Co ty na to
Zima odchodzi, to pewne. Wraz z wiosną dzieje się wiele miłych rzeczy, cieszą się ptaszki, wiją gniazda, wypatrujemy kolejnych oznak zieleni. Zaczynają się też narzekania. Choć śniegu było mało, niektórzy dopiero teraz podejmują tematy, które wracają rok w rok.
O co chodzi? Oczywiście o narzekanie na brudne trawniki pełne psich odchodów i związane z tym bardzo nieprzyjemne zapachy i widoki.
Nie wszyscy zauważyli, że jednak wiele się zmieniło. „Przetrawione obiady” ogromnych rottweilerów, których jeszcze kilka lat temu było mnóstwo, są chyba dwudziestokrotnie większe niż malutkiego yorka.
Z radością obserwuję również wzrost kultury i odpowiedzialności właścicieli psów. Którzy nie raz, omijając trawniki, idą wprost na psi plac zabaw, na przykład w parku Polińskiego. Tam jest spory, bezpiecznie ogrodzony teren, różne „przyrządy gimnastyczne” dla psów, które mogą się wybiegać i wyszaleć. Tu chyba nikt się nie odważa nie sprzątnąć po swoim psie, bo takie dziś mamy standardy. Bez problemu są dostępne woreczki i kosze na ich zawartość.
Zmienił się środek ciężkości wiosennych „niespodzianek” spod śniegu i dziś niezwykle uciążliwym problemem są niedopałki.
Stosy rozpadających się, rozmokłych, nieraz nadpsutych petów zalegają grubą, cuchnącą warstwą wokół wielu ławek – i jakkolwiek to dziwne – także tych na ogrodzonych placach zabaw dla małych dzieci. Prawdziwe góry tej śmierdzącej masy można zauważyć na trawnikach przy wielu przystankach, ale zwłaszcza na każdym skrawku ziemi przy postojach taksówek.
Nie dzieje się tak dlatego, że są długie kolejki oczekujących na taksówkę i wielu kolejkowiczów pali papierosy, a nie mając gdzie wyrzucić niedopałka gasi go na trawniku. Kolejek teraz już nie ma. Chodzi o to, że palący panowie taksówkarze nie zadają sobie trudu, by jak cywilizowany człowiek w XXI w. znaleźć jakiś kosz.
My jednak nie powinniśmy o tym zapominać. Rozrzucanie wokół siebie brudów: papierków, butelek, niedopałków jest niewybaczalne. Tym bardziej, że nawet śmiecący prymityw następnym razem chętnie wybierze ławkę, przy której jest raczej czysto niż brudno.
Myślę więc, że jesteśmy na najlepszej drodze do definitywnego uwolnienia nas od problemu psich nieczystości. Nie wolno jednak poddawać się w walce z brakiem kultury bycia. Warto bez wahania, choć uprzejmie, zwracać uwagę tym, którzy sieją wszędzie swoje brudy niczym łupież. Sprawdzałam, to działa.