Kijowska pod specjalnym nadzorem
Walające się strzykawki, ludzie zażywający narkotyki, bałagan i przekleństwa – tak opisują okoliczni mieszkańcy to, co dzieje się przy punkcie dla uzależnionych przy ul. Kijowskiej 7. Sprawa budzi wielkie emocje.
Mieszkańcy opowiadają o bałaganie, strzykawkach, które leżą przed budynkiem i ludziach, którzy budzą strach i niepokój.
– Zaczepiają przechodniów, wstrzykują sobie narkotyki, przeklinają, sikają na elewację. Strach wyjść na spacer z dzieckiem. Jak puścić dziecko samo do szkoły w takim miejscu? – opowiadają mieszkańcy, którzy zainteresowali sprawą media. Problem został nagłośniony i dopiero wtedy prowadzący punkt dowiedzieli się, że mieszkańcy mają pretensje o jego lokalizację.
– Dokładnie 9 maja otrzymaliśmy maila ze skargą. Była w niej poruszona tylko jedna kwestia – że nasi podopieczni przeklinają. O całej reszcie dowiedzieliśmy się z tv – mówi Monika Jaroszyńska z Volta Med i dodaje, że poszukiwania lokalu na Centrum Profilaktyki i Terapii Uzależnień trwały bardzo długo. Chociaż prawo tego nie wymaga, sami właściciele Volta Med szukali miejsca, przy którym nie będzie szkoły czy przedszkola, bo zdają sobie sprawę, że takie placówki budzą kontrowersje. A są bardzo potrzebne, bo dają uzależnionym szansę na powrót do normalnego życia.
– Jest to grupa uzależniona od jednego z najcięższych narkotyków, czyli heroiny. Te osoby jednak nie są przypadkowe. Do programu trafiają osoby, które chcą wyjść na prostą i poddają się resocjalizacji. My im pomagamy. Podpowiadamy, jak załatwiać różne formalności, organizujemy zbiórki, np. ubrań. Każdy z nas może kiedyś znaleźć się w takim punkcie życia. Ci ludzie nie mają nic, bez pomocy wrócą znów na ulicę – mówi Monika Jaroszyńska i podkreśla, że patrole policji są przy Kijowskiej 7 kilka razy dziennie i żadnych interwencji tutaj nie było, bo zagrożenia faktycznego po prostu nie ma.
Zezwolenie na działanie punktu wydał Urząd Marszałkowski. Placówka działa zgodnie z wszelkimi wymogami i przepisami, chociaż okazuje się, że te najlepsze nie są.
– W sytuacji, do której doszło przy ulicy Kijowskiej, mamy związane ręce. Możemy po ludzku rozumieć trudną sytuację mieszkańców, ale przepisy mówią wprost, że jeśli wymagane dokumenty są przedstawione, Urząd Marszałkowski nie ma wyjścia – musi tę sprawę potraktować zerojedynkowo i wydać zezwolenie – mówi Marta Milewska z Urzędu Marszałkowskiego.
Podkreśla też, że przepisy powinny zostać zmienione. W przypadku m.in. wydawania zezwoleń dotyczących hurtowej sprzedaży alkoholu brany jest pod uwagę miejscowy plan zagospodarowania, m.in. odległość od szkół i przedszkoli, rozważana jest uciążliwość takiego punktu.
Urząd Marszałkowski planuje poruszyć sprawę na konwencie marszałków. Wtedy będzie szansa na wypracowanie stanowiska, które zostanie przedstawione w rządzie.
Pomóc mieszkańcom próbuje Urząd Dzielnicy.
– Oficjalnie lokal przy Kijowskiej 7 działa jako punkt biurowo-usługowy. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego przeprowadził w ubiegłym roku kontrolę w lokalu i nie wykazał niezgodności z MPZP, choć faktycznie prowadzona działalność wzbudza wątpliwości prawne Urzędu pod kątem zapisów obowiązującego planu. Po interwencjach mieszkańców w czerwcu nastąpi ponowna kontrola zakresu prowadzonej działalności – tłumaczy Karol Szyszko z Urzędu Dzielnicy. Dodaje też, że mieszkańcy od kilku tygodni proszą o pomoc i interwencję. Dlatego w najbliższym czasie odbędzie się posiedzenie Komisji Bezpieczeństwa Rady Dzielnicy, na które zostaną zaproszeni przedstawiciele policji, straży miejskiej, właściciela punktu i mieszkańcy.
– Ze swojej strony Urząd Dzielnicy gromadzi informacje dotyczące punktu i przed kontrolą PINB przekażemy swoją opinię i rekomendacje dla PINB. Na naszą prośbę policja i straż miejska objęła ten teren szczególną obserwacją – dodaje rzecznik.
foto: mieszkańcy