Kawa z marszałkiem

– Co pan taki pochmurny jak dzień listopadowy, panie Eustachy?
Faktycznie, kupiec bieliźniany, Eustachy Mordziak minę miał niezachęcającą. Kazimierz Główka przeciwnie – promieniał, jakby w trakcie zakupów na bazarze na pl. Szembeka trafiał na same promocje.

– Martwię się panie Kaziu, martwię.

– Czym znowu?

– Prezes zaginął. Już tyle dni od wyborów, a jego ani widu, ani słychu. To starszy człowiek, martwię, żeby mu się coś nie stało?

– A co mu się może stać, panie Eustachy? Taką opiekę, jak on ma, to daj Boże każdemu.

– A jak chory?

– Przecież jego ludzie tak służbę zdrowia zreformowali, że ile by nie czekał, zleci raz dwa. Niech się pan nie przejmuje!

– Jak mam się nie przejmować, jak ci, którzy japę drą, że wygrali, choć przegrali, kłócą się o stołki, a tymczasem sprawy krajowe leżą.

– Wygrali, bo mają w Sejmie większość, panie Eustachy. Ci, co rządzili do tej pory, posłów mają więcej, ale do gadania mniej, albo z goła nic, tym bardziej, że do gadania z nimi nikt się nie pali. Dlatego wygrali, ale przegrali. Lepiej będzie jak pan przyjmie to do wiadomości, będzie pan zdrowszy.

– Ale ci nowi kłócą się o stołki.

– O stołki każdy się kłóci, taka jest polityka, że jak masz swój plan w życie wprowadzić, bo wyborcy na to ci pozwolili, to musisz na jakimś stołku być, żeby twoje decyzje były wykonywane.

– Może i tak, ale jak widzę, jak na tego marszałka Sejmu polują … Dwóch orłów jest chętnych. Jednego to nawet na naszym bazarze szukali.

– Tu, na Szembeku?

– Tu, tu. Faktycznie on tu nieraz zakupy robi. Ktoś im musiał powiedzieć, bo po całym bazarze ludzi pytali: Włodka nie widziałeś, Włodka nie widziałeś? Ludzie mówią, że w końcu obaj mają być marszałkami… Wpierw ten piękny-elokwentny, a potem przez dwa lata nasz Włodzio. Powiem panu, panie Kaziu, że mnie to w ogóle nie pasuje. Przecież taki marszałek to nie kierowca w taksówkarskiej korporacji, gdzie dziś taksówkę prowadzi jeden, a następnego dnia drugi. W końcu to druga osoba w państwie. Jakaś powaga obowiązuje, a nie najpierw jednemu dadzą, a drugiemu obiecają, że mu dadzą. Nie pasuje mi …

– I mnie nie bardzo. To mi przypomina mądrość życiową, która mówi: Jeśli kobieta sama zaprasza cię na kawę, to bez wątpienia jest to podstęp. Kawa będzie dopiero z rana, a czekania na całą noc…

Szaser 

Co tam panie na Pradze
Warszawski Lokalny Portal Informacyjny Mieszkaniec

 



error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content