Małgorzata Potocka

Taniec od zawsze sprawiał jej niebywałą przyjemność. Nigdy nie była wobec niego obojętna. I od samego początku była przekonana, że to właśnie z tańcem zwiąże swoją przyszłość. Nie myliła się, bo tak też się stało. 

 Od najmłodszych lat dostawała wszystko to, na co tylko miała ochotę. Przyzwyczaili ją do tego jej rodzice. Ale nie ma się co dziwić, chcieli by ich jedyna córka spełniła wszystkie swoje marzenia. Dlatego, kiedy Małgorzata Potocka zapragnęła tańczyć, rodzice w mgnieniu oka spełnili jej życzenie i zapisali ją do szkoły baletowej.

Kariera zawodowa pani Małgorzaty bardzo szybko rozkwitła. Niestety tego samego nie można było powiedzieć o życiu osobistym artystki. 

Praca zawsze była dla mnie podstawą. Oddawałam się jej bez reszty. Zatracałam się – wspomina gwiazda. 

Otwarcie przyznaje się do tego, że taniec i Teatr Sabat, który stworzyła, są całym jej życiem. Zrealizowała swój cel, chociaż prawie nikt nie wierzył w jego powodzenie.

Była podziwiana za swój upór i determinację. Mężczyźni marzyli, aby poświęciła im swój czas i spotykała się właśnie z nimi. Adorowali ją na każdym kroku. A artystka niejednokrotnie dawała ponieść się emocjom. Dla niej każda miłość była tą pierwszą. Gdy kochała, to na zabój. 

Była aż cztery razy mężatką. Zawsze z artystami. 

Przyjaźniliśmy się i tak zostanie do końca naszych dni – mówi dziś były mąż artystki, aktor Tadeusz Ross. 

Z piosenkarzem Wojciechem Gąssowskim pozostawała w wolnym związku. Rozstanie pary nastąpiło w dramatycznych okolicznościach. Przeżyli razem porwanie przez terrorystów na statku Achille Lauro, na którym występowali z zespołem. 

Na naszych oczach zabili człowieka i wyrzucili go za burtę. To cud, że nas tam nie zabili. Ja strasznie drogo za to zapłaciłam. Po powrocie do kraju zmieniłam swoje życie. Rozstałam się z mężczyzną, którego bardzo kochałam  – wspomina gwiazda. 

Między jednym małżeństwem a drugim spotkała Jana Nowickiego. 

Przy Janku szare rzeczy nabierały kolorów, wszystko stało się intrygujące. Nie nudziłam się przy nim nawet przez chwilę – opowiada z sentymentem.

Zaiskrzyło między nimi na tyle, że postanowili budować swoje szczęście we dwoje. Niestety ich związek, który rozpoczął się w Turynie, nie przetrwał próby czasu. Obydwoje nie byli jeszcze wtedy na niego gotowi. I obydwoje bardzo mocno przeżyli rozstanie. 

Pani Małgorzata nie zraziła się miłosnym niepowodzeniem i dalej poszukiwała szczęścia w miłości. Jednak każdego kolejnego mężczyznę porównywała do Jana. Mijały lata i kiedy wydawać by się mogło, że historia pani Małgorzaty i pana Jana dobiegła końca, wtedy ich miłość narodziła się na nowo.

Para dała sobie drugą szansę. Artystka zadzwoniła do aktora, aby pogratulować mu znakomitej roli i od tego wszystko się zaczęło. Chcieli nadrobić stracone lata i bardzo szybko zamieszkali razem w domu artystki na warszawskim Żoliborzu. A wiosną 2009 roku zdecydowali się sformalizować swój związek. Pani Małgorzata przyznaje, że w głębi serca przeczuwała, że do tego dojdzie. Pan Jan miał być tym mężczyzną, z którym zostanie do końca życia.

Niestety los zadecydował inaczej. W 2015 roku ich małżeństwo definitywnie się skończyło, chociaż plotki o kryzysie w ich związku pojawiły się już znacznie wcześniej.

Nie umiem żyć w fałszu. Dla mnie zawsze najważniejsza była prawda i wyzwania, jakie niesie mój zawód. Liczyłam na to, że dla Jana to też będzie bardzo ważne. Wiązałam z tym wielką nadzieję. Ale po jakimś czasie dotarło do mnie, że wzięłam ślub ze wspomnieniami, które nie pokryły się z rzeczywistością. Nie byliśmy w stanie zbudować silnego związku z prozaicznych powodów. Ja mieszkam w Warszawie, tu mam swoje miejsce, swoją scenę. Jan nie mógł zrozumieć mojego poświęcenia dla teatru. Jemu to już dawno przeszło, chciał żyć bez zobowiązań i spacerować po Plantach – podsumowała swoje małżeństwo. 

I chociaż rozwód zawsze jest traumatycznym przeżyciem, pani Małgorzata i pan Jan rozstali się w przyjaznej atmosferze. A gwiazda Teatru Sabat nadal nie może opędzić się od adoratorów. 

Jest zjawiskową kobietą, niebywałą. To wulkan, z którego wylewa się seks – mówi Iwo Orłowski, tenor, współpracownik pani Małgorzaty.

Od kiedy świat show-biznesu obiegła informacja o rozwodzie artystki i pana Jana, panią Małgorzatę łączy się właśnie z gwiazdą jej teatru. 

Dla mnie jest to zaszczyt – komentuje plotki Iwo Orłowski. 

Jedno jest pewne. Łączy ich wiele. Razem pracują, razem dzielą muzyczną pasję. To właśnie na scenie Iwo przed nią uklęknął, dał  jej pierścionek zaręczynowy i poprosił o rękę. 

Ja go podziwiam za głos, on mnie – za taniec i wyobraźnię. Uważam, że ludzi najbardziej łączy wspólna praca. Nie wiem, jak to się dalej potoczy. I chyba nawet nie chcę wiedzieć. Teraz jest pięknie! – zapewnia pani Małgorzata. 

I to jest najważniejsze! Gwiazda przeszła wiele, ale teraz jest szczęśliwa. Pokonała swoje ostatnie problemy zdrowotne, jej teatr rozkwita i ma u boku mężczyznę, który ją podziwia. Czy można chcieć czegoś więcej? Chyba tylko tego, aby nigdy się to nie zmieniło.

Foto Agencja WBF

error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content