmował jeden pokój, bo był po zawale – wspomina.
Nie byli bogatą rodziną – mieli dużego fiata 125p, ale wiele rzeczy było kompletnie poza ich zasięgiem. Dlatego, tym bardziej cieszy Huberta fakt, że bez wsparcia rodziny, bez znajomości i układów doszedł do tego miejsca, w którym dziś się znajduje. Chociaż nie da się ukryć, że droga do szczytu była wyboista.
Hubert uczęszczał do warszawskiego XIX LO im. Powstańców Warszawy. To właśnie w tamtym czasie wpadł na pomysł, aby zacząć studiować filologię indyjską. I stało się tak, jak to sobie zamarzył. Dostał się na Wydział Orientalistyki na Uniwersytet Warszawski. Szybko okazało się jednak, że ten kierunek nie jest dla niego. Dlatego też rozpoczął studia na Wydziale Aktorskim Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Niestety i te studia przerwał w 1994 roku.
Po odejściu z uczelni związał się z Radiem Zet. Następnie pracował w Radiu Kolor. Przez rok prowadził także audycje w Tok FM.
Swoją przygodę z telewizją rozpoczął od prowadzenia programu „Antena” w telewizji publicznej. Bardzo szybko zauważył go Polsat i zaproponował rolę gospodarza teleturnieju „Piramida”. Następnie posypały się propozycje z TVN. Z tą stacją związał się na dłużej, bo aż na 11 lat. W tym czasie był gospodarzem takich programów jak: „Jestem jaki jestem”, „Dla ciebie wszystko”, „Wyprawa Robinson”, „Taniec z gwiazdami” oraz teleturnieju „Milionerzy”.
Kiedy teleturniej „Milionerzy” zdjęto z anteny znów związał się z TVP i poprowadził show „Bitwa na głosy” i „The Voice of Poland”. Widzowie mogli zobaczyć go również w „Pytaniu na śniadanie”.
Aż tu nagle, praktycznie z dnia na dzień, zabrakło dla niego pracy w jakiejkolwiek telewizji.
– Nie wiem nawet, jak to działa, że jestem, a potem mnie nie ma. Pracuję w TVN i nagle nie ma tam dla mnie pracy. Pracuję w TVP2 i któregoś dnia tam też nie ma dla mnie pracy. Bez żadnego racjonalnego uzasadnienia – zdradził rozżalony.
Na szczęście trafił do radia RMF FM i telewizji TTV. A rok temu wystąpił w programie TVN „Agent-Gwiazdy”, w którym był tytułowym Agentem. A teraz ponownie prowadzi w TVN teleturniej „Milionerzy”.
Jego życie prywatne, podobnie jak zawodowe, również było pełne wzlotów i upadków. Hubert był dwukrotnie żonaty. Z pierwszego małżeństwa ma córki – Mariannę i Krystynę, a z drugiego – Stefanię i Danutę.
Pierwsze małżeństwo zakończyło się, chociaż nikt nawet nie przypuszczał, że tak się stanie. Razem z Urszulą tworzył bowiem związek szczęśliwy i harmonijny. Widocznie były to tylko pozory. Miłość zakończyła się rozwodem.
Podobnie stało się z jego małżeństwem z Julią Chmielnik. Ten związek także przeszedł do historii, chociaż ich dom od zawsze był kojarzony z ciepłem i radością.
Hubert swoją drugą żonę poznał w 2008 roku w Krakowie. Właśnie tam nagrywał odcinki „Milionerów”. Ich romans początkowo owiany był tajemnicą. Ale para zakochała się w sobie od pierwszego wejrzenia. Szybko doczekali się też pierwszego dziecka. Po narodzinach maleństwa postanowili się pobrać. Ich ślub odbył się w Krakowie. Uwielbiali to miasto, ale zdecydowali się na przeprowadzkę do Warszawy. Zamieszkali na Mokotowie w ekskluzywnym apartamencie. Niedługo potem na świat przyszła ich druga córka. Byli przeszczęśliwi.
– Jesteśmy dwoma jabłkami. Nie jakimiś połówkami. Dwa jabłka tego samego gatunku, dobrze do siebie pasujące – komentował wtedy swój związek Hubert.
Wszyscy dostrzegali zmianę, którą przeszedł. Prezenter zrezygnował z luksusowych gadżetów, którymi się otaczał i stał się innym, lepszym człowiekiem.
Niestety idylla nie trwała długo. Pojawiły się zawodowe problemy. Do nich dołączyła śmierć ojca, którą dziennikarz bardzo przeżył. Wszystko to zaważyło na losach małżeństwa.
– Nigdy nie byłem religijny, ale kiedy moja była żona poprosiła o ślub kościelny, ku zdumieniu wszystkich, którzy mnie znali, powiedziałem „tak”. I ożeniłem się z kobietą, która przed ołtarzem przyrzekała, że będzie ze mną na dobre i na złe, a w najtrudniejszym chyba momencie mojego życia powiedziała: „Mam tego dosyć, radź sobie sam”. To jest takie uczucie, jakby się człowiek zderzył z rozpędzonym pociągiem. A do tego złość na siebie, że się tego wcześniej nie widziało. To jest tak, jakbyś nagle obudziła się obok swojego męża, spojrzała mu w oczy i zobaczyła w nich kogoś obcego, takiego Hannibala Lectera. Uświadamiasz sobie wtedy z przerażeniem, że on cały czas tam był – podsumował swoje drugie małżeństwo.
I tak, w październiku 2013 roku, po czterech latach małżeństwa, rozwiódł się ponownie.
Na szczęście czas leczy rany. Hubert otrząsnął się już po wszystkich niepowodzeniach i stanął na nogi. Zawodowo nareszcie jest dobrze, tak jak bywało dawniej, a i w życiu prywatnym dziennikarz odzyskał upragniony spokój. Ma świetny kontakt ze swoimi córkami. Ostatnio jego najstarsza latorośl otrzymała od niego w prezencie mieszkanie. Wszystko wróciło na właściwe tory, a Hubert znów uśmiecha się tak jak dawniej. I oby tak zostało!
Fot. Agencja WBF