Filharmonia
Chciałabym, by słowo Polska znaczyło tyle, co słowo filharmonia. Wiem, brzmi to patetycznie, a nawet śmiesznie, ale chodzi coś bardzo zwyczajnego.
Słowo filharmonia pochodzi z greckiego, łącząc dwa wyrazy: phileo – miłuję oraz harmonia – współdziałanie, ład. Czyli określa (w pierwotnym, początkowym znaczeniu) większą lub mniejszą grupę ludzi, których celem i umiłowaniem jest wspólne działanie, wspólne realizowanie wytyczonych, razem uzgodnionych celów. Wcale niekoniecznie muzyczno-wokalnych.
Cele wspólne, czyli jakie? Wyobraźmy sobie orkiestrę. Tam każdy ma swoją rolę, dokładnie powiązaną z innymi. Skrzypce, flety, bębny, każdy wie, co ma robić, jak i kiedy ma się włączyć w to wspólnie budowane brzmienie, by było ono harmonijne i piękne. Nie bez powodu przysłowie „wyrwać się przed orkiestrę” określa tych, którym obce jest współdziałanie i wcale nie myślą o innych.
Wyobraźmy sobie „filharmonię” rodzinną – rozmawiamy, zamiast się kłócić, wspieramy się w każdej sytuacji, realizując wspólne plany. Umiemy sobie bez złości ustępować. Każdy przestrzega przyjętych zasad, a obowiązki domowe dzielimy w sposób zaakceptowany przez każdego.
Ech… Jak mówił bardzo mądry pan, poeta Ignacy Krasicki: „Wszystko to być może! Prawda, jednakże ja to między bajki włożę”.
Hm, to z innej beczki, nie w gronie rodzinnym, lecz w znacznie szerszej skali dzielnicy. W miejsce romantycznie zarośniętego chwastami i wysokimi, kruchymi topolami powstał nowoczesny plac Szembeka, cieszący wielu, mniej sprzyjający nocnym biesiadom w krzakach, z ulubioną zwłaszcza przez dzieci fontanną. Wizytówka Pragi Południe, chwalona przez gości. Niektórzy prażanie dowodzili, że za te same pieniądze można było wyremontować kilka mieszkań komunalnych! Cóż, dzielnica nie czerpie funduszy z powietrza, podobnie jak żadne państwo nie ma pieniędzy „rządowych”, bo wszystko to uzbierało się z naszych podatków i opłat. Dlatego podoba mi się, że te pieniądze, poza wspieraniem remontów domów komunalnych, służą także dobru ogólnemu, poprawiając wizerunek dzielnicy i wpływając na to, na co ja także patrzę.
Nie, doszukiwanie się „filharmonii” w sprawach budżetu dzielnicy, to nie jest dobry pomysł.
Może więc wspólnota i szlachetna harmonia w skali kraju? Wiem, wiem. Nie o Polskę chodzi. O idealnym ustroju, opartym m. in. na sprawiedliwości i równości pisał Platon, a potem Thomas Morus, dając tej idealnej krainie nazwę Utopia, z greki outopos, czyli miejsce, którego nie ma.
Szkoda, że nie ma go naprawdę…